Miasto Linest
-
-
Kuba1001
Kebab:
Po kilku krótkich wymianach zdań z miejscowymi mieszczanami, chłopami i podróżnymi dowiedziałeś się, że miasto ma zamiar zorganizować jakiś festiwal. Co ciekawe, nigdy wcześniej takie wydarzenie się tu nie odbywało, ale w pobliskim Ruhn. Jednakże wielka liczba uciekinierów z tego miasta oraz jego nagła rozbudowa i wzrost znaczenia sprawiły, że gdy sytuacja w okolicy wystarczająco się unormowała, będzie można wznowić tę tradycję. Poza możliwością jedzenia i picia do upadłego, lub wyczerpania funduszy, w planie był też występ artystów cyrkowych, obwoźnych kuglarzy, trupy teatralnej i wielu innych atrakcji.Dokładnie tak było, co ciekawe, znalazł sobie nawet rozmówcę, na dodatek swojego krajana, co w tej części Elarid było raczej rzadko spotykane, Elfy niezbyt chętnie opuszczały swój kraj lub leśne ostoje w Cesarstwie.
Vader:
‐ I słusznie, bo będę bardzo zawiedziona. ‐ powiedziała z uśmiechem, ale miałeś przeczucie, że chciała w ten sposób tylko zamaskować prawdziwy ból, jaki poczułaby, gdybyś rzeczywiście znów zostawił ją na dłużej, w końcu z całej bliższej rodziny mieliście tylko siebie nawzajem. -
-
-
KebabowyLaptop
Później powiadomi o tym towarzyszy. Na razie poszedł do tablicy ogłoszeń, a rusz jakieś zlecenie typu zbierania czy leczenia się natknie.
Pewnie rozpoznał, że to był elf po sposobie mówienia.
‐ Jak tam? Widzę, że znalazłeś sobie rodaka. ‐ Rzekł do Elfa. ‐ Mogę spytać o imię? ‐ Zwrócił się do obcego. -
-
Kuba1001
Vader:
‐ A dokąd się udasz?
Kebab:
Okazało się, że trafiłeś na takowe, ale tylko jedno: Pewien zielarz i Alchemik mieszkający w mieście potrzebował wszelkiej maści ziół, grzybów i wszystkiego innego, co można znaleźć w okolicy, a jemu przyda się do tworzenia wywarów.‐ Kalandil. ‐ odparł tamten.
Imię coś Ci mówiło, ale sam nie byłeś pewien co dokładnie. Elf wyglądał na typowego przedstawiciela swojej rasy, może z tą różnicą, że był nieco wyższy i lepiej zbudowany. Jak na przedstawiciela dość pokojowej rasy, miał przy sobie spory arsenał: dwa miecze jednoręczne, dwa sztylety, noże do rzucania, łuk i kołczan pełen strzał. -
-
Kuba1001
Adres był podany, a i szyld się znalazł, więc odnalazłeś jego sklep bez problemów, samego mężczyznę rasy ludzkiej, z potarganą brodą, która była w takim samym nieładzie, co czupryna i wąsy, a nawet szata, znalazłeś przed sklepem, gdy palił długą fajkę na schodach prowadzących do budynku.
Skinął głową i podał Ci rękę, a Twój kompan odsunął Ci jedno z wolnych krzeseł, abyś mógł na nim spocząć.
-
-
-
Kuba1001
Vader:
‐ Dlaczego akurat tam?
Kebab:
‐ Masz coś ciekawego? ‐ zapytał, odkładając na bok fajkę i wypuszczając przez nos cały dym. ‐ Chętnie się przyjrzę i zapłacę Ci, jeśli będzie to coś przydatnego.‐ Jak na razie nie, chociaż może to Ty wniesiesz coś nowego do naszej rozmowy? ‐ zapytał Kalandil, bacznie Ci się przyglądając.
-
KebabowyLaptop
Wytaszczył swój ekwipunek pełen zerwanych ziół, środków odkażających, różnorodnych maści, trutek, małej ilości odtrutek, leków na kaszel, biegunkę, bóle głowy, część zapaleń, a nawet parę komponentów na złagodzenie dyzenterii. Jeszcze mu brakuje czosnku i machiny wojennej do pełnego zestawu.
‐ Mogę wam opowiedzieć, co przed chwilą zrobił mój pies.
-
-
Kuba1001
Vader:
‐ I większe szanse na to, żeby zginąć.
//Północ? W sensie że konflikt między Krzyżowcami i Nordami, tak?//
Kebab:
‐ Chcesz sprzedać to wszystko? ‐ zapytał z niedowierzaniem zielarz, zapewne nigdy wcześniej nie miał przed sobą takiego rogu obfitości jak teraz.Obaj wzruszyli ramionami, woląc najwidoczniej każdą historię od niezręcznego milczenia.
-
KebabowyLaptop
‐ Możesz brać prawie wszystko, muszę przecież mieć trochę dla siebie i innych. Jest też kilka olejów przeciwko leśnym stworom, ale tobie chyba nie są potrzebne.
‐ Tak więc wypuściłem mego psa na zewnątrz. On oczywiście gdzieś uciekł, więc go szukam. W końcu zobaczyłem go chowającego się przy bramie. W niej stali strażnicy, chłop i jego wóz pełen solonego mięsa. Po chwili rzucił się i ukradł sporą część ładunku. Chłop krzyknął i zaczął za nim biec, aż upadł i sobie głupi ryj rozwalił.
-
-
Kuba1001
Vader:
‐ Bardziej martwi mnie Twoja chęć niesienia pomocy każdemu, niezależnie czy na tyłach, czy pod ostrzem topora albo miecza… Po prostu nie wpakuj się w nic groźnego.
Kebab:
‐ A myślisz, że gdzie rosną najlepsze składniki? ‐ odparł z chytrym uśmiechem na ustach i zabrał się za przeglądanie tego, co było mu przydatne. Po kilku minutach ogołocił Twoje zasoby do jednej trzeciej.
‐ Za to wszystko dam Ci… Powiedzmy, że sto złota. Zgoda?Elfy zaśmiały się, bo o ile taki humor był dla nich pozbawiony sensu, to jednak zawsze lubili popatrzeć lub posłuchać o ludzkich upadkach, mniej lub bardziej dosłownych. Gdybyś skłamał, mówiąc że chłop był Krasnoludem, najpewniej jeszcze teraz tarzaliby się na podłodze karczmy ze śmiechu.
-
-