Miasto Linest
-
- Takim podobno żadna się nie oprze. - odparł ze śmiechem i wstał od stołu, klepiąc Cię po barku. - Załatw nam nocleg, przynajmniej na tydzień, później się zobaczy. A później rozejrzyj się po mieście, spotkamy się tu za godzinę. - dodał na odchodnym i wyszedł, aby załatwić swoje sprawy, zapewne związane właśnie z zapewnieniem Wam solidnej fuchy.
-
-Czyli mam godzinę dla siebie na zebranie jakichś funduszy i załatwienie noclegu, bułka z masłem.- Wstał od stołu spoglądając jeszcze na swoje obecne zasoby pieniężne, a później wyszedł z karczmy, nim wyszedł kiwnął głową kobiecie na do widzenia. Trzeba będzie możliwie jakoś dopomóc szczęściu, możliwe że stanie się to na rynku.
-
Nie był to poziom gwaru i skupisko ludzi jak w Gilgasz, dawnym Ruhn czy wielu innych miastach Verden, które były od Linest zwyczajnie większe. Jednak i tu mogłeś zauważyć kamieniczki i domy, których partery przerobiono na sklepy, a także rozstawione na samym rynku stragany i kramy lub pełniące tę rolę kupieckie bądź chłopskie wozy. Kupcy byli rodzimi, byli to też przyjezdni oraz okoliczni chłopi. Oferowali różne towary i usługi, od podkucia konia, przez płótna i sukna, na broni oraz prowiancie skończywszy. Tłum nie był gęsty, ale dość spory, w pobliżu kręciło się kilku miejskich strażników, pojedynczo albo parami, choć wątpiłeś, żeby było tu wielu kieszonkowców.
-
-Pora dopomóc trochę mojemu szczęściu- pomyślał sobie, a następnie ruszył się w stronę straganów, by przy nich głównie oglądać jakieś towary lub znaleźć coś co rzeczywiście przykułoby jego uwagę, może stanie się coś co jakoś go wzbogaci.
-
Próżno było tu szukać towarów luksusowych czy egzotycznych, choć kto wie? Może wystarczy poczekać na jakieś święto czy dzień targowy, a trafią to karawany Krasnoludów, Elfów, Nirgaldczyków czy innych mieszkańców odległych ziem, a wraz z nimi ich wyroby, których większość okolicznych mieszkańców zapewne nie widziała nawet na oczy. Teraz jednak były tu głównie produkty rodzime, takie jak podkowy, narzędzia wszelkiej maści, przeciętna broń, oraz wiele rodzajów jadła, napojów i podróżnego prowiantu, sprzedawanego bezpośrednio przez chłopów, którzy przybyli tu ze swoich wiosek, lub kupców, którzy uprzednio odkupili plony od nich taniej, aby tutaj sprzedać drożej.
-
Niestety ten dzień dzisiaj najpewniej nie nadejdzie, zważywszy na to, że posiada tylko godzinę. Zastanowił się przez chwilę, co mógłby uczynić, by się wzbogacić. Z jednej strony może zakupić garść podków i wcisnąć je paru ludziom mówiąc, że są szczęśliwe, ale to najpewniej się nie uda oraz nie zarobiłby na tym czegokolwiek. Możliwe, że znajdzie się jakaś perełka pośród tych prostych targowisk, dlatego też postanowił szukać dalej czegoś co mogłoby się wydawać cenne, a sprzedawca niezbyt o tym wiedział.
-
Odnalazłeś jedynie biżuterię, ale ta była zupełnym przeciwieństwem tego, czego szukałeś, bowiem kupiec zachwalał ją, jakoby była wykonana z najprawdziwszego złota i innych szlachetnych metali, Ty jednak wiedziałeś, że to podróbki, które nawet obok prawdziwego złota nie stały.
-
Keter “Magister” Escepek
Rzucił okiem, jakie to księgi były na sprzedaż, przy okazji zakładając na plecy wszystkie swoje ręce. Przynajmniej w ten sposób wyglądał poważniej, niż kiedy tutaj wchodził. Dobra mimika ciała to podstawa. -
Różne, od zbiorów wierszy, przez sagi i eposy sławiące dawnych bohaterów, mniej lub bardziej fikcyjnych, przez księgi historyczne i kartograficzne, na tych traktujących o Magii i przyrządzaniu różnych potraw skończywszy.
