Dzikie Pogranicze
-
-
Kuba1001
Był to jeden z najemników, choć nie miałeś bladego pojęcia który dokładnie, mimo czasu, jaki spędziliście razem, nie nawiązałeś tu wielu nowych znajomości. Mężczyzna zostawił Cię w wysokiej trawie, gdzie byłeś niewidoczny, jeśli się nie ruszałeś, i wrócił biegiem na miejsce bitwy, w końcu tam przyda się bardziej, niż przy Tobie, zwłaszcza że żyłeś i Twojemu życiu nie zagrażało żadne niebezpieczeństwo.
-
Zohan666
//Właściwie to mam takie pytanie. Niby gram już tu od dwóch lat i moja postać zna się coś tam na alchemii, ale dalej nie wiem pewnej rzeczy. Jak może taką np. miksturę leczenia zrobić? W Kąciku alchemicznym jest tylko podana historia owej mikstury, co ona robi itp. Trzeba mieć jakieś przyrządy i odpowiednie składniki czy jakoś inaczej?//
Pomacał palcami swój uszkodzony bark i spróbował oszacować jego stan. Gdy już to zrobił, to wziął w dłoń jakiś kamień, który mógłby nawet w najmniejszym stopniu pomóc mu w ewentualnie obronie, i czekał aż ktoś po niego przyjdzie.
-
Kuba1001
//Trzeba, niestety. Nie jesteś w stanie zrobić jej z byle czego i na szybko, na polu bitwy.//
Taki kamień to marne pocieszenie w wypadku dwumetrowego dzikiego Orka, ale fakt, dzięki niemu możesz chociaż ginąć z czystym sumieniem.
Na szczęście gdy odgłosy bitwy ucichły zobaczyłeś Leifa, krwawiącego obficie z prawego przedramienia, choć widząc Cię, bez słowa pomógł Ci wstać.
‐ Wygraliśmy. ‐ powiedział, choć było to oczywiste, nawet Ci bardziej “cywilizowani” Orkowie z Hordy czy Księstwa nie mają w zwyczaju brać jeńców, więc co dopiero te dzikusy? ‐ Pięciu nie żyje, reszta to ranni. Jak się trzymasz? -
-
Kuba1001
Podał Ci prawą dłoń, stawiając Cię na równe nogi i krzywiąc się przy tym z bólu. Gdy wstałeś, zauważyłeś, że mówił prawdę: Niewielu najemników trzymało się na nogach, a jeśli już, to nieśli rannych kompanów, ich wyposażenie, mięso z upolowanych zwierząt i tak dalej. Może i wygraliście tę potyczkę, ale za jaką cenę?
-
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Podszedł. Był mężczyzną po czterdziestce, z widocznymi siwymi włosami, choć większość pozostawała jeszcze w naturalnym, kasztanowym kolorze. Pocierając krótką kozią bródkę, zastanawiał się nad czymś, przyglądając Ci się.
‐ Widzę, że otrzymałeś niezbędną pomoc, więc pozwól mi zająć się innymi. ‐ burknął i wstał, zabierając się do odejścia. -
-
Kuba1001
Mag ponownie nachylił się nad Tobą, jakby badał Twoją ranę, ale odezwał się szeptem:
‐ Nie tak głośno, bo nagle będę musiał wyleczyć wszystkich, a nie jestem w stanie, a nie chcę, żeby mnie któryś zadźgał we śnie za to, że nie pomogłem jemu albo jego kompanowi. Wezmę trzydzieści sztuk złota od łebka. Zadowolony? -
-
Kuba1001
Zabrał sakiewkę i przeliczył monety, chowając ją do rękawa szaty. W odpowiedzi jedynie skinął głową i strzyknął palcami, a po kilku chwilach, jakie zajęły mu wymamrotanie zaklęcia, wypuszczenie z palców mlecznobiałej mgły, zaklęcia znieczulającego, i wyleczenia obrażeń samymi dłoniami, które otaczała zielona poświata. Gdy skończył, zajął się też Leifem i odszedł do swoich zajęć.
-
-
Kuba1001
Wszystko to Ci się udało, ponieważ byłeś przeraźliwie głodny, zmęczony i spragniony po polowaniu i walce z Orkami, a najemnicy przekonali kupca, aby nie próbował teraz zmieniać lokalizacji obozu. Jednakże i tak Cię obudzono, wieczorem, ponieważ wtedy wszyscy mieli być na nogach, gdyż obawiano się odwetowego ataku Orków.