Wioska Klanu Mors
-
Co ciekawe, wrogów nie było zbyt wielu, ale kto wie, czy nie zjawi się ich więcej? Zresztą, po co? Już tych kilku radzi sobie wystarczająco dobrze z Twoimi wojownikami, którzy nawet nie podjęli walki, a wybrali tchórzliwą ucieczkę, porzucając łupy, a niekiedy i własny rynsztunek, byleby tylko szybciej biec i zdołać uciec tym strasznym wrogom. Doliczyłeś się pięciu oponentów, każdy z nich mierzył sobie około metr osiemdziesiąt wzrostu, przypominali budową Szare Krasnoludy, ale byli nieco chudsi i o wiele wyżsi, jednak sam ogólny wygląd zewnętrzny był podobny. Wszyscy mieli na sobie wspaniałe czarne zbroje i hełmy, spod których wyzierały jedynie pełne nienawiści czerwone ślepia, a uzbrojeni byli albo w miecz długi i tarczę, albo w dwuręczny miecz, a niezależnie od wyposażenia, odcinali głowy, kończyny, a nawet przecinali Twoich wojowników na pół. Równie groźne były ich wierzchowce, przerażające kreatury, które nabijały Skavenów na wystające z czoła rogi, tratowały czy zabijały nawet jednym celnym ciosem kopyta w czaszkę czy klatkę piersiową. Twoja gwardia była gotowa zaatakować wroga, ale czy na pewno to rozsądny pomysł?
-
Wielki Queek łowca głów nie powinien się wycofać ale czasem warto jednak działać z rozwagą. Wydał rozkaz pozostania w gotowości po czym spojrzał w kierunku swoich wrogów. Walka z nieznanymi wrogami skończy się raczej nieprzyjemnie. Spróbował złapać jakieś ciało szarego krasnoluda i lekko rzucić pod nogi przeciwników, licząc na porozumienie. W głebi duszy jednak podejrzewał dojście do walki także pozostawał bardzo czujny i gotów do ataku jeśli będzie potrzeba.
-
Na porozumienie chyba za późno, skoro zaczęli wyżynać Twoich wojowników. Najwidoczniej nie stosowali się do nawet Wam znanej zasady, która mówiła, że wróg mojego wroga jest moim przyjacielem. Oni, kimkolwiek byli, nie mieli chyba żadnych przyjaciół. Rzucone truchło zaś jedynie skupiło na Tobie uwagę jednego z przerażających jeźdźców, który machnął kilka razy swoim jednoręcznym mieczem w powietrzu, osłonił się tarczą i pognał swojego rogatego rumaka wprost na Ciebie.
-
-Dobra i tak uciekać nie ma sensu bo nas dogonią na tych ognistych stworach, tak więc do broni!- Krzyknął po czym postarał się zrobić unik, przygotował swój kilof którym to spróbował uderzyć w wierzchowca by zdjąć z niego jeźdźca. Korzystając z swojego doświadczenia w walce z szarymi szukał słabości ich opancerzenia. Jeśli są oni podobni do tych pokurczy to będzie trzeba wykorzystać przewage zwinności.
-
Gwardziści postanowili wykonać rozkaz i walczyć wraz z Tobą w tej straceńczej i raczej samobójczej walce, przynajmniej teraz, chociaż widzieli, że większość Skavenów zdołała uciec, a ci wojownicy, kimkolwiek lub czymkolwiek byli, nie mieli zamiaru ich ścigać. Może obawiali zapuszczać się w nieznane im rejony Podmroku?
Unik się udał, ale stwór był zbyt szybki, abyś zdołał go trafić i jednocześnie uniknąć ataku tak jego, jak jego jeźdźca. Pozostali gwardziści radzili sobie podobnie, obecnie Waszym największym sukcesem było to, że wciąż żyjecie.
Pancerz tego wojownika zdawał się przyrośnięty do jego ciała, ale wiedziałeś z doświadczenia, że musi mieć słabe punkty: Na łokciach, kolanach czy pod pachami, aby ten mógł się w ogóle poruszać. -
Ich wierzchowce zdają się być swego rodzaju ogniste? Może woda coś zrobi, chwilowo to nie ma innej opcji. Rozejrzał się szybko dookoła szukając wzrokiem jakiegoś wiadra wypełnionego wodą czy czegoś w tym rodzaju.
-
Krasnoludy miały studnie w swoim posterunku, z której czerpały wodę, zapewne z jakiegoś głębinowego źródła, to mógłby być jakiś pomysł, ale dyskusyjne, czy jedno wiadro wody zrobi coś tej bestii, o ile Twój tok rozumowania jest w ogóle słuszny.
//Nie masz zamiaru uciekać?// -
Można spróbować tak więc szybko ruszył do studni, unikając ataków wrogów, jak to się nie uda pozostała jeszcze inna możliwość.
