Miasto Axer
-
BudowniczyMakaronu
‐Obie opcje brzmią dobrze. A większe szajki raczej problemem nie będą, już nie takie rzeczy robiłem.‐ uśmiechnął się‐ tak więc teraz chyba pójdę do burdelu, a jak się prześpię pójdę poszukać jakiegoś przesmyku i kilku frajerów z mieczykami stojącymi przy nim. Dziękuję za porady i rozmowę, resztą butelki należy do ciebie.‐
Wstał i rozejrzał się, czy aby jego towarzysz gdzieś się nie pojawił -
Kuba1001
Kebab:
Zagadnięty wieśniak wyjaśnił Ci, że Ogr i Orkowie opuścili wioskę około godziny temu, acz nie wie gdzie się udali. Chociaż, z drugiej strony, gdzie indziej mogliby pójść, jak nie do swojej kryjówki?
Makaroniarz:
Krasnolud skinął Ci głową i przygarnął flaszkę. Niestety, w karczmie ani jej pobliżu dalej nie widziałeś swojego brodatego kompana. -
-
-
Kuba1001
Kebab:
Tym razem spotkałeś tu liczną klientelę, głównie wieśniaków, którzy jedli, pili i odpoczywali po bitwie, a także opatrywali i leczyli innych, bowiem urządzono tu punkt opatrunkowy dla rannych. Dostrzegłeś tam też kilku żołnierzy.
Makaroniarz:
Tym razem się udało, ale dostrzegłeś go tylko na chwilę, zaraz zniknął w tłumie swoich pobratymców gdzieś w centrum miasta. -
-
-
Kuba1001
Kebab:
Byłeś już na obrzeżach tej małej mieściny, gdy nagle dogoniło Cię dwóch wieśniaków, człowiek i Krasnolud, oraz kolejny brodacz, tym razem żołnierz, ewentualnie Milicjant, który nieźle się dorobił i sporo odsłużył.
‐ To on! ‐ krzyknęli niemalże równocześnie obaj wieśniacy, a trzeci przybysz zmierzył Cię wzrokiem. Nagle rzucił się na Ciebie, ale nie po to, aby pobić bądź zabić, ale serdecznie uścisnąć Twoją dłoń.
‐ No, no, proszę! Bohater, hę?
Makaroniarz:
//Nic nie jest stracone, zawsze możecie się tam wybrać wspólnie.//
W dobrą, więc po kilku chwilach się spotkaliście. Jak się okazało, brodacz również szedł w Twoim kierunku.
‐ Załatwione. ‐ wyjaśnił krótko. ‐ Zbieramy się? -
-
-
-
-
Kuba1001
Kebab:
‐ Za to na pewno dostaniecie nagrodę, ale nie chcę rzucać słów na wiatr, w końcu mamy wojnę… Musielibyście iść z tym do stolicy, może po jakimś czasie by Was tam przyjęli. A poza tym to chciałem złożyć Wam propozycję dalszej walki z najeźdźcą, rzecz jasna za stosowne wynagrodzenie.
Makaroniarz:
‐ Jakbyś zgadł. ‐ powiedział raźno, choć tonem takim, który zdradzał, że lepiej będzie nie ciągnąć go teraz za język. ‐ No… To co teraz? -
-
-
Kuba1001
Kebab:
Żaden z Krasnoludów bądź ludzi nie miał zamiaru Cię śledzić, a i jakoś okolica była dziwnie spokojna, więc po jakimś czasie, przez nikogo nie niepokojony, trafiłeś do bandyckiej jaskini, gdzie czekali wszyscy, zajęci odpoczynkiem, wartą bądź opatrywaniem ran Ogra, który w końcu oberwał najmocniej, stanowiąc żywą tarczę dla reszty zielonoskóych wojaków.
Makaroniarz:
Wszystkie, choć coś Ci mówiło, że jeśli dziś rzeczywiście postanowił się na kimś zemścić, to nie jest on w równie dobrej formie.
‐ W kopalniach to prędzej jakieś Burgundy się czają, niż rozbójnicy. ‐ sprostował Cię Twój przyjaciel. ‐ Ale reszta się zgadza. -
-
-
-
Kuba1001
‐ To trza będzie przedyskutować i przegłosować. ‐ wyjaśnił herszt bandy, a sami zielonoskózy zabrali się za dyskusję, dość burzliwą. Gdy dostatecznie się wykłócili, obili sobie mordy i spuścili ciśnienie, Vrogak zaczął:
‐ No dobra, także głosowanie: Kto jest za odebraniem nagrody i życiem jak wcześniej, ten niech pójdzie na moje lewo, a ten, który chce i nagrodę, i walczyć dalej z Krasnalami, niech pójdzie na lewo… ‐ wyjaśnił, a widząc zmieszanie na zielonych gębach niektórych podwładnych westchnął i pokazał każdy z kierunków, dodając komentarz: ‐ Tam prawo, a tam lewo, je**ne jełopy!