Miasto Linest
-
- Całe szczęście, że tylko on. - odparł z szerokim uśmiechem, ruchem głowy wskazując na kobietę.
-
Keter “Magister” Escepek
Gdy zostały wspomniane książki uznał, że tak właściwie może zobaczyć zbiory tutejszych bibliotek. Nie spodziewał się cudów, w końcu Imperawes miało biblioteki poświęcone całym laboratoriom, ale i tutaj nie chciał niczego skreślać zbyt wcześnie. Ruszył, spacerem, na poszukiwania biblioteki miejskiej. -
-Wiesz jak to jest wuju, nie należy wszystkich kart odkryć już przy pierwszym spotkaniu. Rozłoży się to wszystko w czasie, o ile zamierzamy tu jakoś dłużej zostawać.
-
Vader:
Linest nie było aż tak wielkim miastem, aby posiadać własną bibliotekę, przynajmniej teraz. Jego pierwotni mieszkańcy nie przywiązywali zbytniej uwagi do nauki pisania czy czytania, a nowi, lepiej wykształceni, przybysze z Ruhn, ledwo co uratowali własną skórę, a co dopiero zbiory własnych bibliotek, których większość została spalona lub rozgrabiona podczas bitwy o miasto. Zapewne co bogatsi wysyłali jakichś awanturników, aby odzyskali co cenniejsze księgi, ale jeśli im się udało, to trzymali je w swoich domach. Do dyspozycji miałeś jedynie antykwariat, gdzie mogłeś liczyć na zakup ksiąg, choć ich cena i zawierana wiedza to zupełnie inne sprawy.
Darker:
- Możemy tak zamierzać, ale czy do tego czasu znajdziesz sobie produktywne zajęcie? Złoto kiedyś nam się skończy, chyba że Twoje szczęście nam w tym dopomoże. -
-Moim rodzicom pomagało przez wiele lat i zobacz co mają, dla nas obu zawsze go wystarczy. No i co tu mieć za produktywne zajęcie? Nie zamierzam być jakimś uczniem kowala czy ślusarza. Może ty miałbyś jakieś pomysły?
-
- Poznanie Kalandila było najlepszym z nich, teraz muszę się namyślić. Mam jednak starego przyjaciela w miejskiej straży, może on mi coś podsunie. Odkąd tylko urosło do swych rozmiarów, Linest przestało być tak bezpiecznie, jak kiedyś, a oni nie zawsze mają czas, ludzi, środki i możliwości, żeby zająć się wszystkim.
-
Keter “Magister” Escepek
Miał trochę czasu, więc tam zajrzał. -
Był to dość duży przybytek, na parterze niewielkiego domku, wyżej pewnie znajdował się dom właściciela, którego nie widziałeś. Jednak mogłeś dostrzec wiele jego towarów, umieszczonego w gablotach, witrynach czy wiszącego, stojącego lub leżącego swobodnie. Śmiało mogłeś powiedzieć, że było tu wszystko: Rozmaita broń, sztućce i zastawa, interesujące Cię księgi, zwoje i woluminy, ubrania, futra, narzędzia i wiele, wiele więcej, a wszystko to było w różnym stanie, wieku i jakości.
-
-Zdecydowanie preferowałbym walkę z jakimś bandyckim motłochem, niż wskakiwanie do gardła jakiejś dzikiej bestii, ciekawie będzie zaprowadzić gdzieś porządek, zupełnie jak jakiś bohater.
-
- Takim podobno żadna się nie oprze. - odparł ze śmiechem i wstał od stołu, klepiąc Cię po barku. - Załatw nam nocleg, przynajmniej na tydzień, później się zobaczy. A później rozejrzyj się po mieście, spotkamy się tu za godzinę. - dodał na odchodnym i wyszedł, aby załatwić swoje sprawy, zapewne związane właśnie z zapewnieniem Wam solidnej fuchy.
-
-Czyli mam godzinę dla siebie na zebranie jakichś funduszy i załatwienie noclegu, bułka z masłem.- Wstał od stołu spoglądając jeszcze na swoje obecne zasoby pieniężne, a później wyszedł z karczmy, nim wyszedł kiwnął głową kobiecie na do widzenia. Trzeba będzie możliwie jakoś dopomóc szczęściu, możliwe że stanie się to na rynku.
-
Nie był to poziom gwaru i skupisko ludzi jak w Gilgasz, dawnym Ruhn czy wielu innych miastach Verden, które były od Linest zwyczajnie większe. Jednak i tu mogłeś zauważyć kamieniczki i domy, których partery przerobiono na sklepy, a także rozstawione na samym rynku stragany i kramy lub pełniące tę rolę kupieckie bądź chłopskie wozy. Kupcy byli rodzimi, byli to też przyjezdni oraz okoliczni chłopi. Oferowali różne towary i usługi, od podkucia konia, przez płótna i sukna, na broni oraz prowiancie skończywszy. Tłum nie był gęsty, ale dość spory, w pobliżu kręciło się kilku miejskich strażników, pojedynczo albo parami, choć wątpiłeś, żeby było tu wielu kieszonkowców.
