Przełęcz Martwego Orka
-
-
-
-
Kuba1001
‐ Gdybym mógł opisałbym komuś moje przygody. Powstała by całkiem niezła opowieść przygodowa. ‐ powiedział i dodał nieco ciszej i posępniej. ‐ Lub dramat. Bezpośrednio przed przybyciem do Kassus byłem podróżnikiem. Zabijałem po to by przeżyć. ‐ rzekł i dodał pospiesznie: ‐ Nie, nie byłem rozbójnikiem. Zabijałem zwierzęta by mieć co jeść. Od czasu do czasu walczyłem też z wędrownymi bandami Goblinów czy innych potworów. Raz udało mi się zabić bandę Gnolli, która napadła na małą wioskę. Nie spodziewałem się pochwał, ale też nie przewidziałem reakcji wieśniaków. W podzięce za ratunek pogonili mnie z bronią i pochodniami, a nawet wysłali za mną najemników. Uciekłem, ale pozostał uraz. Nie tylko blizny, ale to, że mimo mojej postawy zostałem odtrącony. Cóż… Nie mam im tego za złe. Chyba każdy uciekałby przed Mrocznym Elfem, mistrzem zdrady i skrytobójstwa, władającym złą Magią. Ech… Tak właśnie widzi mnie większość ludzi. I nie tylko ludzi. Mimo to pewien Krasnolud okazał mi życzliwość. Nazywa się Buenor. Jest naczelnikiem tutejszego fortu. On i jego ludzie lubili gdy opowiadałem im o swoich przygodach pośród Mrocznych Elfów. Nie mogli też nie docenić mojej pomocy w czasie kilku bitw. Jednak otwarty świat wzywał i w końcu opuściłem Krasnoludy. Gilgasz, Linest, Argent. Wszędzie mnie odtrącono. Nawet w Ruhn ‐ stolicy prawa i porządku, gdzie wszyscy są równi. W sumie to chyba wyszło mi to na dobre. Odszedłem z bram miasta niecałe dwa dni przed atakiem. Później trafiłem do Kassus i tam zatrudniłem się u lokalnego watażki w roli ochroniarza. A potem spotkałem Ciebie i tym sposobem trafiłem tu. Kiedyś mogę opowiedzieć Ci o moim życiu pośród pobratymców, ale te nie jest już tak barwne.
-
-
-
Lunaaax
‐ Interesujące życie ‐ skomentowała nie za cicho, nie za głośno.
Po chwili postanowiła opowiedzieć w dużym skrócie swój dotychczasowy żywot. No bo o towarzyszach trzeba coś wiedzieć, nie? A że on już opowiedział trochę o sobie, to teraz nadszedł jej czas, by zrobić to samo.
‐ Ja tam tylko żyłam od urodzenia w swojej rodzinnej wsi, a podróżowałam tylko po najbliższych okolicach oddalonych od niej. Nagle, pewnego wieczoru pojawił się ten krwiopijca i porwał mnie w nocy. Tak znalazłam się w Kassus, w pałacu łysego gbura, gdzie doszło do naszego spotkania. W sumie to nawet się z tego cieszę, bo jesteś interesującą osobą ‐ uśmiechnęła się delikatnie w stronę Drowa.// Chyba przeczytam tę trylogię. Warto?
-
Kuba1001
//Dostępne w formie e ‐ booków. Polecam wszystkie siedemnaście części. To znaczy przeczytałem pięć i jestem w połowie szóstej, ale R.A. Salvatore raczej nie spieprzył reszty :V//
‐ Samotny Drow. Bezgłośna Klinga. Takie kiedyś nosiłem przydomki. Teraz właściwie nie wiem kim jestem. Renegatem? Banitom? Wygnańcem? ‐ rozważał, ale zanim zdążyłaś odpowiedzieć podniósł w górę dłoń: ‐ Nadchodzą. Tuzin uzbrojonych Orków, idą dwiema grupami w stronę wejścia. ‐ Gdy skończył mówić spokojnie schował broń i rozłożył się na ziemi udając, że śpi. -
-
-
-
Kuba1001
Gdy Orkowie byli na tyle blisko, że czuć było smród ich ciał Drow niespodziewanie podskoczył i jeszcze w powietrzu wyjął sejmitary. Stanął przed Tobą z bronią gotową do użytku.
‐ Żeby nie było, że nie ostrzegałem: Odejdźcie, a zachowacie życie. ‐ powiedział na tyle spokojnie, na ile pozwalała ta sytuacja. -
-
Kuba1001
Orkowie nie wycofali się, ale zwlekali nieco z atakiem. Pewnie nawet tutaj dotarła reputacja Mrocznych Elfów.
Mimo to, wykazując znaną dla tej rasy odwagę ‐ lub głupotę ‐, zaatakowali.
Pierwszy z nich próbował pchnąć Drowa w brzuch swoją włócznią. Jeden z sejmitarów sparował grot, a drugi przeciął broń w pół, czyniąc ją bezużyteczną.
Kolejny Ork wykonał zamach dwuręcznym toporem starając się pozbawić Drizzta głowy lub przynajmniej go ogłuszyć. Żaden z manewrów się nie udał. Oba miecze sparowały cios, a wtedy Ork i Drow siłowali się chwilę. Elf wiedział, że w tym przypadku Ork go przewyższa, więc szybko odskoczył, a przeciwnik znalazł się na ziemi.
‐ Przecież ostrzegałem. ‐ rzucił z lekkim uśmiechem przykładając ostrze do pleców leżącego Orka i celując z drugiej broni w następnego. -
-
Kuba1001
‐ Spi***alaj! ‐ ryknął ten leżący na ziemi.
‐ Grzeczniej… ‐ upomniał go Drow przyciskając nieco czubek broni między jego łopatki.
Ten stojący nie wyglądał na zbytnio rozmownego, ale po chwili krzyknął:
‐ Atak! Zabić gnoja!
Z tymi słowami rzucił się na Drizzta, ale nabił się na klingę jego broni. Drugi wstał i zaczął siłować się z Elfem. Jednak problemem było dziesięciu Orków, którzy niemal natychmiast weszli z bronią gotową do walki. -
Lunaaax
Jasna cholera, że też nie miała jak mu pomóc. Gdyby miała jakąś broń przy sobie, to by się pewnie ‐w odruchu‐ desperacko rzuciła jednego z napastników.
‐ Uważaj na siebie ‐ rzekła do Drizzta, by po chwili krzyknąć do reszty‐ Tacy z was silni, że w dwunastkę napadacie na dwóch podróżujących?
Rozejrzała się po okolicy. Zapewne marne szanse na schowanie się.//Swoją drogą, ciekawie by wyglądało. Szesnastolatka bez większego załatwienia z boju kontra Ork. Walka z góry przereklamowana. :vv
-
Kuba1001
//To była by dość krótka walka.//
Elf wykonał dość niespodziewany manewr, gdy zdzielił Orka z główki, a po odzyskaniu kontroli nad sytuacją przebił go sejmitatem.
Tu jednak pojawił się problem. Zostało dziesięciu Orków, dość pewnych siebie i rozwścieczonych śmiercią towarzyszy. Pierwsi dwaj padli od szybkich ciosów Drowa, ale pozostali zwarli szereg i starali się znaleźć lukę w jego obronie.
Ty natomiast mogłaś schować się za średniej wielkości głazem, ale wielkiej ochrony on nie zapewni. -
-