Cytadela Cienia
-
-
Kuba1001
Max, Vader:
Na różne sposoby, z orszakami bądź bez, obaj dotarliście do Cytadeli Cienia, gdzie to przydzielono Wam kwatery oraz zapewniono posiłek, choć były to gesty bardziej kurtuazyjne, niż mające służyć rzeczywistemu odpoczynkowi, bowiem po ledwie dwóch kwadransach do Waszych komnat zapukali służący, którzy poinformowali Was, że macie stawić się na najwyższych kondygnacjach Cytadeli, tak jak i inni członkowie Kolektywu oraz zaproszeni goście. -
-
-
Kuba1001
Jak zauważyliście, zebrał się tam prawie cały Kolektyw i wszyscy goście, obserwatorzy nie tylko Rycerzy Śmierci, ale i Paktu Trzech, Sfory, Nosgotha, Wyklętego, Pustynnych Kłów, Hordy oraz wielu, wielu więcej. Brakowało tylko jednego, najważniejszego: Lorda Vladimira Valescu. Na szczęście dostrzegliście charakterystyczny punkt na niebie, jakim był z pewnością Smok, wierzchowiec głowy Kolektywu Cienia.
-
-
-
Kuba1001
Vader:
Gdybyś chociaż był kim ważnym, prawą ręką Wielkiego Mistrza Rycerzy Śmierci lub nim samym, wtedy tak, zasadzka jak najbardziej by się sprawdziła, ale że nie byłeś, tak jak żaden inny z gości spoza Kolektywu, to wątpliwe, abyś dziś zginął.
Max:
Oczywiście, że były, ale dla garstki najważniejszych osób w Kolektywie Cienia, do których się nie zaliczyłeś, więc pozostaje Ci trwać na swoim miejscu, bo siedzenie na podłodze wyglądałoby zbyt nieprofesjonalnie.
Obaj:
W końcu łuskowaty gad o wyłupiastych ślepiach, długiej szyi i błoniastych skrzydłach wylądował na swojej grzędzie na dachu centralnej wieży Cytadeli Cienia, uprzednio zaś z jego grzbietu zeskoczył Wampir, jakim oczywiście był Vladimir Valescu, wiedzieli to wszyscy, którzy go nawet nie widzieli, bowiem żaden inny nie miał Smoka za wierzchowca. -
-
-
Kuba1001
//Jeśli nie piszę tu jakiś czas, to nie dlatego, że Was nie lubię, ale dlatego, że zdarzy mi się zapomnieć, także przypomnijcie, odpis będzie wtedy szybciej, proste.//
Vader:
Prawda.
Max:
Dobre pytanie, na które odpowiedź znał chyba jedynie sam Vladimir, który nie dzielił się chętnie takimi nowinkami z życia z innymi Wampirami, być może z obawy, aby nikt nie skradł jego sekretów…
Obaj:
Wampir wzniósł dłoń w górę, co było zarówno gestem przywitania, jak i uciszenia, gdyż wszystkie rozmowy prowadzone między krwiopijcami i nie tylko ucichły nagle, jakby ucięte nożem. Po chwili Wampir przemówił, a jego głos był niezwykle czysty i donośny, słyszał go równie dobrze ten, kto stał na obrzeżach tłumu, jak i ktoś, kogo od Valescu dzieliło ledwie kilka metrów, co zapewne było wynikiem działania jednego z jego rozlicznych artefaktów:
‐ Czasy dawnej świetności Wampirów minęły. Niegdyś nasza rasa władała większością Elarid, ale musiała zejść do przysłowiowego podziemia. Jednakże teraz się odradza, tylko pod czyim przewodnictwem? Jest w końcu Wyklęty, pierwszy spośród naszej rasy. Jest też Nosgoth z dziesięcioma tysiącami popleczników i wielką warownią ‐ Angbandem. Jest również Kolektyw Cienia, frakcja, która dla wielu wydawałaby się słabsza od innych… Może i tak było. Ale dziś się to zmieni! Dzięki uprzejmości naszych sojuszników, Rycerzy Śmierci z zamku Qull, nadszedł czas, aby strącić w perzynę naszych wrogów! Oczywiście, potrzeba do tego armii, którą co prawda nie dysponujemy… Nie dysponowaliśmy, aż do teraz. Zebrał Was tu wszystkich, z Kolektywu i nie, aby ukazać Wam potęgę, jaką zdobyłem dzięki Rycerzom Śmierci!