-
-Pora dopomóc trochę mojemu szczęściu- pomyślał sobie, a następnie ruszył się w stronę straganów, by przy nich głównie oglądać jakieś towary lub znaleźć coś co rzeczywiście przykułoby jego uwagę, może stanie się coś co jakoś go wzbogaci.
-
Próżno było tu szukać towarów luksusowych czy egzotycznych, choć kto wie? Może wystarczy poczekać na jakieś święto czy dzień targowy, a trafią to karawany Krasnoludów, Elfów, Nirgaldczyków czy innych mieszkańców odległych ziem, a wraz z nimi ich wyroby, których większość okolicznych mieszkańców zapewne nie widziała nawet na oczy. Teraz jednak były tu głównie produkty rodzime, takie jak podkowy, narzędzia wszelkiej maści, przeciętna broń, oraz wiele rodzajów jadła, napojów i podróżnego prowiantu, sprzedawanego bezpośrednio przez chłopów, którzy przybyli tu ze swoich wiosek, lub kupców, którzy uprzednio odkupili plony od nich taniej, aby tutaj sprzedać drożej.
-
Niestety ten dzień dzisiaj najpewniej nie nadejdzie, zważywszy na to, że posiada tylko godzinę. Zastanowił się przez chwilę, co mógłby uczynić, by się wzbogacić. Z jednej strony może zakupić garść podków i wcisnąć je paru ludziom mówiąc, że są szczęśliwe, ale to najpewniej się nie uda oraz nie zarobiłby na tym czegokolwiek. Możliwe, że znajdzie się jakaś perełka pośród tych prostych targowisk, dlatego też postanowił szukać dalej czegoś co mogłoby się wydawać cenne, a sprzedawca niezbyt o tym wiedział.
-
Odnalazłeś jedynie biżuterię, ale ta była zupełnym przeciwieństwem tego, czego szukałeś, bowiem kupiec zachwalał ją, jakoby była wykonana z najprawdziwszego złota i innych szlachetnych metali, Ty jednak wiedziałeś, że to podróbki, które nawet obok prawdziwego złota nie stały.
-
Keter “Magister” Escepek
Rzucił okiem, jakie to księgi były na sprzedaż, przy okazji zakładając na plecy wszystkie swoje ręce. Przynajmniej w ten sposób wyglądał poważniej, niż kiedy tutaj wchodził. Dobra mimika ciała to podstawa. -
Różne, od zbiorów wierszy, przez sagi i eposy sławiące dawnych bohaterów, mniej lub bardziej fikcyjnych, przez księgi historyczne i kartograficzne, na tych traktujących o Magii i przyrządzaniu różnych potraw skończywszy.
Wraz ze swoją towarzyszką dotarłaś do pierwszego większego miasta, jakie znajdowało się w pobliżu ruin zamku pełnego Duków, które to z kolei przejęły teraz Elfy z Leśnej Straży, czyli Linest, które znacząc się rozrosło od Twojej ostatniej wizyty. Jednak tej samej głównej bramy wciąż pilnowało kilku strażników, a jeden z nich wygłosił zananą wszem i wobec formułkę, na którą powinnaś odpowiedzieć.
-
Keter “Magister” Escepek
Wziął do ręki jedną o potrawach i zaczął ją przeglądać z użyciem jednej pary rąk, a do drugiej pary rąk chwycił jedną książkę o Magii, by zrobić z nią to samo. Oprócz wagi, mógł sprawdzić również, która wydawała się zawierać więcej wiedzy i była pożyteczniejsza. W teorii ta o Magii, ale należało być krytycznym.Amnesia Kelobi
- Amnesia Kelobi, najemniczka i łowczyni potworów, przychodzimy jak widać z stamtąd - tutaj wskazała kierunek, z którego przybyła - A przybyliśmy do Linest, by zostać na noc przed wyruszeniem w dalszą drogę. Nie, nie proś mnie o to, bym wymieniła nazwę tamtych ruin, bo nie mam najmniejszego nawet pojęcia, kto tak zaniedbał swoją siedzibę. -
Ta o potrawach na pewno była warta swojej ceny, bo, jeśli nie zostało to sfabrykowane, wyszła spod pióra, ręki i rondla słynnego niziołczego mistrza kuchni, którego rady, wskazówki i przepisy stosowali kucharze w całym Elarid, nawet na dworach arystokratów i rządzących monarchów.
Chyba rzeczywiście nie miał zamiaru drążyć tematu bardziej niż to konieczne i pozwolił Wam wejść.