Trujący Szczyt
-
Kuba1001
Po jakimś czasie pierwsze drzewo upadło, a sądząc po podobnym odgłosie nieopodal, również Twój kompan wziął się do roboty. Niestety, gdy zacząłeś obrabiać drzewo, obcinając siekierą jego gałęzie, co było tylko początkiem pracy tutaj, musiałeś przerwać, ponieważ usłyszałeś świst i po chwili w pień, niedaleko Twojej głowy, wbiła się strzała z metalowym grotem, z którego ściekała jakaś zielona maź, na pewno nieprzyjemna dla każdego, kto zostanie trafiony, a tak się składa, że tym kimś powinieneś być, w założeniu strzelca, Ty. Tylko kto właściwie strzelał?
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Około sześciu Nagów, dość sporych, dzierżących drewniane, nabijanie kłami, pazurami i krzemieniami maczugi, długie włócznie z szerokimi grotami i napięte łuki, na których cięciwach tkwiły strzały o zatrutych grotach. Zauważyłeś, że pośród nich leży Drogomir, nie był w żaden sposób związany, ale też nie okazywał oznak życia, więc tamci pozbawili go wcześniej przytomności lub nawet życia.
-
Radiotelegrafista
Ludzie‐węże! Co za świat! Morzywał po raz pierwszy widział takie cuda na własne oczy. Słyszał opowieści, lecz widzieć, nie widział aż do teraz. Nie wiedział, co przerażało go bardziej, te kreatury, czy to, że pojmały one Drogomira. Tak czy owak, lepiej było się stosować do ich poleceń. Z dłońmi w geście “poddaję się” wyszedł zza swojej osłony.
-
-
-
Kuba1001
Nagów jak widać to nie przekonało i byli zdania, że każdego intruza z ich wyspy trzeba usunąć, nieważnie kim był, zwłaszcza jeśli popełniał takie “przestępstwa” jak Ty…
‐ Ssstać! ‐ usłyszałeś dosłownie w ostatniej chwili, kiedy jeden z wężopodobnych wojowników wykręcił Ci ręce, a drugi brał zamach maczugą, aby rozłupać Twoją czaszkę. -
-
Kuba1001
Kordon pozostałych Nagów rozstąpił się, a pomiędzy nimi pełzł kolejny przedstawiciel gatunku, odziany w bogate szaty, z kosturem w dłoni, który prędzej był symbolem władzy i wyznacznikiem statusu niż przedmiotem mającym kanalizować Magię, choć i tego nie możesz teraz na dobrą sprawę wykluczać, o dziwnej, niepodobnej do swych pobratymców aparycji: Miał inny kształt pyska, o wiele dłuższe kły i kołnierz na szyi, przypominał przez to kobrą, węża z dalekich rejonów Elarid, o którym kiedyś słyszałeś od jednego ze swych kumpli od kieliszka w wiosce, a ten z kolei słyszał to podobno od jednego z nirgaldzkich kupców. Niemniej, ta dziwna istota przypełzła do Ciebie, chwytając Cię za podbródek i świdrując dziwnym, jakby hipnotyzującym wzrokiem.
‐ Kim jesteśśś i czemu tu trafiłeśśś? ‐ zapytał, przy każdym słowie wysuwając rozwidlony język, którym smakował powietrze, jakby chcąc wyczuć, czy kłamiesz lub się boisz. ‐ Kto Cię do nasss przyssssłał? -
Radiotelegrafista
Przez moment nie mógł oderwać oczu od wzroku Naga, świdrującego jego samego. Dopiero po momencie spuścił wzrok, oddychając głęboko. Chwilę trawił pytania, nie umiał zdobyć się na sensowną odpowiedź w takiej sytuacji. Po tym, odpowiedział: — Ja j‐jestem rybakiem… Wielki sztorm zszedł na nas jak łowiliśmy z daleka od brzegu, walnął mnie maszt mojej łodzi, wszystko się ściemniło… Obudziłem się na tej wyspie, a moja łódź była rozbita na skałach. Jeśli fala jej nie zabrała, to dalej tam jest…—
-
Kuba1001
Nim odpowiedział, kilka minut, które Tobie wydawały się przeciągać w godziny, smakował językiem powietrze…
‐ Nie sssądzę, żebyś kłamał… Ale ossstrożności nigdy za wiele. ‐ odparł i skinął na jednego z Nagów, a nim zdążyłeś zareagować lub coś powiedzieć, na głowę spadła Ci jego maczuga i poczułeś ogromny ból, zobaczyłeś ciemność, a później nie czułeś już nic…
Obudziłeś się… Cóż, nie wiedziałeś, po jakim czasie. Gdy miałeś zamknięte oczy, czułeś słony zapach morza, słyszałeś rozbijające się o skały fale i krzyk mew lub innych morskich ptaków. Jednakże gdy w końcu je otworzyłeś, zdałeś sobie sprawę, że na pewno nie jesteś na pokładzie swojej łodzi, a to wszystko nie był zły sen, koszmar, a paskudna rzeczywistość.
Byłeś przykuty za nadgarstki krótkimi łańcuchami do ściany celi wydrążonej w przybrzeżnej skale, sądząc po tym, jak było tu zimno, ciemno i wilgotno, a przy tym odczuwałeś taką bliskość morza, którego fale od czasu do czasu wlewały się do środka. Przez wąskie szpary sączyło się światło, które nieco oświetlało tę mikroskopijną celę. Szybko zrozumiałeś, że jesteś w niej sam i nic tu nie ma, nie licząc kładki na suficie, ponad cztery metry nad Tobą, która zdawała się jedynym wyjściem i wejściem do celi. -
-
Kuba1001
W ten sposób mogłeś tracić i tak już nadwątlone siły i powodować ból w obcieranych nadgarstkach, co raczej nie było Ci potrzebne.
Podczas siłowania się z łańcuchami, klapa na suficie otworzyła się, a w niej ukazała się głowa jednego z Nagów. Na pewno nie tego z kołnierzem kobry, z którym rozmawiałeś, ale innego, choć pozostali, przynajmniej dla Ciebie, wyglądali tak samo.
‐ Nassssz pan, Yuan‐Ti chce Cię znowu widzieć, człowieczku… O ile zmieniłeśśś zdanie. -
-
-