Wioska Klanu Mors
-
-Dobra dobra czas na podsumowanie sytuacji!- rzekł do gwardzistów -Pokurcze zrobili coś czego zrobić nie powinni i teraz mają problem pod postacią tych istot co postanowili się z nami przywitać, nie miła niespodzianka, wracając do tematu to jeśli wierzyć tej mapie to oni idą w kierunku kolejnych fortyfikacji. Jakieś pomysły co powinniśmy zrobić?
-
- Spierdalać! - wyrwało się jednemu z gwardzistów. - Szybko, szybko!
- Tak, tak! - zaskrzeczeli pozostali. -
-No to spierdalamy!- Krzyknął Queek po czym pobiegł w stronę jego wioski, jako że zagrożenie przemineło można wrócić do swojej szczurzej natury.
-
Zagrożenie może i minęło teraz, ale kto wie, czy nie wrócą? A co, jeśli pójdą Waszym śladem, do wioski? No, tym będziesz martwić się później. Przedzierając się przez pozbawione głów lub kończyn, zadeptane kopytami, rozcięte wpół czy zmasakrowane w inny sposób Skaveny, zdołałeś wraz ze swoją gwardią wrócić do wioski. Nie dogoniliście tych, co uciekli przed Wami, ale dostrzegliście ich wśród zabudowy, gdzie próbowali się uspokoić, opowiadając tym, którzy zostali, o potworach, na jakie się natknęli.
-
-Eeeeeeeeeeeeee a co my tak właściwie powiemu Wodzowi?- Zapytał się swojej gwardii.
-
I to było bardzo dobre pytanie, na które gwardia nie dała odpowiedzi. Z jednej strony liczył on na Wasze zwycięstwo, ale pewnie zrozumie porażkę, gdy weźmie pod uwagę, z czym musieliście się mierzyć. Albo wpadnie w szał, Skaveni są nieprzewidywalną rasą, zwłaszcza ci dzierżący władzę. I ci, których się uprzednio zdenerwowało, jak to było z Tobą i Twoim wodzem. Może być nawet tak, że przez wściekłość nie uwierzy tak wielu ocalałym i przerażonym wojownikom, uznając, że zebraliście tak srogi łomot od zwykłych Szarych Krasnoludów.
-
Zastanowił się chwilę po czym wskazał palcem losowego gwardziste.
-Od teraz jesteś moim negocjatorem, będziesz gadał z wodzem a teraz w drogę tak, tak!- Powiedział po czym wydał udał się z gwardią do zamku wspomnianego wodza, -
Nikt nie miał zamiaru Was zatrzymać, więc sprawie dotarliście do tejże budowli, a później komnaty wodza, której drzwi otworzyli Wam dwaj jego ochroniarze. Skaven siedział na kamiennym fotelu pokrytym skórami i futrami, drapiąc się za uchem. Wydawał się spokojny, a to zawsze świadczy najgorzej o humorze większości przeciętnych Szczuroludzi.
-
Popchnął swojego negocjatora w strone wodza, ciekawe co takiego wymyślił.
-
- Ty! - krzyknął wódz, odsuwając Twojego podwładnego jedną ręką. Nie, nie mówił do niego, ale do Ciebie, bo to właśnie w Ciebie celował palec drugiej dłoni. - Tłumacz mi się! Ale już! I to lepiej dobrze, bo jak nie, to pożałujesz!
-
Z tym to zawsze problemy.
-A co mam Ci tłumaczyć, wodzu? Pokurcze zdenerwowali tego co nie trzeba i teraz za to zapłacą, z tego co widziałem to oni mają na nas wyjebane tak więc nie wiem po co te nerwy.- Spróbował wytłumaczyć mówiąc raczej spokojnym głosem, charyzmatyczny to on nie był ale i zbytnio nie próbował być. -
- Jakby mieli wyjebane, to byś z całym wojskiem wrócił! A teraz co? Gówno, kurwa! Każdy nam teraz wpierdoli, jak będzie chciał, nieważne czy Orkowie, Gobliny, Krasnoludy czy inne Koboldy! I co to do chuja było, że taki łomot Wam spuściło, a tych, co przeżyli, przeraziło tak, jakby z jakimś Smokiem walczyli?
-
-Ta kurwa te twoje wojsko to i tak jest gówno, a zresztą krasnoludy mają swoje problemy a reszta to i tak mniejsze zagrożenie, i kurwa nie wiem co nas zaatakowało, jakieś chuje na ognistych stworach, jak chcesz to rozpocznę program rekrutacyjny bo i tak trochę mi gwardii ubyło. I kurwa nie zapominaj że jesteśmy Skavenami.
-
- A Ty kurwa nie zapominaj, kto tu jest wodzem! Okazuj mi szacunek, bo mi się należy! A jak nie, to pożałujesz!
-
-A Ty kurwa nie zapominaj, kto tu jest twoim jebanym czempionem. Wysyłasz mnie chuj wie gdzie bez żadnego zwiadu czy czegoś i kurwa ryzykuje życiem kiedy ty tu siedzisz i nic nie robisz. A od szacunku masz swoją służbę.
-
- Siedzę tu, bo jestem wodzem, widziałeś Ty kiedyś wodza, co by szedł na bitwę i życie narażał? Nie! Bo od tego mam takich jełopów jak Ty. A teraz wypierdalaj mi sprzed oczu, zanim się bardziej wkurwię. I wróć tu, jak dowiesz się czegoś o tym, co sprało Wam tam dupsko.
-
-Chuj nie wódz.- Powiedział po czym wyszedł z komnaty wodza dając znak swojej gwardii by za nim podążała i udał się do swojego domu.
-
Dom nijak zmienił się od Twojego wyjścia. Jak to dobrze, że chociaż tutaj wszystko daje jakieś pozory normalności, z daleka od wkurwionego wodza i jakichś ognistych potworów.
-
Zadowolony rozkazał ustawić się gwardzistom w holu, trzeba będzie omówić co dalej
-
Ustawili się, zgodnie z poleceniem, wyczekując na to, co masz im do powiedzenia.