Wraz ze swoją towarzyszką dotarłaś do pierwszego większego miasta, jakie znajdowało się w pobliżu ruin zamku pełnego Duków, które to z kolei przejęły teraz Elfy z Leśnej Straży, czyli Linest, które znacząc się rozrosło od Twojej ostatniej wizyty. Jednak tej samej głównej bramy wciąż pilnowało kilku strażników, a jeden z nich wygłosił zananą wszem i wobec formułkę, na którą powinnaś odpowiedzieć.
-
Keter “Magister” Escepek
Wziął do ręki jedną o potrawach i zaczął ją przeglądać z użyciem jednej pary rąk, a do drugiej pary rąk chwycił jedną książkę o Magii, by zrobić z nią to samo. Oprócz wagi, mógł sprawdzić również, która wydawała się zawierać więcej wiedzy i była pożyteczniejsza. W teorii ta o Magii, ale należało być krytycznym.Amnesia Kelobi
- Amnesia Kelobi, najemniczka i łowczyni potworów, przychodzimy jak widać z stamtąd - tutaj wskazała kierunek, z którego przybyła - A przybyliśmy do Linest, by zostać na noc przed wyruszeniem w dalszą drogę. Nie, nie proś mnie o to, bym wymieniła nazwę tamtych ruin, bo nie mam najmniejszego nawet pojęcia, kto tak zaniedbał swoją siedzibę. -
Ta o potrawach na pewno była warta swojej ceny, bo, jeśli nie zostało to sfabrykowane, wyszła spod pióra, ręki i rondla słynnego niziołczego mistrza kuchni, którego rady, wskazówki i przepisy stosowali kucharze w całym Elarid, nawet na dworach arystokratów i rządzących monarchów.
Chyba rzeczywiście nie miał zamiaru drążyć tematu bardziej niż to konieczne i pozwolił Wam wejść.
-
Keter “Magister” Escepek
Jaka była cena tej książki o potrawach? To mogło być interesujące, nawet jeżeli było sfabrykowane. A z pewnością było sfabrykowane, Linest nie było jakimś wielkim miastem z Białymi Krukami i oryginałami. Ciągle, w oczach Magistra, było to miasto o małym znaczeniu. Może już dawno to stwierdzenie powinno zostać zmienione, ale dopóki brakowało potężnych bibliotek i zgromadzenia naukowców, to tego poglądu nie zamierzał zmieniać.Amnesia Kelobi
Wkroczyła więc do miasta i rozejrzała się.
- Więc, gdzie idziemy najpierw? - stwierdziła, pytając się przyjaciółkę. -
Na tyle niska, że nie można było podejrzewać, aby był to oryginał, bo kupiec na pewno zdawał sobie sprawę, z czym ma do czynienia, ale jednocześnie za duża, aby była to nędzna kopia. Czyli jest jednak sfabrykowana, ale na tyle dobrze, że czynią ją to wartą uwagi, zwłaszcza za cenę ledwie czterdziestu złotników.
- Chyba tradycyjnie? - odparła pytaniem na pytanie i wskazała głową odpowiedni budynek. - Do karczmy?
