Trujący Szczyt
-
-
-
-
-
-
Radiotelegrafista
Taest… Morzywał przystąpił do poszukiwań drzewa idealnego. Nie mogło ono posiadać zbytnio szerokiego i ciężkiego pnia, by można było jej bezproblemowo zatoczyć na miejsce, ale także musiało być na tyle duże, by stanowiło jedną z dwóch podstaw dla pokładu łódki, mieściło w sobie jakieś zapasy, a także miała na tyle dobrą wyporność, by w połączeniu z drugim pniem móc spokojnie unieść dwóch mężczyzn, kładkę, trochę zapasów i maszt.
-
-
-
Kuba1001
Po jakimś czasie pierwsze drzewo upadło, a sądząc po podobnym odgłosie nieopodal, również Twój kompan wziął się do roboty. Niestety, gdy zacząłeś obrabiać drzewo, obcinając siekierą jego gałęzie, co było tylko początkiem pracy tutaj, musiałeś przerwać, ponieważ usłyszałeś świst i po chwili w pień, niedaleko Twojej głowy, wbiła się strzała z metalowym grotem, z którego ściekała jakaś zielona maź, na pewno nieprzyjemna dla każdego, kto zostanie trafiony, a tak się składa, że tym kimś powinieneś być, w założeniu strzelca, Ty. Tylko kto właściwie strzelał?
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Około sześciu Nagów, dość sporych, dzierżących drewniane, nabijanie kłami, pazurami i krzemieniami maczugi, długie włócznie z szerokimi grotami i napięte łuki, na których cięciwach tkwiły strzały o zatrutych grotach. Zauważyłeś, że pośród nich leży Drogomir, nie był w żaden sposób związany, ale też nie okazywał oznak życia, więc tamci pozbawili go wcześniej przytomności lub nawet życia.
-
Radiotelegrafista
Ludzie‐węże! Co za świat! Morzywał po raz pierwszy widział takie cuda na własne oczy. Słyszał opowieści, lecz widzieć, nie widział aż do teraz. Nie wiedział, co przerażało go bardziej, te kreatury, czy to, że pojmały one Drogomira. Tak czy owak, lepiej było się stosować do ich poleceń. Z dłońmi w geście “poddaję się” wyszedł zza swojej osłony.
-
-
-
Kuba1001
Nagów jak widać to nie przekonało i byli zdania, że każdego intruza z ich wyspy trzeba usunąć, nieważnie kim był, zwłaszcza jeśli popełniał takie “przestępstwa” jak Ty…
‐ Ssstać! ‐ usłyszałeś dosłownie w ostatniej chwili, kiedy jeden z wężopodobnych wojowników wykręcił Ci ręce, a drugi brał zamach maczugą, aby rozłupać Twoją czaszkę. -