Dolina Czarnej Wody
-
Nie rozumiał Twoich słów, a jedynie wciąż jęczał o tym, jak bardzo bolą go rany, oraz wzywał po imieniu jakąś kobietę, być może żonę lub matkę. Rany łydki i barku, choć groźne i być może nawet śmiertelne, nie interesowały Cię w tym momencie. Powinieneś skupić się na uleczeniu obrażeń głowy, które zabiją go najszybciej, a jeśli nie, to uniemożliwią złożenie tak ważnego raportu.
-
Oktawiusz “Zielony” Fliopottevium
I na tych też się skupił, starając się jak najszybciej je naprawić, zanim na dobre go uśmiercą. -
Udało Ci się jakoś ustabilizować jego stan i nieco przedłużyć egzystencję, ale wciąż był otępiały z bólu i rozgorączkowany, nie masz co liczyć, że w tym stanie powie coś bardziej składnego, niż wyjęczał do tej pory.
-
Oktawiusz “Zielony” Fliopottevium
Postarał się więc w jakiś sposób, związany z magią, obniżyć mu po pierwsze gorączkę, a następnie ulżyć w bólu. Byleby mówił trochę jaśniej. -
Udało Ci się, a na miejsce przyprowadzono od razu kilku wyższych rangą oficerów, najwidoczniej obawiając się, że zwiadowca zginie, nim zdążylibyście przenieść go do nich lub sam proces przypłaci życiem.
- Ilu ich było? - zapytał jeden z nich, delikatnie chwytając zwiadowcę za ramię. - Co widziałeś?
- A ile jest źdźbeł trawy na łące? - odparł tamten, ciężko dźwigając się na łokciach, aby usiąść. - Setki, jeśli nie tysiące, a jeden ich wojownik równa się pięciu naszym. Wojownicy z mieczami, toporami, włóczniami i młotami, oszczepnicy, topornicy, łucznicy, mieli nawet własnych jeźdźców… Zabrali ze sobą kapłanów swojego plugawego kultu boga wojny i dzikich wojowników, walczących jedynie w przepaskach biodrowych i narzuconych na siebie skórach wilków czy niedźwiedzi, a nawet nago, z dwoma toporami lub jednym toporem czy mieczem dwuręcznym… Krwiożercza horda, spragniona łupów, niewolników, bitewnej chwały i naszej krwi. Ale najgorsi byli ci, którzy prowadzili armię. Nie byli zwykłymi barbarzyńcami, odziani od stóp do głów w czarne zbroje i hełmy, ozdobione rogami i kolcami, czaszkami, uszami, palcami i gałkami ocznymi pomordowanych wrogów… A na ich czele szedł wielki wojownik, z dwuręcznym mieczem i futrem białego niedźwiedzia na czarnej zbroi…
Twoje działania przyniosły efekt, powiedział o wiele więcej, niż moglibyście się spodziewać, ale w końcu wyzionął ducha. Zwłaszcza, gdy zaczął mówić coś o tym wojowniku idącym na czele armii Nordów jego głos stawał się cichszy, a oddech cięższy i bardziej urywany… -
Oktawiusz “Zielony” Fliopottevium
Nie mógł utrzymać go ciągle, taka była smutna prawda. Odetchnął ciężko, po tym zwrócił się w stronę jednego z oficerów.
- Czy mam pomóc w pochówku, panie? -
- Niedługo zaroi się tu od trupów, legnie z innymi w którymś z masowych grobów. - odrzekł Ci jeden z oficerów i odszedł ze wszystkimi, poza jednym, który położył Ci dłoń na barku.
- Ten żołnierz poświęcił życie, abyśmy my mogli skuteczniej się obronić. Zajmij się godnym pochówkiem, a później wracaj do swoich zajęć, wciąż jest tu wielu rannych, a czasu coraz mniej. - powiedział i odszedł za resztą dowodzących armią. Ty w międzyczasie usłyszałeś prowadzoną niedaleko, przez kleryków Krzyżowców, modlitwę, rychło w czas, bowiem już niedługo zacznie się bitwa.
- Siły i wytrwałości, dajcie nam, o Pradawni. - zaczął kapłan, a pozostali powtórzyli chórem. - Śmierć bolesną dajcie naszym wrogom, o Pradawni. Od młota boga barbarzyńców zachowajcie nas, o Pradawni. Od haniebnej śmierci uchowajcie nas, o Pradawni. W godzinie próby najwyższej bądźcie z nami, o Pradawni. Przez czyn chwalebny, odwagę i krew za Was przelaną, dajcie nam zwycięstwo, o Pradawni.
