Dzikie Pogranicze
-
-
Kuba1001
Chwytu uniknąłeś, ale niestety, po ciosie maczugę padłeś na ziemię, ledwo przytomny przez ból, który wywołał cios, jaki pogruchotał Twój bark. Szczęśliwie Ork nie ma jak Cię dobić, bo sam padł na ziemię ranny i ogłupiały z bólu, zaś Ty po chwili poczułeś, że ktoś odciąga Cię w zarośla za zdrową rękę.
-
-
Kuba1001
Był to jeden z najemników, choć nie miałeś bladego pojęcia który dokładnie, mimo czasu, jaki spędziliście razem, nie nawiązałeś tu wielu nowych znajomości. Mężczyzna zostawił Cię w wysokiej trawie, gdzie byłeś niewidoczny, jeśli się nie ruszałeś, i wrócił biegiem na miejsce bitwy, w końcu tam przyda się bardziej, niż przy Tobie, zwłaszcza że żyłeś i Twojemu życiu nie zagrażało żadne niebezpieczeństwo.
-
Zohan666
//Właściwie to mam takie pytanie. Niby gram już tu od dwóch lat i moja postać zna się coś tam na alchemii, ale dalej nie wiem pewnej rzeczy. Jak może taką np. miksturę leczenia zrobić? W Kąciku alchemicznym jest tylko podana historia owej mikstury, co ona robi itp. Trzeba mieć jakieś przyrządy i odpowiednie składniki czy jakoś inaczej?//
Pomacał palcami swój uszkodzony bark i spróbował oszacować jego stan. Gdy już to zrobił, to wziął w dłoń jakiś kamień, który mógłby nawet w najmniejszym stopniu pomóc mu w ewentualnie obronie, i czekał aż ktoś po niego przyjdzie.
-
Kuba1001
//Trzeba, niestety. Nie jesteś w stanie zrobić jej z byle czego i na szybko, na polu bitwy.//
Taki kamień to marne pocieszenie w wypadku dwumetrowego dzikiego Orka, ale fakt, dzięki niemu możesz chociaż ginąć z czystym sumieniem.
Na szczęście gdy odgłosy bitwy ucichły zobaczyłeś Leifa, krwawiącego obficie z prawego przedramienia, choć widząc Cię, bez słowa pomógł Ci wstać.
‐ Wygraliśmy. ‐ powiedział, choć było to oczywiste, nawet Ci bardziej “cywilizowani” Orkowie z Hordy czy Księstwa nie mają w zwyczaju brać jeńców, więc co dopiero te dzikusy? ‐ Pięciu nie żyje, reszta to ranni. Jak się trzymasz? -
-
Kuba1001
Podał Ci prawą dłoń, stawiając Cię na równe nogi i krzywiąc się przy tym z bólu. Gdy wstałeś, zauważyłeś, że mówił prawdę: Niewielu najemników trzymało się na nogach, a jeśli już, to nieśli rannych kompanów, ich wyposażenie, mięso z upolowanych zwierząt i tak dalej. Może i wygraliście tę potyczkę, ale za jaką cenę?
-
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Podszedł. Był mężczyzną po czterdziestce, z widocznymi siwymi włosami, choć większość pozostawała jeszcze w naturalnym, kasztanowym kolorze. Pocierając krótką kozią bródkę, zastanawiał się nad czymś, przyglądając Ci się.
‐ Widzę, że otrzymałeś niezbędną pomoc, więc pozwól mi zająć się innymi. ‐ burknął i wstał, zabierając się do odejścia. -
-
Kuba1001
Mag ponownie nachylił się nad Tobą, jakby badał Twoją ranę, ale odezwał się szeptem:
‐ Nie tak głośno, bo nagle będę musiał wyleczyć wszystkich, a nie jestem w stanie, a nie chcę, żeby mnie któryś zadźgał we śnie za to, że nie pomogłem jemu albo jego kompanowi. Wezmę trzydzieści sztuk złota od łebka. Zadowolony? -
-
Kuba1001
Zabrał sakiewkę i przeliczył monety, chowając ją do rękawa szaty. W odpowiedzi jedynie skinął głową i strzyknął palcami, a po kilku chwilach, jakie zajęły mu wymamrotanie zaklęcia, wypuszczenie z palców mlecznobiałej mgły, zaklęcia znieczulającego, i wyleczenia obrażeń samymi dłoniami, które otaczała zielona poświata. Gdy skończył, zajął się też Leifem i odszedł do swoich zajęć.