Kres Nadziei
-
Kras Nadziei… Nazwa niezbyt nastrajająca pozytywnymi emocjami, nieprawdaż? O to właśnie chodzi…
Jest to wielki zamek, a choć całość jego powierzchni stanowi około jedną piątą całego Angbandu, to i tak potrafi przytłoczyć swoim ogromem każdego, kto trafi tu po raz pierwszy.
Zamczysko należy do niejakiego Kettlosa, pełniąc funkcję jego siedziby i laboratorium od ponad czterech setek lat… No własnie, jest to też jedna z kilku przystani Wampirów na pograniczu Mrocznego Królestwa. Pan zamku słynie z tolerancji (o ile Wampir może być tolerancyjny…), więc poza swymi pobratymcami gości tu też Orków, Drowy, ludzi, a także nieliczne Demony.
Pełno tu również Mutantów, gdyż to właśnie w tym miejscu codziennie powstają ich dziesiątki, a co kilka dni są wymyślane nowe. Większość wysyłana do twierdzy Nosgotha, ale niektóre zostają, by służyć swemu panu na różne sposoby, a często będąc też zabójczą niespodzianką dla tych, którzy się tu wybiorą.
Poza Mutantami, powstają tu też liczni Nieumarli, gdyż Kettlos jest nie tylko utalentowanym Magiem Mutacji i Alchemikiem, lecz też Magiem Krwi, Nekromantą.
Cały zamek jest warowną twierdzą, opasaną wianuszkiem dwóch linii obronnych murów, każdy z dwiema bramami.
W obrębie murów znajdują się stajnie, stołówki i koszary dla mieszkających w zamku, laboratoria Wampira, sale treningowe, a także wiele pokoi. -
-
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Miałeś tam eleganckie łoże z baldachimem i kolumnami, szafkę nocną, kufer, szafę na ubrania i drzwi, zapewne do toalety, a także kolejne, który musiały prowadzić do jakiejś pracowni, gdyż tak były oznaczone. Pokój był dość ciemny, ale mogłeś rozwiązać ten problem, zapalając jeden z wielu świeczników.
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
I w tym momencie się odwrócili. Mieli na sobie przylegające do ciała czarne kombinezony, na ramionach i łydkach coś na kształt kolców, ale zachodzących do siebie, mieli też czerwone oczy. Każdy ściskał w dłoni długą włócznię z grotem pokrytym jakimiś małymi kolcami, a przy pasie mieli jatagany i miecze, również pokryte kolcami.
Jeden z nich skinął głową.
‐ Jest pan wzywany do naszego Mistrza. ‐ powiedział, a dziwny ton i barwa jego głosu dały Ci już niemal całkowitą pewność, że nie masz do czynienia z przedstawicielem jakiejkolwiek znanej rasy, a prędzej z Mutantem. -
-
-
-
-
-
Kuba1001
Trafiłeś do bogato urządzonego salonu. Centralne miejsce zajmował duży, murowany kominek, a prowadziły do niego dywany, prawdopodobnie z Ur, czy Minteled, a reszta podłogi lśniła, gdyż ktoś dokładnie wyczyścił marmurową posadzkę. Przy kominku stały dwa fotele, a między nimi stolik i szachownica, wykonana, podobnie jak pionki, z bursztynu, co w tej części świata jest raczej rzadko spotykane. Jednak największą uwagę przykuwały wiszące na ścianach trofea, wykonane z głów różnych zwierząt, ale nie tylko. Były więc wielkie jaszczury z Mrocznej Puszczy, piaskowe rekiny, Ogry z Głazogarbów, Trolle z okolic Księstwa Krasnoludów, wielcy Orkowie, szpetne Gobliny, Elfy o pięknych rysach, ludzie różnego wieku i płci, Krasnoludy z wyrazem zaciętości na twarzy… Cóż, było tego sporo. Za dobrą monetę, możesz wziąć to, że w tej osobliwej kolekcji nie ma Drowów.
-
-
-
-
-
-