Kres Nadziei
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
//Ma gość gust, ot co.//
Trafiłeś na dziedziniec, gdzie stało kilka powozów, w których znajdowały się zapasy wszelkiej maści oraz Orkowie, z pewnością w jednym upchnięto Twoje rzeczy i sprzęt alchemiczny oraz jakieś okazy. Poza tym była owa kareta, czyli pilnowany przez dwóch Orków, trzech z woźnicą, pojazd, który miał zapewnić Ci bezpieczną i w miarę komfortową podróż do nowego miejsca pracy. -
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Musiałeś zatrzymać się już pod pierwszą linią umocnień, dokładniej pod murami i bramą, gdzie to kręcili się Orkowie zakuci w czarne pancerze, z halabardami oraz szerokimi tarczami w dłoniach, mieczami u pasa, hełmami na głowach oraz Mroczne Elfy, ludzie, Gobliny, Hobgobliny, różne Mutanty, Nieumarli i Wampiry.
‐ Czego? ‐ warknął jeden z Orków stojących pod bramą, który razem ze swoim kompanem zagrodził Ci dalszą drogę dzięki skrzyżowanym halabardom. A prawdopodobnie nie dostałeś ostrzem takowej w łeb tylko dlatego, że byłeś Wampirem, a zielonoskóry miał o takowych jakieś pojęcie i wiedział, że lepiej z nimi nie zadzierać. Zapewne też jego szefo i pan na zamku był Wampirem. -
-
-