Szczyt Wron
-
Grzesio “Sierżant Szpon” Talon
- Wszyscy gotowi? Więc pora ruszać - stwierdził, po czym skierował się w stronę bramy, by opuścić siedzibę Stalowych i móc ruszyć na właściwe poszukiwania. - Unikamy jednak konfliktu z miejscowymi, dopóki nie zaczną stanowić zagrożenia. Jednakże, jeżeli nas zaatakują, lub maczali palce w zniknięciu Szefa, to mamy prawo do przeprowadzenia przesłuchań. -
Elfka oraz kilku najemników zostało w zamku, aby mieć pewność, że jeśli tamci wrócą, to nie zatoczą błędnego koła, ruszając na Wasze poszukiwania. Pozostali szli zwartą grupą za Tobą, niektórzy już dobyli broni, inni mieli dłonie na tyle blisko, aby sprawnie po niej sięgnąć. Wieśniacy na Wasz widok ustępowali Wam drogi lub chowali się po swoich chatach.
-
Grzesio “Sierżant Szpon” Talon
- Szukajcie jakikolwiek poszlak, które mogą nakierować nas na naszego szefa, jasne? - zwrócił się do najemników. - Nawet, jeżeli znajdziecie gdzieś jego gluta, to macie mnie o tym powiadomić, jasne?!
Po wydaniu tego prostego w odbiorze rozkazu spróbował znaleźć jakieś poszlaki dotyczące zaginięcia Szefa. Coś, cokolwiek, by samemu sobie dać nadzieję. -
Zgodnie z rozkazem, rozbiegli się po okolicy pojedynczo, parami lub trójkami, chcąc przeszukać jak największy obszar, ale i zachować ostrożność, w grupie zawsze bezpieczniej, a mieli powody do niepokoju. Sam nie znalazłeś nic ciekawego, nic co mogłoby choć trochę naprowadzić Cię na trop zaginionych najemników.
- Szefie! - krzyknął z oddali jeden z najemników, machając do Ciebie dłonią. -
Grzesio “Sierżant Szpon” Talon
Ruszył natychmiast w jego kierunku, starając się zorientować, do kogo należał ten głos. Brzmiał jak Bartuoh, ten ludzki kusznik, lecz to równie dobrze nie mógł być on. No cóż, zobaczy, jak tam dotrze. -
Twój słuch cię nie zawiódł i to był on. Mierzył ze swojej broni do skulonej z przerażenia kobiety obejmującej dwoje dzieci. Nim zdołałeś zadać pytanie lub kazać mu wyjaśnić tę sytuację, ten wskazał ruchem głowy na prosty, płócienny worek, który leżał w chacie, gdzie się znajdowaliście.
- Zabili ich, sucze syny, pozabijali wszystkich. - lamentował z mieszanką smutku i wściekłości w głosie, co mogło się źle skończyć, biorąc pod uwagę, że był uzbrojony i miał na kim się wyżyć, gdyby potrzebował. -
Grzesio “Sierżant Szpon” Talon
Ciężko westchnął i otarł twarz.
- Jest to, o czym myślę, Bartuoh? - zapytał. - Głowy? W takim razie, jeżeli strzelisz, to będziemy sprawcy szukać dalej, niż chciałby tego szef. Jeżeli ich przesłuchamy, to pomścimy ich dłużej. -
Kilka mięśni drgnęło mu zauważalnie na twarzy, ale zdjął palec ze spustu, wciąż mierząc z kuszy do przerażonych wieśniaków.
- Nie chcą gadać, ale da mi szef kilka godzin i przyznają się do wszystkiego. Albo nie przyznają się już do niczego. -
Grzesio “Sierżant Szpon” Talon
-- Masz pozwolenie. – odwrócił się i wskazal na innego najemnika. – Zajmij się tym workiem. To nie jest coś, co powinno się dostać w ręce innych. Reszta, na zewnątrz. -
Zachęceni kilkoma okrzykami najemnika, wieśniacy pospiesznie opuścili chatę, wraz z nimi twoi podwładni. Niektórzy z mieszkańców osady wyszli ze swoich domostw, inni patrzyli przez okna czy uchylone drzwi na całą awanturę.
-
Grzesio “Sierżant Szpon” Talon
Sam usiadł na progu, zastanawiając się, co teraz zrobić. Nie podobała mu się cała ta sytuacja. Szlag, nie podobała? Nienawidził jej. Bał się jej. Nie chciał stracić swojego przyjaciela. Nie chciał stracić nikogo z ekipy. I jeszcze ta biedna Elfka, która uciekła w nadziei na lepsze życie. Spróbował ją znaleźć wśród tego całego zamieszania. Biedna. Nie musiała tego oglądać. -
Nim odnalazłeś Elfkę, rzuciło się ku tobie kilku wieśniaków, zostali jednak solidnymi razami sprowadzeni do parteru, czyli dokładnie tam, gdzie ich miejsce.
- Dobrodzieju. - wysypał jeden po czym dostał solidnego kopa w żebra, przez który nie powiedział już nic, a tylko zwijał się z bólu.
- Pane, my nie winowate! - krzyknął inny, choć wiedział, co go spotka, i rzeczywiście, za samo odezwanie się i jemu się oberwało.
