Dolina Czarnej Wody
-
Oktawiusz “Zielony” Fliopottevium
-- Ośmielę się zauważyć, że bitwa nie jest przesądzona – odparł Oktawiusz, kończąc swoją porcję gulaszu. – A jeżeli nawet sprawy źle się potoczą, to obie strony będą miały rannych, którymi ktoś będzie musiał się zająć. -
- Jeśli dostaniemy się do niewoli to myślisz, że pozwolą ci opatrzeć swoich wojowników? Przecież musieli sobie jakoś z tym radzić wcześniej, mówię wam, my mamy najwięcej interesu w tym, żeby Krzyżowcy wygrali. - powiedział Mag.
Tymczasem obie armie ustawiły się już naprzeciwko siebie i po krótkiej chwili Nordowie ruszyli do ataku na most. Walka bardzo przypominała tą, która rozegrała się tu poprzedniego dnia, choć tym razem Nordowie nie zamierzali zmrozić rzeki, aby ułatwić sobie przejście. Wydawało ci się, że ich atak jest również o wiele słabszy, niż ostatnio, być może poza utratą swoich ludzi stracili również ducha walki? Gdyby tak było, bitwa byłaby już prawie wygrana.
- Zwiadowca! - usłyszałeś nagle, nie mając póki co wiele do roboty, bo rannych było niewielu i zajmowali się nimi zwykli cyrulicy, ponieważ rany nie były szczególnie poważne. Rzeczywiście, dostrzegłeś gnającego ku obozowisku Krzyżowców zwiadowcę na koniu. Nie był ranny, ale za to śmiertelnie przerażony, widziałeś to wiele razy w oczach tych pacjentów, którzy byli świadomi swego losu, ale się z tym nie pogodzili. Jego koń wyglądał jeszcze gorzej, gdy zwiadowca zatrzymał się w obozie jego wierzchowiec zdawał się być na skraju wytrzymałości i nie zdziwiłbyś się, gdyby nagle padł trupem.
Zwiadowcę otoczyli ciekawscy uchodźcy, cyrulicy, Magowie, dowódcy armii Krzyżowców i wszyscy inni, którzy akurat byli w obozie i nie mieli nic do roboty, oczekując na wieści.
- Nordowie! Nordowie na drugim brzegu! - krzyknął tamten, gdy w końcu zdołał wydobyć z siebie głos.
- To już wiemy. - odparł jeden z oficerów, wskazując na armię wojowników z mroźnej tundry po przeciwnej stronie mostu, a kilka zgromadzonych osób zareagowało śmiechem.
- Nie! Nie! Nic nie rozumiecie! Widziałem wielkie mosty z lodu twardego niczym skała! Przerzucili nimi część sił na ten brzeg rzeki, chcą nas wziąć w kleszcze!
W połowie jego wypowiedzi śmiechy ucichły, a gdy skończył, w obozie panowała zupełna cisza, nie licząc jęków nielicznych rannych i toczonej na moście bitwy. Potem wybuchł chaos, jakby Nordowie już znaleźli się w obozie, choć było im do tego daleko. Jedynie oficerowie zachowali spokój i próbowali uspokoić resztę, część zabrała zwiadowcę, aby wypytać go o szczegóły, inni zajęli się uspokajaniem tłumu czy organizowaniem obrony, co nie było łatwe, bowiem im więcej ludzi zabiorą z mostu, tym łatwiej Nordom będzie go przekroczyć. Uchodźcy z drugiego brzegu mimo wszystko wciąż panikowali, płakali, wznosili modły do Pradawnych, a niektórzy spakowali skromny dobytek i uciekli, nie chcąc czekać tu na nieuniknione. -
Oktawiusz “Zielony” Fliopottevium
Widząc całe te zamieszanie, chaos wywołany widmem zbliżającego się zagrożenia, Oktawiusz zdał zmieszany, po czym z wolna spojrzał się na rękawicę. Jedyny znany mu artefakt, który pozwalał na kontrolowanie Chimery. Tej, która mu do tej pory towarzyszyła. Jeszcze raz spojrzał się na chaos w obozowisku, na rannych i tych, któzy nie mogli się bronić, a następnie podjął decyzję. Oddalił się i ukrył w lesie, poza widokiem innych osób, dodatkowo pomagając sobie kolorem swoich ubrań, po czym przywołał Chimerę do siebie. Stworzenie tak niebezpieczne mogło dzisiaj ocalić wiele istnień… kosztem istnień, którzy chcieli ich zabić. -
Nikt nie zauważył twojego zniknięcia w całym tych chaosie. Przywołana bestia pojawiła się szybko, niemal niezauważenie i bezszelestnie, godne podziwu przy jej gabarytach. Wlepiła w ciebie wszystkie pary oczu, siadając na zadzie kilka metrów od ciebie.
-
Oktawiusz “Zielony” Fliopottevium
-- Dobrze… posłuchaj mnie. Na tę stronę rzeki podobno dostali się Nordowie, którzy zmierzają do tego obozu. Nie zdążymy ewakuować wszystkich rannych, a nie możemy też stracić tej pozycji w dolinie. Dlatego chciałbym ciebie poprosić, żebyś ich spowolnił, zaskoczył ich i wystraszył. Wolałbym uniknąć tego, żebyś się z nimi zmierzył w otwartej walce, ale może odciągniesz kilku w gląb lasu i się z nimi rozprawisz? Wyjątkowo nie mam nic przeciwko, żebyś upolował kilka istot rozumnych, zwłaszcza, że zagrażają wielu niewinnym. Więc, czy byłbyś skłonny to dla mnie zrobić? -
Nie mogłeś spodziewać się żadnej składne odpowiedzi, ale skoro bestia znów zniknęła w zaroślach po usłyszeniu polecenia, to najpewniej ruszyła je wykonać. Nigdy cię przecież nie zawiodła. A teraz był bardzo zły moment na pierwszy raz.
