Przeszło mu przez myśl, iż jakaś magiczna istota postanowiła go śledzić. Nie żeby zbytnio to go obchodziło. Skierował się do najważniejszego punktu zamku, czyli jadalni.
Nie była pilnowana, a przypominała tą w Angbandzie, tyle że stoły były trzy. Przy bocznych zasiadali niewolnicy, sługusi i goście, a Wampiry i ich podopieczni w środkowym.