-
Post startowy
Elka jak każdy nowo przybyły do miasta, siedziała w karczmie i raczyła się tutejszym piwem. Gavirel wraz ze swym opiekunem poszli rozejrzeć się po mieście i wkrótce mieli do niej dołączyć. To właśnie ten młody szlachcic był powodem jej trosk. Od czasu ich pierwszego spotkania nie odstępował od niej i poprzysiągł walczyć wraz z nią póki nie spłaci swego długu życia. Nie chodziło o to, że go nie lubiła, przeciwnie, cieszyła się z obecności przyjaciela, a spędzane chwile były od teraz dużo milsze. Problem tkwił w tym, że przez to jak niebezpieczne życie prowadziła, martwiła się aby nic mu się nie stało w czasie potyczek. Oczywiście Auriuss był magiem barier i nie odstępował go na krok, a sam Gaviriel mając 17 lat, uchodził już za mężczyznę wśród ludzi. Jednak w jej oczach, z uwagi wychowywanie się wśród rosłych Nordów, a także przez jego dziecięcą urodę , wydawał jej się dużo bardziej bezbronny oraz kruchy i nie wybaczyłaby sobie, gdyby z jej winy miał stracić życie. Ograniczyła liczbę branych zleceń, a jeśli już to robiła, były to monotonne eskorty, zwykle nie doprowadzające do żadnej walki. Jedna Gavriel w swej młodej awanturniczej krwi, pragnął wreszcie wzywania, a Elka wiedziała, że prędzej czy później będzie musiała na to pozwolić. Właściwie to miało się to wydarzyć już niebawem, bo właśnie po to przybyli do tego miasta. W okolicy pełno było osób szukających pomocy z napadającymi ich bandytami oraz irytującymi kreaturami. -
//No właśnie tak nie do końca, wciąż nie wiem, czemu postaci najemników ściągają tu tak tłumnie, ale raczej coś wymyślę.//
Rzeczywiście, ale odkąd tu przybyłaś to usłyszałaś już nieco o mieście i jego mieszkańcach, choćby zadziwiająco sprawnej straży miejskiej, która sama radziła sobie z bandytami i innymi zagrożeniami, ostatnio udało im się zabić nawet kilka Wilkołaków, a polowanie na potwory utrudniał Kalandil, pewien Elf, który miał monopol na tego typu usługi, a przez swoją renomę rzadko kiedy ktoś wynajmował w tym celu innych, chyba że byli tańsi, bo długouchy był nie tylko skuteczny, ale i drogi, jednak to, że ponoć delegacje mieszkańców odległych wsi i miasteczek terroryzowanych przez jakieś bestie trudniły się drogą aż tutaj, aby go wynająć, świadczyły same za siebie. -
//Ale przecież sam napisałeś, że " to istny raj dla najemników, głównie z racji licznych bandytów w okolicy, żerujących na wieśniakach i kupcach, bowiem to Linest przyjęło na siebie część szlaków handlowych przechodzących wcześniej przez Ruhn, a także dzikich zwierząt i najróżniejszych potworów." Ale dobra, to dopiero post startowy więc może po prostu przerzucę go do innego bardziej odpowiedniego i mniej obleganego tematu? //
-
//No jest to raj dla najemników, takich jak choćby Kalandil. Nie chodziło mi o to, że roboty nie ma w ogóle, jest, ale trzeba się raczej dostosować, bo część spraw rozwiązuje straż miejska, a na potwory poluje głównie ten jeden Elf. Kontynuuj tutaj, nie ma się sensu przenosić.//
-
Istotnie organizacja i skuteczność milicji robiła wrażenie, na pewno była lepsza niż ta w której kiedyś służyła. Sprawność służb miasta oraz monopol Kalandila sprawiły, że nie opcje zleceń jakich mogą się podjąć znacznie się zawężały. Jednak nie uważała tego za coś złego, cieszyła się w tym mieście tak dobrze rozwiązywano sprawę zła. Miasto warte było samego zobaczenia, więc ich podróż nie poszła na marne. Zawsze mogą ruszyć dalej. Choć zapytać też nie zaszkodzi, być może milicja będzie potrzebować przy czymś pomocy. Omówi tę sprawy z Gavrielem i Auriussem, kiedy wrócą.
-
Jeszcze nie wracali, coś ich najwidoczniej zatrzymało, ale sama przyznałaś, że milicja radzi tu sobie dość dobrze, więc nie martwiłaś się o nich aż tak, jakby to miało miejsce w Kasuss czy Nowym Gilgasz. Twoją uwagę przykuł za to inny gość, który dopiero co wszedł do karczmy. Nie był jakoś szczególnie specyficzny, nic w jego wyglądzie czy ubiorze nie było szczególnie interesujące, Twoją uwagę przykuło coś innego: Rasa. Był Nordem. W czasie swojej podróży widziałaś wielu ludzi, którzy za wojowników z mroźnego Karak’Akes mogliby uchodzić, ale on był z pewnością kimś, kto się tam wychował i spędził większość życia.
-
Widok pobratymcy w tak odległym miejscu na pewno był czymś miłym. Chętnie porozmawiałaby z nim i dowiedziała się co tutaj robi, ale tak takie nagłe zaczepienie nieznajomego i wypytywanie go, mogłoby by być przez niego źle odebrane. Pozostała więc na swoim miejscu, na razie ukradkiem zerkając na niego.