Leśny Trakt
-
Kuba1001
Warto by więc kiedyś podziękować tym zielonoskórym, za wzbogacenie Cię kulturowo i moralnie.
‐ Tak się składa, że muszę wyjechać na kilka godzin, aby doglądnąć odbudowy wiosek i wszystkiego, co z tym związane… Zajmij się, proszę, dworkiem, ponieważ liczę dziś na pojawienie się kilku gości. No i zaopiekuj się swoim przyszłym małżonkiem. ‐ dodał z porozumiewawczym uśmiechem w stronę Apyra. ‐ Jeśli ci goście się zjawią, ugość ich należycie i poleć czekać, aż wrócę, dobrze? -
-
-
-
-
-
Kuba1001
Ojciec niezbyt przepadał za książkami, może z wyjątkiem kilku ulubionych egzemplarzy, ale, jak to szlachcic, musiał mieć dużą i bogato wyposażoną bibliotekę, aby razić w oczy gości i sprawiać wrażenie bardziej oczytanego i inteligentnego, niż już jest. Książek o Magii było niewiele, mianowicie jedna traktująca w ogóle o Magii samej w sobie, druga o podstawach do nauki sztuk tajemnych, zaś trzecia pozwalała opanować Magie: Wody, Ognia, Ziemi i Powietrza, a przynajmniej w teorii, bo nie wystarczy księga, aby być kimś na miarę adepta Gildii Magów.
-
-
Kuba1001
W tym momencie przypomniałaś sobie jak to tyle czasu musiałaś spędzić związana i zakneblowana w niewoli zielonoskórych tylko dlatego, że sądzili, iż jesteś Magiem, w końcu rzuciłaś się do ataku bez umiejętności i z lichą bronią, dając się pojmać byle Goblinowi… Tak, nauka Magii nie była więc głupim pomysłem. Jak na razie czytanie idzie Ci całkiem nieźle, sporo podstawowych pojęć, sposobów na oczyszczenie umysłu, przyjęcie prawidłowej postawy ciała i innych takich, ale po około półtorej godziny jedna ze służących doniosła Ci, że przed bramą pojawiły się powozy, zapewne należące do Twoich gości. A właściwie to gości ojca, ale poniekąd wychodzi na jedno.
-
Radiotelegrafista
Ciekawe, kim będą Ci goście… No nic, za chwilę się przekona. Poszła do drzwi frontowych, w chodzie poprawiła szybko swój wygląd, zadbawszy głównie o ubiór oraz ułożenie włosów, po tym wyszła na podwórze, do bramy, by przywitać gości. Skinęła także na służących, by Ci na pewno poszli po bagaże przyjezdnych.
Stanęła naprzeciw drzwi wozów, gotowa pokłonić się gościom, gdy Ci tylko opuszczą wozy.
-
Kuba1001
Służba nie była potrzebna, bo i goście nie mieli najwidoczniej zamiaru zostać na noc, odprowadzono jedynie wozy i konie do stajni oraz wskazano miejsce na odpoczynek dla czterech woźniców i sześciu zbrojnych, którzy stanowili załogę dwóch powozów.
Z pierwszego wysiadł ktoś, kogo nie podejrzewałabyś o przyjaźń ze swoim ojcem: Był to istny olbrzym, miał ponad dwa metry wzrostu, a także był tak silny, że pewnie pokonałby nawet najsilniejszego Orka ze świty Gideona. Odziany był w stalowe nagolenniki, naramienniki i karwasze oraz skórzany kaftan i stalowy napierśnik. Reszta stroju była już zwyczajna, odpowiednia dla każdego z okolicy. No, może poza ekwipunkiem, na który składał się monstrualnych rozmiarów topór o pojedynczym ostrzu, którym pewnie równie dobrze można było miażdżyć, co ciąć, jak i olbrzymia prostokątna tarcza, która zasłaniała go niemalże od stóp do głów, co jest sporym osiągnięciem, biorąc pod uwagę jego gabaryty.
Drugi powóz opuścił niski mężczyzna z sumiastym wąsiskiem i wydatnym brzuchem, odziany jak typowy szlachcic, a za nim zgrabna, wysoka i czarnowłosa dziewczyna, w wieku może dwudziestu lat, odziana podobnie, a jednocześnie tak, aby każdy jej atut był odpowiednio uwidoczniony. Cała trójka ruszyła w Twoją stronę.
‐ Jestem Grendor Harkl, a to moja córka, Emilida, oraz przyjaciel, Argoks. ‐ wyjaśnił Majestatyczny Wąs, przedstawiając po kolei siebie, kobietę i giganta. ‐ Gdzie mogę zastać Antoniusza? -
Radiotelegrafista
Po średnio głębokim pokłonie, jakim Densissima obdarzyła gości wedle zasad szlacheckiej kultury, odpowiedziała im:
‐ Wybaczcie, mości Panie, Ojciec powróci dopiero w przeciągu kilku godzin, musiał wyjechać w niecierpiącej zwłoki sprawie. Jednak, mimo nieobecności, Antoniusz zaprasza w gościnę. ‐ Zamaszystym ruchem dłoni wskazała na dworek. -
Kuba1001
Szlachcic wkroczył do środka z zadowoleniem, kobieta raczej z wrogością, choć nie byłaś pewna, czy wycelowana była ona w dworek, Ciebie, jej towarzyszy podróży czy kogokolwiek innego… Ostatni mężczyzna wszedł do środka z obojętnością, jedynie schylając głowę w progu, aby móc w ogóle go przestąpić.
-
-
Kuba1001
Nie okazywała tego, ale zasiadła na jednym z wolnych miejsc, podobnie jak dwójka mężczyzn. Służba zaczęła znosić przekąski i wszelkiej maści lekkostrawne potrawy oraz trunki, jednakże nie samą strawą i napojami człowiek żyje, prawda? Wypadałoby im jakoś umilić oczekiwanie, choćby rozmową, bo na muzykę czy coś innego nie masz raczej większych szans ani możliwości.
-
-
Kuba1001
‐ Na całe szczęście było spokojnie, więc i trasa się nie dłużyła. ‐ odparł szlachcic.
‐ Za spokojnie. ‐ burknął wielkolud, siadając wygodniej na swym siedzisku.
‐ Ale… Chyba nie zawsze tu tak było, hm? ‐ zapytała kobieta, odzywając się po raz pierwszy od spotkania. W przeciwieństwie do mocnego i czystego basu wojownika oraz ciepłego głosu Sumiastego Wąsa, jej był nader zimny i pozbawiony uczuć. -
-
-