Miasto Axer
-
-
BudowniczyMakaronu
‐A powiem ci że nie sprawdzałem. Głownie przez brak mojego towarzyszą, który jest raczej bardziej rozeznany w mieście i zwyczajach krasnoludów. Jak na razie przepiepszyłem tylko trochę złota na kawałek srebra do mojej karczmy, przez czym zapłaciłem podwójnie, bo nie udało mi się rzucić odpowiednio monetą, zakładając się o nóż sprzedawcy. No, ale nie wyszło. Tak więc brak pieniędzy i brak przyjaciela
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Kebab:
Wygląda na Krasnoluda, tyle wiesz. jego wygląd, odzienie i ekwipunek nie pozwalają określić nic więcej.
Makaroniarz:
‐ Nie chciałbyś trafić do burdelu pełnego Krasnoludzic, wyszedłbyś obolały, jeśli byś w ogóle wyszedł. ‐ powiedział z uśmiechem i zarechotał donośnie, a jego salwa śmiechu trwała kilkanaście sekund. Gdy skończył, starł palcem z oka łzę rozbawienia i podjął: ‐ Jest kilka normalnych, w sam raz dla Ciebie, z Elfkami, kobietami ludzi, Driadami i Drowkami. Nigdy nie zastanawiałem się, skąd je mają, ale nigdy też mnie to nie obchodziło. Poza tym roboty znajdziesz od cholery, gildie górnicze płacą szczerym złotem za ubijanie tych cholernych Burgundów, a armia i straż miejska tak samo hojnie wynagradza tych, którzy mordują bandytów, skuwiele świetnie się bawią, gdy jest wojna, a na dodatek dołączają do Mrocznych, kuwa ich mać, Elfów. -
-
-
Kuba1001
Kebab:
Trafiłeś tam dość szybko, najwidoczniej bandytów w okolicy brak, ewentualnie nie nęcił ich atak na pojedynczego, samotnego podróżnika, dzięki czemu znalazłeś się tam trudności. Co ciekawe, Orków już nie było, Ogra tym bardziej, ale poza wieśniakami i dopalającymi się zwłokami atakujących wcześnie Worgenów i Goblinów oraz ich Wielkich Pająków i wilków dostrzegłeś też przynajmniej pięć tuzinów Krasnoludów, wszystkich opancerzonych, większość uzbrojona była w klasyczny zestaw w postaci jednoręcznego młota lub topora oraz tarczy, ale znalazło się też nieco kuszników i halabardników. Wszystko wskazuje na to, że zawitała tu armia królestwa. Wreszcie, ale lepiej późno, niż wcale.
Makaroniarz:
‐ Na jakiej ulicy? Ścierwo gnieździ się w jaskiniach, bliżej lub dalej górskich szlaków, stamtąd napadają na kogo padnie. Przynieś głowy, powiedz co i jak, a na pewno dostaniesz wynagrodzenie. Z tego, co pamiętam, przed wojną płacili dziesięć złota od jednego łba, teraz pewnie płacą więcej albo tyle samo, nie wiem jak to wpłynęło na królewski skarbiec, ale podobno wielu zabija ich z patriotyzmu albo obowiązku… No, poza tym jakbyś ubił szefa większej szajki to możesz liczyć na minimum sto sztuk złota za jego łeb, ale to nie będzie wcale takie proste. -
-
BudowniczyMakaronu
‐Obie opcje brzmią dobrze. A większe szajki raczej problemem nie będą, już nie takie rzeczy robiłem.‐ uśmiechnął się‐ tak więc teraz chyba pójdę do burdelu, a jak się prześpię pójdę poszukać jakiegoś przesmyku i kilku frajerów z mieczykami stojącymi przy nim. Dziękuję za porady i rozmowę, resztą butelki należy do ciebie.‐
Wstał i rozejrzał się, czy aby jego towarzysz gdzieś się nie pojawił -
Kuba1001
Kebab:
Zagadnięty wieśniak wyjaśnił Ci, że Ogr i Orkowie opuścili wioskę około godziny temu, acz nie wie gdzie się udali. Chociaż, z drugiej strony, gdzie indziej mogliby pójść, jak nie do swojej kryjówki?
Makaroniarz:
Krasnolud skinął Ci głową i przygarnął flaszkę. Niestety, w karczmie ani jej pobliżu dalej nie widziałeś swojego brodatego kompana. -
-
-
Kuba1001
Kebab:
Tym razem spotkałeś tu liczną klientelę, głównie wieśniaków, którzy jedli, pili i odpoczywali po bitwie, a także opatrywali i leczyli innych, bowiem urządzono tu punkt opatrunkowy dla rannych. Dostrzegłeś tam też kilku żołnierzy.
Makaroniarz:
Tym razem się udało, ale dostrzegłeś go tylko na chwilę, zaraz zniknął w tłumie swoich pobratymców gdzieś w centrum miasta. -
-
-
Kuba1001
Kebab:
Byłeś już na obrzeżach tej małej mieściny, gdy nagle dogoniło Cię dwóch wieśniaków, człowiek i Krasnolud, oraz kolejny brodacz, tym razem żołnierz, ewentualnie Milicjant, który nieźle się dorobił i sporo odsłużył.
‐ To on! ‐ krzyknęli niemalże równocześnie obaj wieśniacy, a trzeci przybysz zmierzył Cię wzrokiem. Nagle rzucił się na Ciebie, ale nie po to, aby pobić bądź zabić, ale serdecznie uścisnąć Twoją dłoń.
‐ No, no, proszę! Bohater, hę?
Makaroniarz:
//Nic nie jest stracone, zawsze możecie się tam wybrać wspólnie.//
W dobrą, więc po kilku chwilach się spotkaliście. Jak się okazało, brodacz również szedł w Twoim kierunku.
‐ Załatwione. ‐ wyjaśnił krótko. ‐ Zbieramy się?