//Ucieczka jest rzeczywiście najrozsądniejsza ale nie pasuje do tej postaci która ucieka tylko kiedy wszystko poszło bardzo źle albo dostała taki rozkaz.// -
//Obskakujesz srogi wpierdol od bandy Nadludzi, jak na moje to jest chyba bardzo źle.//
Wojownicy, kimkolwiek byli, interesowali się tylko tymi Skavenami, którzy nieśli łupy lub próbowali walczyć, czasem gonili też uciekinierów, Tobą się nie przejęli, choć pewnie domyślili się, że jesteś przywódcą. Dlatego spokojnie wróciłeś do krasnoludzkiej fortyfikacji, a tam odnalazłeś studnię, niegdyś zaopatrującą załogę posterunku w świeżą wodę pitną. -
//Tyle że on tego nie wie.//
Zastanowił się na chwilę i postanowił wejść na szczyt tej fortyfikacji gdzie wydał rozkaz swojej gwardii by tu przybiegła a dla reszty Skavenów żeby zostawili łupy i uciekli. Z zachowania wrogów można stwierdzić że nie mieli w planach zabijanie Skavenów, a Skaveni nie mieli w planach walki z czymś innym niż szary krasnolud, no i jak walczyć z czymś czego się nie zna? -
//Może nie wiedzieć, że to Nadludzie, ale to, że przegrywa, już chyba tak.//
Gwardziści, a przynajmniej ci, którzy przeżyli, ochoczo wypełnili Twój rozkaz. Innych Skavenów nie miałeś co motywować do ucieczki, robili to równie skutecznie już od pojawienia się przeciwnika. Oni zaś jeszcze chwilę krążyli po pobojowisku, dobili rannych, dognali kilku spóźnionych uciekinierów i wycofali się, umykając tunelem, który, wedle mapy, miał prowadzić do kolejnych fortyfikacji i włości Szarych Krasnoludów. Gdyby nie ślady masakry brodatych wojów w środku posterunku, mógłbyś nawet przypuszczać, że tamci ze sobą współpracują. -
-Dobra dobra czas na podsumowanie sytuacji!- rzekł do gwardzistów -Pokurcze zrobili coś czego zrobić nie powinni i teraz mają problem pod postacią tych istot co postanowili się z nami przywitać, nie miła niespodzianka, wracając do tematu to jeśli wierzyć tej mapie to oni idą w kierunku kolejnych fortyfikacji. Jakieś pomysły co powinniśmy zrobić?
-
- Spierdalać! - wyrwało się jednemu z gwardzistów. - Szybko, szybko!
- Tak, tak! - zaskrzeczeli pozostali. -
-No to spierdalamy!- Krzyknął Queek po czym pobiegł w stronę jego wioski, jako że zagrożenie przemineło można wrócić do swojej szczurzej natury.
-
Zagrożenie może i minęło teraz, ale kto wie, czy nie wrócą? A co, jeśli pójdą Waszym śladem, do wioski? No, tym będziesz martwić się później. Przedzierając się przez pozbawione głów lub kończyn, zadeptane kopytami, rozcięte wpół czy zmasakrowane w inny sposób Skaveny, zdołałeś wraz ze swoją gwardią wrócić do wioski. Nie dogoniliście tych, co uciekli przed Wami, ale dostrzegliście ich wśród zabudowy, gdzie próbowali się uspokoić, opowiadając tym, którzy zostali, o potworach, na jakie się natknęli.
-
-Eeeeeeeeeeeeee a co my tak właściwie powiemu Wodzowi?- Zapytał się swojej gwardii.
-
I to było bardzo dobre pytanie, na które gwardia nie dała odpowiedzi. Z jednej strony liczył on na Wasze zwycięstwo, ale pewnie zrozumie porażkę, gdy weźmie pod uwagę, z czym musieliście się mierzyć. Albo wpadnie w szał, Skaveni są nieprzewidywalną rasą, zwłaszcza ci dzierżący władzę. I ci, których się uprzednio zdenerwowało, jak to było z Tobą i Twoim wodzem. Może być nawet tak, że przez wściekłość nie uwierzy tak wielu ocalałym i przerażonym wojownikom, uznając, że zebraliście tak srogi łomot od zwykłych Szarych Krasnoludów.
-
Zastanowił się chwilę po czym wskazał palcem losowego gwardziste.
-Od teraz jesteś moim negocjatorem, będziesz gadał z wodzem a teraz w drogę tak, tak!- Powiedział po czym wydał udał się z gwardią do zamku wspomnianego wodza, -
Nikt nie miał zamiaru Was zatrzymać, więc sprawie dotarliście do tejże budowli, a później komnaty wodza, której drzwi otworzyli Wam dwaj jego ochroniarze. Skaven siedział na kamiennym fotelu pokrytym skórami i futrami, drapiąc się za uchem. Wydawał się spokojny, a to zawsze świadczy najgorzej o humorze większości przeciętnych Szczuroludzi.
-
Popchnął swojego negocjatora w strone wodza, ciekawe co takiego wymyślił.