Miasto Linest
-
-
maxmaxi123
Arion
Czyli może się jeszcze rozejrzeć. Wychodzi więc i kieruje się w stronę lasu.Gyolmir
Był lekko zdziwiony obecnością burmistrza, ale trudno. Najwyraźniej źle coś powiedział, albo gabinet burmistrza byłby za mały…
‐ Wolałbym to załatwić w środku, ale skoro już Pan tu jest… są jakieś zadania? Mógłbym przy czymś pomóc.//Odnoszę wrażenie, że ty specjalnie piszesz tak, aby mi pokazać że wybranie największego byczka to był błąd.
-
-
-
Kuba1001
Śladów brak, ale dostrzegłeś rozmazaną sylwetkę jakiego zwierza opuszczającego las i wychodzącego na pole.
‐ Nie, nie są. Mają obóz jakieś dwa kilometry na północ stąd. A nikt nie chce się z nimi uporać, bo to Orkowie, Drakonidzi i Orkologi, a więc same twarde sztuki, a ja nie dysponuję zbyt wieloma strażnikami do pomocy.
-
-
Kuba1001
‐ To ciężka przeprawa, idą na ochotnika, choć zgarną sporo złota. Spotkacie się pod tutaj za godzinę, zgoda?
Dopiero teraz zauważyłeś szczegół, jakim jest zbierająca się wokół mgła… Poza tym zauważyłeś ogromne monstrum gabarytów Mantykory, acz wyglądające jak zlepek różnych zwierząt, choć nie tylko, gdyż poza głowami i kończynami jeleni, kóz, owiec, baranów, krów, borsuków, wilków, niedźwiedzi i innych zwierząt zauważyłeś też nieco resztek ludzkich… Bestia nie zwróciła na Ciebie jakiejkolwiek uwagi, gdyż zajęta była pożeraniem truchła jakiegoś zwierzęcia, przez stan rozkładu ciężko określić jakiego dokładnie.
//Mgielny Upiór, druga strona Bestiariusza.// -
-
-
maxmaxi123
Arion
Tylko tyle? Żadnych innych informacji?
Zapytał się, wdrapując się na pobliskie drzewo.Gyolmir
Podszedł więc do lady, znając życie, nawet jak karczmarz z kimś rozmawiał, to na jego widok to pewnie przerwał ze strachu przed nim… czy tam z innego niezrozumiałego dla niego powodu.
‐ Jest tu do picia coś, co nie jest alkoholem? -
Kuba1001
Obstawiam, że jej autor nie miał czasu, aby ją dokończyć.
Po wdrapaniu się na drzewo, to zaczęło trząść się, gdy potwór chwycił je licznymi kończynami i zaczął potrząsać, chcąc albo je powalić, albo zrzucić Cię w dół, wprost do jednej z jego licznych, rozdziawionych paszcz…‐ Znowu Ty? ‐ spytał karczmarz, wręczając Ci napełniony wodą bukłak.
-
maxmaxi123
//Są sąsiadujące drzewa, tak? A jak są, to gęsto rozstawione?
Gyolmir
‐ Tak, ja. Cóż poradzę, że jest tu tak mało miejsc dla wędrowców, w których się mieszczę?
Spytał się retorycznie, łykając wodę na raz.
‐ Wiem, że to może dziwnie zabrzmi, ale… można pokój na mniej więcej godzinę? Ale wie Pan, pasujący.
Ostatnie słowa mógł sobie darować, ale chciał mieć pewność, że karczmarz nie wkręci go w ludzki pokój… chociaż z drugiej trony… po co miałby to robić? Przecież zdaję sobie sprawę, jak łatwo mógłby go zgnieść? Ale w sumie… prawo tutaj zobowiązuje, a z tego co się orientował, nie pozwalało ono zabijać karczmarzy. Eh, musiałby je kiedyś przestudiować. Ale to, jak znudzi go teraźniejszy zawód, a on wydaje się póki co ciekawy. -
-
-
-
-
Kuba1001
Bezpieczniej było zdecydowanie skoczyć, bo zejście równało się śmierci w paszczach tego monstrum, jednakże sam skok też nie był dobrą opcją, gdyż obecnie wisisz na jednej z gałęzi, a potwór idzie w Twoim kierunku.
O dziwo, było tu wielu jedzących różne potrawy i raczących się różnymi napojami… To najpewniej dlatego, że byłeś w karczmie.
-
-
Kuba1001
Udało się, co rozwiązało problem upadku w paszcze potwora, acz z drugiej strony w ogóle nie pozwoliło na pozbycie się problemu jakim był sam potwór. Gdy ta cholerna abominacja zauważyła, że nie dosięgnie Cię w zwykły sposób, znów spróbowała przewrócić lub złamać drzewo.
W końcu do karczmy zawitała garść osób, która to od razu wzięła się za zamawianie posiłków lub zajmowanie stolików. W całym tym tłumie wyłowiłeś kogoś w charakterystycznym ubiorze jakim był pancerz miejskiej straży. Po chwili rozglądania się po karczmie, mężczyzna ruszył w Twoim kierunku.
-