Miasto Linest
-
Kuba1001
Max:
Przesieka ‐ odrzekł Elf. Jak myślisz? To dzieło wieśniaków czy tego… czegoś?‐ Ale wielkie bydlę. ‐ usłyszałeś zamiast tego, choć nie byłeś pewien, czy wypowiadający te słowa strażnik miał na myśli Ciebie, czy Twojego wierzchowca.
Zero:
‐ Mówisz? A na co ci ona niby?
Vader:
Pociski leciały w większości na ślepo i poleciały wysoko w powietrze, lecz nawet mimo tego dostrzegłeś najpierw zdziwienie na pysku bestii, a później gniew. Lecz nie skierował go w Twoim kierunku, a gdzieś indziej, gdyż puścił Cię, kopnął boleśnie w okolice przyrodzenia i zaczął biec gdzieś indziej, Ty zaś zauważyłeś, jak krwawi z otwartych ran na karku.
Rafael:
Czy takie określenie jak “byczy kark” mówiło coś Wilczycy? Z pewnością nie dziś, a przynajmniej dziś nabierze nowego znaczenia, gdyż kilka celnych i ostrych cięć było w mniemaniu Wilkołaka dość niepozorne, bo jak gdyby nigdy nic zostawił Maga w spokoju, choć skopał go tam, gdzie przedstawiciela płci męskiej boli najbardziej, i rzucił się w Twoim kierunku na czterech łapach, skracając dzielący Was dystans niemal tak błyskawicznie, jak Ty za pomocą Magii. -
-
-
-
Kuba1001
Max:
No wgłąb lasu, to na pewno.‐ Przepisy są takie same wobec każdego, więc musisz podać imię, nazwisko, status społeczny, miejsce pochodzenia i cel przybycia do miasta.
Zero:
‐ Coś Ci nie ufam, wiesz? ‐ spytał i podniósł się, a pies kłapnął szczękami.
‐ Greerg? Greerg, do cholery! Znów straszysz mi klientów? ‐ spytał jakiś starczy, acz pełen energii i wigoru głos. ‐ Wpuść no go do środka, migiem!
Po tych słowach ochroniarz wymruczał jakieś przeprosiny i wrócił na miejsce oraz do czynności, podobnie jak jego pies, pozostawiając Tobie drogę wolną.
Vader:
Udało się, a nie dość że upadł i sobie chyba ten głupi ryj rozwalił, to jeszcze jest zdezorientowany, a na horyzoncie widać już zbliżającą się kawalerię: Co prawda tylko trzech, ale uzbrojonych i wyszkolonych miejskich strażników. No, tylko że bez koni. -
Rafael_Rexwent
Purpurowa Wilczyca
No co za upierdliwe bydlę. Powinno już gryźć glebę, a ono jeszcze raczy sobie ją gonić. Cóż za zrządzenie losu. Ale przynajmniej teraz leży i nie wydaje się już tak groźne. Chociaż czy warto ryzykować atak? Nie, lepiej nie. Jeszcze nie, zwłaszcza że przybiega teraz “wsparcie” w postaci strażników.
Wilczyca po prostu stanęła i uważnie obserwowała ruchy Wikołaka będąc gotowa w każdej chwili na nowo podjąć ucieczkę. Lecz wydaje się, że nie będzie to konieczne. -
-
-
-
Kuba1001
Zero:
Ciężko zaprzeczyć, żeby zdziwienie teraz nie wzrosło jeszcze bardziej, gdyż mimo iż sporo widziałeś, to w takim miejscu byłeś po raz pierwszy: Można by powiedzieć, że zgromadzono tu wytwory różnych ras z różnych epok i to najróżniejsze, a więc nie tylko interesujące Cię mapy, ale też księgi, sztućce, narzędzia, meble, broń, zabawki, biżuterię, ozdoby, ubrania. Co ciekawe, wszystko to zauważyłeś już od progu, a że nie jest to mały budynek, to zapewne w miarę zagłębiania się dalej, będzie tego jeszcze więcej, a i pewnie coś nowego się pojawi.
Max:
‐ No nie, gdzie reszta? Ma być wszystko albo wypad z miasta.Oglądanie się za dźwiękami to nie był dobry pomysł, niewiele ich zobaczyłeś, ale wędrówka chociaż nie trwała długo, bo zakończyła się w jaskini, a właściwie w jej pobliżu.
Vader, Rafael:
Głowa, dłonie i stopy, resztę chroni pancerz na tyle szczelnie, żeby kusza nie dała rady sobie z tym poradzić. Tymczasem pojawili się strażnicy na widok których Wilkołak próbował uciec poprzez wskoczenie na dach, lecz bełt z kuszy jednego ze strażników dopadł go w połowie drogi i trafił w okolice prawych żeber, co też sprawiło, że ponownie spadł. Gdy wstawał, biegli już ku niemu dwaj strażnicy, bo trzeci przeładowywał. Zasłonili się szczelnie tarczami, mocniej ścisnęli miecze i zaatakowali jednocześnie. -
-
-
-
Kuba1001
Rafael:
//Jak najbardziej.//
Vader:
Raczej niezbyt, został zapędzony w kozi róg. Ale czy to nie w takiej sytuacji dzika bestia, do tego ranna, broni się najzacieklej?
Max:
‐ No to jeszcze powiedz skąd pochodzisz i będziesz mógł wejść.Gdybym Ci o nich opowiedział, uciekłbyś na drugi kraniec tego Wymiaru, a nie wędrował po tym miejscu
Tymczasem grota ciągnęła się i ciągnęła, kończąc się ślepym zaułkiem. Albo to nie tu, albo lokatora nie ma w domu. -
-
-
Rafael_Rexwent
Purpurowa Wilczyca
Wciąż stojąc na uboczu podnoszę rękę jakbym chciała zasłonić oczy i myślę o wspomnieniach z dzieciństwa. Mglistych. Jakby… zadymionych. Tak, o to chodzi. Widzę malutką siebie jakby przez dym. Ten dym teraz wykorzystam. Próbuję za pomocą magii Dymu zasłonić Wilkołakowi oczy, by nic nie widział. Ślepy cel to łatwiejszy cel. -
Kuba1001
Max:
‐ Nie można było tak od razu? Właź.Nic takiego tu nie było, więc albo to nie to miejsce, albo potwór dopiero niedawno tu zawitał.
Nie wiem, bo nawet nie wiem co to jest.
Vader:
‐ Obejdzie się! ‐ odparł jeden ze strażników i zaatakował Wilkołaka pchnięciem w brzuch, kiedy jego towarzysz uderzył szerokim zamachem na jego szyję.
Rafael:
Rzeczywiście, z pewnością łatwiejszy, bo ataki strażników musiały trafić, sądząc po skowycie bestii. -
-