Wioska Klanu Mors
-
-Znam pewnego hrr zielonoskórego-goblina. On nam pomoże…- Mówił Queek oczekując reakcji gwardii.
-
Z jednej strony zapewne było im na rękę to, że ktoś odwali za nich robotę, do której sami nie byli w żaden sposób przygotowani i tylko mogliby narazić się na twój gniew w razie porażki, gdybyś jednak kazał im zająć się tropieniem Koboldów. Z drugiej strony Skaveni nie lubili Goblinów. Nikt ich nie lubił, jeśli chodzi o ścisłość. Głównie przez to, że wielu z nich korzystało z plugawej Magii, potrafili też hodować i szkolić dzikie bestie z najgłębszych korytarzy Podmroku, a w walce polegali na pułapkach, truciznach i wielu innych nieprzyjemnościach. Były dwulicowe i zdradzieckie, dlatego pewnie każdy ze Skavenów obawiał się zdrady z ich strony, ale wszyscy obawiali się też ciebie, więc zachowali dla siebie swoje przeczucia.
-
Rozejrzał się po swojej gwardii i z uśmiechem wydał rozkaz wymarszu. Trzeba znaleźć tego goblina.
-
Ochoczo opuścili wioskę, która nie cieszyła się pośród twoich współplemieńców dobrą renomą, choćby przez szalonego, a teraz również martwego, Maga, acz krążyły plotki, że była też przeklęta. Niestety, wymarszu do wioski Goblinów nie powitają z radością, tym bardziej, że nie byłeś do końca pewien, gdzie ta może się znajdować.
-
Wiedział że jest za jakąś iluzją czy innym czymś cokolwiek to było, i udał się drogą którą dotarł do tej wioski po spotkaniu z goblinem. Możliwe że będzie on na niego czekał.
-
//Jednak się machnąłem, bo Goblin powiedział, gdzie jest jego wioska, także mój błąd.//
Z tego co mówił podstępny pokurcz, jego wioska znajdowała się na lewo od korytarza, gdzie pierwszy raz spotkałeś się z nim, bandą jego łowców i Panterą Cienia, na którą polowali i przy okazji ocalili ci życie. Nie sprecyzował jednak, jak daleko się znajduje, więc maszerowaliście bardzo długo i rozważałeś powrót do wioski, aby zabrać zapasy na dłuższą wędrówkę lub chociaż zarządzić postój i odpocząć, gdy znienacka zauważyłeś przed sobą parę czerwonych ślepi w mroku. Po chwili dołączyły do nich kolejne, nie tylko przed, ale i za wami oraz wokół was. Wszędzie były Gobliny, bez dwóch zdań uzbrojone, które zaszły was jak gdyby nigdy nic bądź czaiły się tu od dawna. -
Ruchem dłoni rozkazał gwardii spocząć, po czym krzyknął do goblinów:
- Przyjaciel-sojusznik! -
Przez chwilę nic się nie działo i byłeś niemal pewien, że zaatakują, a za twoimi plecami gwardia zbiła się w obronny szyk. Jednak ku wam nie poleciały żadne strzały czy oszczepy, a żadne Gobliny nie wyskoczyły z mroku, wymachując szaleńczo mieczami, toporkami czy włóczniami. Zamiast tego czerwone oczy rozstąpiły się, pozwalając wam iść dalej.
-
Wydał rozkaz wznowienia marszu i ruszył dalej.
-
Tunel kończył się czymś, czego się w ogóle nie spodziewałeś: wrotami. Wykutymi w kamieniu, wzmocnionymi żelazem wrotami, których widok upodobniono do otwartej paszczy pełnej kłów jakiegoś podziemnego potwora z wyłupiastymi ślepiami i wystawionym jęzorem. Zapewne za tymi wrotami znajdowała się wioska Goblinów, tobie jednak nie było dane do niej dotrzeć. Jednak nie był to problem, bo Goblin czekał już na zewnątrz, teraz bardziej przypominając Maga, niż wojownika, bo choć wciąż miał zamiast kostura włócznię, a przy pasie miecz jednoręczny i kilka sztyletów, to jego szata z kapturem wskazywałaby bardziej na Maga, którym zresztą też był. Na twój widok zaśmiał się, szybko jednak dochodząc do siebie.
- Wiedziałem, że wrócisz, szczurza mordo. - powiedział na wstępie, postępując o kilka kroków do przodu. Mógł być sam, ale nie byłeś pewien, czy jego ziomkowie nie czają się w mroku, a i wielu spośród nich zostawiliście za sobą. - Jednak przyda się pomoc, hę?