-
Oktawiusz “Zielony” Fliopottevium
Licząc, że Chimera jednak spełni swoje zadanie, wrócił do obozu, by zająć się rannymi, jak i też pomóc w przygotowywaniu obrony tego miejsca. -
I tu był problem, bo w obozie panował chaos. Większość żołnierzy walczyła z Nordami na moście, tu zostały tylko odwody plus dowództwo. Problemem byli przede wszystkim uchodźcy, którzy pałętali się dosłownie wszędzie, wielu starło się wykraść jedzenie z zapasów Krzyżowców, na podróż, inni starali się uciec na własną rękę bez tego. Niektórzy ranni, przynajmniej ci z lżejszymi ranami, postanowili iść w ich ślady, a ci, których stan uniemożliwiał ucieczkę lamentowali lub modlili się do Pradawnych o ratunek. Tobie też przeszło przez myśl, żeby stąd uciec, póki masz szansę…
-
Oktawiusz “Zielony” Fliopottevium
Nawet gdyby chciał, nie mógł. Jego misją było przynoszenie ulgi i ratunku każdemu, nie patrząc na to, kim byli. Z taką misją szkolił się Magii Leczenia, z taką ją ukończył i według niej żył. Umiał się bronić, fakt. Jednakże, dopóki mógł, to pomagał. -
Pomagałeś więc, jak mogłeś, ale nie zdało się to na wiele, gdy do twoich uszu doszedł dźwięk przypominający bębny. Dopiero po chwili zdałeś sobie sprawę, że to nie do końca to, ale dźwięk broni uderzającej o tarcze. Nordowie nadchodzili, a naprzeciw nich zaczął formować się zwarty szyk piechoty Krzyżowców: mur tarcz włóczników, wspomaganych na flankach przez halabardników, przed którymi ustawili się łucznicy i kusznicy, a za nimi cięższa piechota z dwuręcznymi mieczami i oficerowie. Nie było to wiele w porównaniu do armii walczącej na moście, ale może wystarczyć, jeśli Nordowie nie przełamią szyku ani nie okrążą wojowników Argentu. Gdyby tak się stało, a dowódcy nie zdołaliby w porę wysłać posiłków z mostu, los wszystkich żołnierzy, medyków i uchodźców byłby przypieczętowany.
-
Oktawiusz “Zielony” Fliopottevium
Cóż, postąpił wbrew rozsądkowi i został tutaj, by realizować swoją misję. Teraz nie widział odwrotu, dlatego też, nie słysząc nowych rozkazów i wiedząc, że niedługo będzie tutaj więcej rannych, zabrał się za tych już znajdujących się w obozie, by zwolnić trochę miejsca kolejnym. Jednocześnie też, w głębi ducha, liczył na sukces Chimery nad Nordami, zwłaszcza, że tych już słyszał. -
Nie było już wielu rannych, których mogłeś pomóc, więc w zasadzie jedyne, co ci pozostało, to obserwować bitwę i czekać na jej wynik. Chwilowo wydawał się on zadowalający, Nordowie (dzięki poświęceniu odważnego zwiadowcy, który przypłacił swoją misję życiem) nie zyskali pełnego efektu zaskoczenia, zamiast wpaść na zdezorganizowane tyły Krzyżowców, spotkali się z twardym oporem obrońców, choć wciąż nielicznych. Barbarzyńcy przeważali co najmniej dwa do jednego, nawet mimo tego, że nim doszło do zwarcia, kusznicy i łucznicy Krzyżowców zadali im straty. Oni odpowiedzieli na bliższym dystansie przy pomocy oszczepów i toporków do rzucania, po czym ich wojownicy, osłaniając się tarczami oraz atakując mieczami, młotami i toporami, próbowali przerwać zwarty szyk obrońców.
-
Oktawiusz “Zielony” Fliopottevium
Wiedząc, że możliwości ucieczki zostały już znacząco ograniczone, pozostał na swojej pozycji, obserwując przebieg wydarzeń, jakie tutaj miały miejsce. -
Walka z Nordami na drugim brzegu wydawała się niemal wygrana, bo choć barbarzyńcy wciąż walczyli i wznosili wojenne okrzyki ku chwale swego boga, ginęli szybciej, niż byli w stanie zabijać żołnierzy Argentu. Ale wtedy stało się coś, czego w głębi serca obawiali się wszyscy: od uchodźców, przez żołnierzy i medyków, na dowódcach armii Krzyżowców skończywszy: obrona na moście załamała się. Kilku berserków, odzianych jedynie w spodnie oraz wilcze i niedźwiedzie skóry, uzbrojonych w dwuręczne młoty i topory, przebiło się przez obronę na moście, ustawioną w kilka szeregów. Żołnierze, którzy teraz ich niemal otaczali i mogliby wybić wszystkich oraz załatać wyrwę, zaczęli jednak panikować. Najpierw jeden, po nim kilku, później zaś kilkunastu kolejnych rzuciło się do ucieczki przez most, prowokując do odwrotu również ustawionych za nimi kuszników i łuczników. Nordowie błyskawicznie wykorzystali okazję i pchnęli na most jeszcze więcej wojowników, poszerzając wyrwę i dzieląc obrońców na nim na kilka grup, otoczonych zewsząd przez ostrza barbarzyńców lub czarną toń rzeki. Widząc to, również niektórzy z walczących na drugim brzegu żołnierzy zaczęli uciekać, a Nordowie tam zgromadzeni natarli z jeszcze większą furią, odnosząc wreszcie sukcesy i na tym polu.