//Ogółem to zajmij się pogrzebem i leczeniem reszty w jednym poście, bo od następnego chcę już zacząć bitwę.// -
Oktawiusz “Zielony” Fliopottevium
Ze względu na brak dodatkowych, poważniejszych rozkazów, zajął się tym, jak rozkazał mu oficer. W pierwszej kolejności postarał się o znalezienie szpadla, a następnie, w pewnym oddaleniu od obozu, wykopał grób dla poległego żołnierza, którego następnie tam pochował. Mógł dodać od siebie jakąś modlitwę, przemowę, lub cokolwiek innego, ale nie obchodziło go to w takim stopniu. Uznał, że zrobił wystarczająco wiele, by ten żołnierz nie stał się pokarmem dla dzikich zwierząt. Skoro nie uratował jego życia, to przynajmniej zachowa godność jego ciała. Po tym wszystkim, łącznie z oddaniem szpadla, wrócił do uzdrawiania innych. Postarał się jednak o to, by zachować wystarczająco dużo energii, by przydać się w bitwie. -
O energię nie musiałeś się martwić, bo ledwie zdążyłeś odejść od grobu, nie zabierając się nawet dobrze za leczenie rannych, aż po drugiej stronie mostu dało się słyszeć dźwięk rogów. Te należące do Krzyżowców również odpowiedziały, ale wydawało Ci się, że o wiele słabiej, jakby i one były pełne lęku. W czasie, gdy milicjanci starali się zapobiec panice pośród uciekinierów, co przychodziło im z wielkim trudem, oficerowie pospiesznie organizowali swoich żołnierzy w mniejsze i większe oddziały, wyprowadzając ich z obozowiska, w kierunku wielkiego mostu. Ty zaś dostrzegałeś pierwszych Nordów wyłaniających się zza horyzontu i musiałeś przyznać, że tamten żołnierz nie majaczył: Najpierw było ich kilku, później kilkunastu, kilkudziesięciu, kilkuset, aż wreszcie można było mówić swobodnie o tysiącach wojowników z mroźnego Karak’Akes.
-
Oktawiusz “Zielony” Fliopottevium
Zapowiadała się wielka bitwa, do której należało być przygotowanym. Poprawił swoją pelerynę, założył kaptur i ustawił się w pobliżu innych Magów Leczenia i zwyczajnych medyków, by móc spełnić się w roli, jaką wybrał w życiu, czyli w ratowaniu innych przed śmiercią. NIe ukrywał jednak tego, że przygląda się nadchodzącej bitwie. -
Pierwsi żołnierze pobiegli pędem na drugi skraj mostu, gdzie rozstawili pod kątem ostrym naostrzone pale, co skutecznie spowolni atak Nordów. Zaraz cofnęli się, a ich miejsce zaczęli zajmować odziani w kolczugi, hełmy i elementy zbroi żołnierze, każdy z dużą tarczą i długą włócznią, ustawiając się ramię przy ramieniu, tarcza przy tarczy, a było ich tak wielu, lub most był tak wąski, że stanęli kilkunastoma szeregami, jeden za drugim. Dopiero za nimi zaczęli ustawiać się łucznicy i kusznicy. Nordowie swoimi strzelcami nie dysponowali lub nie mieli zamiaru ich wykorzystać, zamiast tego zaczęli wznosić modły do swego boga w nieznanym Ci języku i pierwsi wojownicy ruszyli. Nie mieli zbroi, a jedynie drewniane, okrągłe tarcze. I choć osłaniali się nimi, jak mogli, i gnali tak szybko, jak się tylko dało, to nim dotarli do ostrokołu i włóczników, zostali poważnie przetrzebieni. Jednak wreszcie się zwarli, a zaraz po nich ruszyli kolejni, całe setki. Padł pierwszy szereg, padł drugi, trzeci i tak do szóstego, ale wciąż było ich wielu, a ginęło więcej Nordów niż Krzyżowców co można uznać jeszcze nie za zwycięstwo, ale na pewno za dobrą wróżbę. Tymczasem w formacji wojowników z mroźnych ziem zakotłowało się i naprzód ruszyło kilkudziesięciu wojowników, osłaniając się wzajemnie tarczami, przez co ostrzał strzelców nie mógł skutecznie przebić tej zwartej obrony. Tamci nie parli jednak na most, ale ominęli go, wchodząc po kolana w rwącą toń rzeki. Nie chcieli jednak jej sforsować wpław, było to niemożliwe. Dopiero po chwili zrozumiałeś, co się dzieje, gdy poczułeś bijący od strony Czarnej Wody chłód. Słyszałeś już o Magach Lodu i mogłeś domyślać się, że w ojczyźnie Nordów ich nie brakowało. Cóż, najwidoczniej zabrali jakichś ze sobą i do tej armii…
-
Oktawiusz “Zielony” Fliopottevium
Chociaż był lekarzem i powinien zawsze przynosić dobrą wróżbę poprzez dobre słowo i nadzieję w oczach, to w tej chwili mógł wydobyć z siebie głuchy jęk, kiedy zorientował się, co może nadejść. Oderwał oczy od mostu i zaczął obserwować rzekę, o której (niech tylko się mylił!) mogli wykorzystać Magowie Lodu. I chociaż miał po swojej stronie Chimerę, to jednak wiedział, że to nie wystarczy w obronie wszystkich, którzy będą potrzebowali jego pomocy.
