Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Zabrał się za dalsze odłączenie kończyn szkieletowi. Zaczął od nogi, później spróbował zająć się jego głową.
Rozczłonkowane truchło można wreszcie uznać za ostatecznie martwe.
Głowa nadal była?
Jeśli wcześniej chciałeś się go pozbyć, a jedną z najlepszych metod zabicia Nieumarłego wszelkiej maści to odcięcie łba to wniosek jest właściwie jeden.
‐No, jednego mniej.
Prawda. Reszta ruszyła dalej, nie było co się zatrzymywać.
Ruszył z nimi.
I jak na razie dziwny spokój oraz niepokojąca cisza.
Zawsze coś może je*nąć.
Ale nie teraz.
To dobrze. Dalej kontynuował marsz.
W końcu korytarz zmienił się w okazałą salę, w centrum której stał piedestał, a na wokół niego trzy sarkofagi.
‐Jej, to może być to. No chyba, że to zagadka logiczna.
‐ Obawiam się tego drugiego. ‐ mruknął Rivert. ‐ No, ale jest tylko jeden sposób, żeby się przekonać, nie?
‐Dziękuję, że się tak chętnie do tego zgłosiłeś. Wymownie zrobił krok w tył.
Pozostali również, a Rivert został sam i ruszył naprzód, psiocząc pod nosem na Was, na władcę Czarnego Słońca, na to miejsce i na tę misję.
Obserwował go, będąc w gotowości do udzielenia pomocy.
Mógł jej potrzebować choćby i teraz, bo chyba nie za bardzo wiedział, co ma zrobić.
‐Użyj głowy! To ten wyrostek na szyi!
‐ Zabawne. ‐ mruknął i podszedł do pierwszego z sarkofagów, próbując go otworzyć.