- Winowate, niewinowate, chuj nas to obchodzi! - wydarł się do niego kusznik i kopnął go jeszcze kilka razy. - Będziecie wieszate na drzewie, wy głupie kmioty, jasne?! -
Grzesio “Sierżant Szpon” Talon
-- Lepiej zastanówcie się, nim cokolwiek więcej powiecie – odparł. – Od tego zależy, jaka będzie forma waszej kary. I lepiej nie zmyślajcie, nienawidzę kłamców. -
Widocznie przerażeni, nie bez powodu, milczeli dłuższą chwilę aż kusznik uderzył jednego swoja bronią na tyle mocno, że zachwiał się i upadł na ziemię.
- Gadać, to może pożyjecie dłużej. A jak nic nie będziecie gadać, to zawiśniecie już teraz.
Rzeczywiście, kilku najemników wieszało już pętle na pobliskim drzewie, choć decyzja, czy ukarać chłopów na miejscu, czy zaprowadzić ich do zamku Stalowych i wydać ich w ręce, aby zdecydowali o ich losie, należała do ciebie. Nie żeby robiło to im różnicę, w obu wypadkach szanse na przeżycie mają niemałe.
- Pane. - powiedział w końcu do ciebie jeden z chłopów. - Pane, nie my, naprawdę. Kiedyś tu byli tacy, co się kryli w lesie, walczyli ze Stalowymi Panami. I wtedy chłopy im pomagały. Ale potem ich pozabijali, i tamtych, i chłopów, i chłopi wrócili do pracy, nie buntowali się. Ale ci, co siem buntowali, nie wszyscy zginęli albo uciekli, niektórzy tu zostali. Czają siem w lasach i mówią, że jak im nie damy jeść, to nas zabiją. To już nie są ci sami, co nam pomagali kiedyś i mówili, że walczą za nas. Boim się, to i dajem. Tych tu waszych to my żeśmy ugościli jak tradycja każe, ale potem oni przyszli, napadli ich nagle i tyle. A czemu nam podrzucili te głowy to ja nie wiem, pane, ale nie my ich zabili! -
Grzesio “Sierżant Szpon” Talon
-- Ci twoi barbarzyńcy, których opisujesz, zabili naszych przyjaciół, druhów, a w niektórych przypadkach nawet członków rodzin. Także macie jedyną szansę w swoim życiu, by powiedzieć nam wszystko, co wiecie i udzielić nam wszelkiej pomocy, jaką sobie zażyczymy – odparł, ciągle gorąco myśląc. Teraz on był ich przywódcą? Psiamać. Dlaczego to tak się musiało skończyć? – Pierwszą rzeczą, jaką zrobicie, będzie oddanie waszych zapasów Stalowym. Będą wam przydzielać racje, które was wykarmią, ale nic ponad to, co sami zjecie. Niech barbarzyńcy zmierzą się z głodem – odparł. – To był rozkaz. Zrealizować natychmiast, a Stalowym wyjaśnić, o co chodzi. -
Przejąłeś dowodzenie, bo nikt inny się do tego nie kwapił. Wciąż żyli najemnicy, którzy byli w tej kompanii dłużej niż ty, więc istniała szansa, że będziesz mógł komuś przekazać władzę lub zorganizować wybory nowego przywódcy, aby zdjąć z siebie odpowiedzialność.
Chłop w milczeniu pokiwał głową i przekazał polecenie innym, z których dwóch pobiegło pędem gościńcem do najbliższego zamku czy innego miejsca, w którym mogliby odnaleźć Stalowych, zaś ten, z którym rozmawiałeś, wciąż czekał, niepewny swojego losu i twoich dalszych poleceń. -
Grzesio “Sierżant Szpon” Talon
Spojrzał się na niego. Szlag. Powinien go ukarać dla przykładu i jako ostrzeżenie dla reszty wieśniaków, co czeka tych, którzy ośmielą się zadziałać przeciwko im, najemnikom… z drugiej strony Elfka. Nie chciał, by to widziała. Nie chciał jej “popsuć”, zniekształcić jej sumienie, jak przed laty zrobił to ze sobą i co zrobili ze sobą inni najemnicy. Była niewinna. A jednak, coś zrobić musiał.
-- Powiedz mi, jaka w tym regionie jest kara za morderstwo? – zadał pytanie, przybierając groźny wygląd twarzy. Wieśniak dopuścił do tego. Jak również jako zwykły wieśniak musiał wiedzieć, że przyjdzie mu oberwać za innych, którzy się ulotnili. Dlatego też zadał to oczywiste pytanie z oczywistą odpowiedzią. -
- Jak takie zwykłe, to toporem ścina się łeb. A jak takie okrutne albo dużo osób się pozabijało, to Stalowe Pany majo sposoby. Jednego kiedyś kołem od woza łamali, innych na żywca w ziemi zakopali albo spalili.
-
Grzesio “Sierżant Szpon” Talon
Pokiwał głową w milczeniu.
-- Jak tutaj wrócimy, ma stać wybudowany stryczek z zapadnią. Mam nadzieję, że spodziewasz się, do czego dojdzie, prawda? – zagroził mu. – Oraz co może się stać, jak nie posłuchasz rozkazu? -
- Pójde no po cieśle. - odparł tamten, dużo bledszy niż wcześniej. - Co jeszcze?