- Na wszystkie siły świata… - wypowiedział i urwał, nie mogąc opanować drżenia ust. -
Uwagę większości zebranych tutaj pochłaniała walka na moście, póki co układająca się pomyślnie dla Krzyżowców. Nie ostrzegłeś nikogo o tym, co zobaczyłeś, ale nie miało to żadnych negatywnych skutków, bo ktoś inny to zrobił. Na całe szczęście i również nad brzegiem samej rzeki zaczęto szykować obronę, a coraz więcej bełtów i strzał poleciało w kierunku osłaniających Magów tarczowników, usiłując w ten sposób uniemożliwić im cały proces, który zajmie sporo czasu, bowiem rzeka jest szeroka i głęboka, a nurt wartki, nawet kilku Magów Lodu, nieważne jak potężnych, nie zdoła skuć nim Czarnej Wody w ciągu kilku chwil.
-
Oktawiusz “Zielony” Fliopottevium
Mógł to wykorzystać. Spróbował się zorientować, czy poza tym mostem jest jeszcze jakieś inne przejście w polu widzenia, które mogłaby wykorzystać Chimera, nad którą miał kontrolę. -
Głównym punktem tego przedsięwzięcia, czyli obrony mostu, było to, wszystkie inne mosty spalono i była to jedyna droga na drugi brzeg rzeki. Rzecz jasna bestia mogłaby przepłynąć wpław, ale nie jesteś pewien, jak dobrymi pływakami są Chimery, ani czy nikt jej nie zauważy. Na widok czegoś takiego nawet stojącemu w tylnym szeregu kusznikowi Krzyżowców mogłyby puścić nerwy i zwyczajnie strzeliłby do potwora.
-
Oktawiusz “Zielony” Fliopottevium
Rzeczywiście, nie było warto ryzykować jej życia za taką sprawę. Nordowie, jeżeli się przebiją, będą zaskoczeni po tej stronie. Obserwował dalej walki, jakie się odbywały. -
Choć bitwa jest wielka i na pewno zapisze się w historii Elarid w ten czy inny sposób, już teraz widać, że niezależnie od wyniku, nie będzie można mówić o niej jako o krótkiej, gdzie jedna ze stron szybko przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Na brzegu zajętym przez Nordów zagrały rogi, a wojownicy zwarli mur tarcz i zaczęli się wycofywać. Słusznie czy nie, Krzyżowcy nie rzucili się w pościg, dalej nękali wroga, tak tych wycofujących się z mostu, jak i tych chroniących Magów, ogniem z kusz i łuków, nim wszyscy nie odeszli poza ich zasięg, choć wciąż byli w zasięgu waszego wzroku. Walki o most trwały wiele godzin i pewne było, że Nordowie zaatakują jeszcze niejeden raz, ale póki co ta runda należała do Krzyżowców. Uczcili to okrzykami zwycięstwa i krótkimi modłami do Pradawnych. Ponownie zabezpieczyli most, zbierając z jego ociekającej od krwi powierzchni trupy. Te należące do Nordów wyrzucili na ich brzeg, swoich zabrali, aby pochować ich w masowych mogiłach. Rannych Nordów dobito, a Krzyżowców sprowadzono ponownie do lazaretu, gdzie znów musisz się nimi zająć.
-
Oktawiusz “Zielony” Fliopottevium
I tam również się udał, starając się ocalić tyle żyć ludzich, ile tylko zdołał. Zapewne w pierwszej kolejności przydzielą mu, Magowi Leczenia, tych istotniejszych pacjentów, może oficerów, jeżeli tacy zostali ranni w tej rundzie. -
Tak oficerów, jak rycerzy lub i synów szlacheckich rodów, którzy walczyli w szeregach Krzyżowców, trzymano bardziej na tyłach, gdzie mogli się lepiej przydać lub gdzie zwyczajnie nie zginęli bez sensu teraz, gdy ginąć miała szeregowa piechota. To właśnie nimi musiałeś się zająć. Rany szczęśliwie nie były szczególnie trudne w leczeniu, ale wielu pacjentów nie zdołałeś ocalić, choć i tak ze wszystkich pracujących w lazarecie to ty uratowałeś najwięcej żyć.
//Jeśli chcesz z kimś pogadać, zapytać o coś albo zobaczyć co u twojego zwierzaka to śmiało, jeśli nie, to daj znać i przewiniemy akcję dalej.// -
Oktawiusz “Zielony” Fliopottevium
///Rozmawiać nie ma zbytnio o czym, jestem tylko Healerem, a Chimera ma się raczej dobrze. Przewijamy.///