Miasto Axer
-
-
Bilolus1
Baron machnął ręką na strażników ‐ ni to w pozdrowieniu, ni to w odprawieniu, Król był zbyt głęboko w myślach aby się tym przejmować, Gorin podrapał swoją brodę, wywalił się na ławce w całkiem pospolity, Mietkowy sposób i pociągnął ze swej manierki, po chwili kompletnie ignorując swoich strażników, jak i gapiów Baron dobył swej włóczni i mówiąc do niej kiwnął na tarczę.
‐ Powiedz mi o tym więcej, stary druhu.‐ nie mówił głośno, jednak przemówił do owej włóczni ‐.
-
Kuba1001
CC4:
Po krótkiej, ale przede wszystkim bezpiecznej, podróży trafiłeś pod okazałe bramy jeszcze okazalszego Axer, stolicy krasnoludzkiego państwa.
‐ Imię, nazwisko, miejsce pochodzenia, status społeczny i cel przybycia do miasta? ‐ spytał jeden z wielu strażników pełniących wartę pod pierwszą bramą.
Kebab:
Nie mieli najwidoczniej obiekcji i uznali ten plan za dobry jak jakikolwiek inny, włącznie z wybiegnięciem wrogom na przeciw z okrzykiem “Na pohybel sku*wysynom!”
Makaroniarz:
Typowy brodacz, jednakże już powoli starzejący się, acz poza tym nie odbiegał od krasnoludzkiej normy: Może poza posiadaniem przedniego pancerza płytowego ozdobionego kłami Trolla oraz dwóch dziwnych przedmiotów: Czerwonej włóczni i zielonej tarczy, które sprawiały wrażenie, jakby wykonana z kryształu…
Bilo:
Nie powiem, ale mogę pokazać. ‐ ogłosiły litery pojawiające się na rękojeści, a po chwili Ty doznałeś podobnej wizji jak wtedy, gdy miałeś swój sen, jednakże znacznie krótszej: Pokazywała ona pokrótce zdolności tarczy, takie jak kontrolowanie słabych umysłów, obrona przed atakami, magicznymi i nie, wszelkiej maści oraz możliwość tworzenia konstrukcji z tego samego minerału, co tarcza, służących obronie, atakowi, przeprawie na drugi brzeg i tym podobnych. Rzecz jasna potrzeba Ci było odpowiednich zaklęć, tak jak w wypadku włóczni, ale po chwili od zakończenia widziadła zauważyłeś wyryte na tarczy słowo, które brzmiało: “Mighandr.” -
-
-
-
Kuba1001
CC4:
‐ Pokaż te swoje pomysły. ‐ powiedział strażnik, gdy inny zapisał sobie Twoje dane osobowe. Najwidoczniej nie ufał Ci na tyle, aby wpuścić do miasta cokolwiek, co mogło być potencjalnie niebezpiecznie.
Makaroniarz:
Nic sobie nie przypomniałeś, najpewniej był to jeden z tych pilnie strzeżonych tajemnic krasnoludzkiego dworu i państwa, które nie były znane szarym zjadaczom chleba będących obywatelami kraju, a co dopiero Tobie, łowcy nagród z karczmy na zadupiu, wiele kilometrów stąd.
Kebab:
Najlepiej byłoby zacząć od jego chaty lub też przeszukać wioskę, bo może szacować szkody czy też pomagać w naprawie lub odbudowie wioski, tak jeden z zauważonych przez Ciebie mężczyzn. -
-
-
-
Kuba1001
CC4:
‐ Co to za ustrojstwo? ‐ spytał strażnik, gdy kilku innych przetrząsało Twój wóz oraz torbę. ‐ Niby co się tym robi?
Kebab:
//Za rączkę…//
Pierwszy wybór padł na grupę mężczyzn zajmujących się naprawą szkód wyrządzonych przez Gobliny i Wargów. Poza pospolitymi mieszkańcami osady w postaci Krasnoludów i ludzi, zauważyłeś tam też mężczyznę o ogorzałeś twarzy, odzianego jak typowy podróżnik, choć pod prostą tuniką i peleryną widziałeś jedną z lepszych kolczug krasnoludzkiej produkcji. Uzupełniał to miecz długi i sztylet przy pasie oraz łuk i kołczan pełen strzał na plecach. Mężczyzna miał długie, czarne włosy, błękitne oczy i krzywy nos, najpewniej wcześniej złamany, który źle się zrósł.
‐ Masz zamiar pomóc? ‐ spytał, wskazując na pracujących wieśniaków, bo już dużo wcześniej zauważył Twoje nadejście.
Makaroniarz:
Nie i nie, najwidoczniej jego magiczny sposób bycia obawiał się w inny sposób, w końcu nie każdy magiczny artefakt musi robić wokół siebie raban, prawda? -
-
-
-
-
Kuba1001
CC4:
‐ I to działa? ‐ spytał wyraźnie powątpiewający strażnik, przyglądając się modelowi z każdej strony. Niemniej, odłożył go w końcu na miejsce i pozwolił Ci wjechać, gdy jego ludzie nie odkryli nic niepokojącego w Twoich bagażach.
Po podobnych kontrolach przy każdej z kolejnych bram miasta, po dobrych dwóch godzinach wjechałeś wreszcie do Axer.
Bilo:
Przez chwilę poczułeś się dziwnie, jakby nagle całe ciało stwardniało Ci na tyle, że nie mogłeś ruszyć nawet najmniejszym mięśniem… Jednakże było to chwilowe i po tych kilku sekundach wszystko wróciło do normy.
Czyżbyś teraz miał na sobie jakąś magiczną warstwę ochronną?
Kebab:
‐ Nie było go dziś w wiosce, wyjechał z całą rodziną na kilka dni do znajomych, zdaje się, że wczoraj wieczorem, nawet wtedy go chyba mijałem na trakcie… Sporo wskazuje na to, że Ci ludzie i Krasnoludy wybrali mnie na swojego chwilowego przywódcę, więc o co chodzi?
Makaroniarz:
Kilka gołębi chodziło i latało po placu, w bocznych uliczkach pewnie łaził niejeden dorodny szczur… A jeśli chcesz coś mniej żywego, to warto wstąpić do jakiejś karczmy. -
-
-
-