Po tej płomiennej przemowie wskazał ruchem ręki na pustynne piaski wokół Cytadeli Cienia, które zaczęły dziwnie drżeć, jak gdyby nawiedziło je trzęsienie ziemi… -
-
-
Kuba1001
Pustynia dalej drżała, a po chwili doszło do momentu kulminacyjnego, w którym wszystko ucichło… Wtedy też powoli zaczęli wyłaniać się z niej oni: Milczące zastępy, dziesiątki tysięcy, wylegających z piasków Szkieletów, wszystkie zaś uzbrojone, większość w jednoręczne miecze, włócznie i tarcze, opancerzona lekko lub w ogóle, ale trafiały się również oddziały nieopancerzonych łuczników z orężem, jaki był im niemalże równy wysokością, lekko opancerzonych oszczepników, Nieumarłych, mimo sylwetek ludzi, tak jak u innych Szkieletów, gabarytów co najmniej Ogrów, uzbrojonych w wielkie miecze, maczugi i topory… Z czasem z piasku wynurzyły się wreszcie kościane konie, a nich jeźdźcy, nieopancerzone Szkielety z krótkimi łukami bądź lekko opancerzeni jeźdźcy, wyposażeni w ten sam zestaw ekwipunku co piechota, choć mieli też kilka oszczepów. Poza nimi powstawać zaczęły też Mumie, magiczne bądź nie, oraz dziwne stwory o przerażających obliczach i dwóch parach rąk, z czego w każdej dłoni dzierżyły jeden zakrzywiony miecz. Poza kilkudziesięcioma wojownikami piechoty i kawalerii, ciągnęła ku Wam jeszcze chmura pyłu znad horyzontu… Czyżby kolejni wojownicy Kolektywu?
-
-
-
Kuba1001
Z czasem dostrzegliście coś, co Wam obu było znane, ale nie na własne oczy, tylko ze starożytnych przekazów, głównie tych, które traktowały o nirgaldzkiej historii, gdzie to, w dawnych czasach, kiedy spore tereny kontynentu zajął Asur, miasto‐państwo o potężnej armii, największej i najsilniejszej z tych, jakimi dysponowały starożytne kraje, co zawdzięczał w głównej mierze wynalazkowi może i nie nowemu, ale po raz pierwszy przystosowanemu do prowadzenia działań zbrojnych: Rydwanowi. Jednakże gdy Asur zniknęło z powierzchni Elarid, rydwany przestały być już tak powszechne na polach bitew, aby po kilku dekadach ostatecznie całkowicie zaniknąć. Jednakże, mimo to, ciągnęły ku Wam dziesiątki, jeśli nie setki, rydwanów, do tego różnych typów, spośród których wyróżniliście takie z jednym koniem, woźnicą i pasażerem, jakie służyły do transportu wiadomości, amunicji takiej jak strzały, a także nieco większe, zaprzężone w dwa rumaki, które ciągnęły rydwan z woźnicą, łucznikiem i osłaniającym ich tarczownikiem, a także największe, czterokonne, z wirującymi ostrzami na kołach, wzmocnioną konstrukcją koszy, transportujących aż trzech łuczników, woźnicę i dwóch wojowników… Co oczywiste, wszyscy pasażerowie, załoga i wierzchowce również byli ożywionymi Szkieletami.
-
-
maxmaxi123
Niezbyt mu się to widziało. Skoro państwo z rydwanami zanikło, jak i one same, to najpewniej były już za słabe. No, z resztą on szedł taką logiką, niewykluczone że się myli, skoro ktoś potężniejszy od niego postanowił w nie zainwestować. Ale z resztą, zobaczy się dopiero w praktyce, ciekawe tylko, kiedy przyjdzie na nią czas…
-
Kuba1001
Wojska jak na razie wciąż manewrowały, ustawiając się w najróżniejsze szyki i formacje bitewne, wprawiając w niedowierzanie wszystkich obecnych, nawet armia Paktu Trzech pod wodzą tak utalentowanych Nekromantów jak choćby baron Gadeon z twierdzy Heresh lub sam Wall‐Mard, członek Paktu Trzech, czołowy Nekromanta tej frakcji i jeden z największych, jakich nosiło Elarid, a może i największy spośród żyjących obecnie, nie potrafiła wykonać czegoś tak zaawansowanego jak to widowisko, na które obecnie patrzycie… Niemniej, poza ogromnym zdziwieniem, na twarzach obecnych malowały się różne uczucia, przykładowo członkowie Kolektywu byli niezwykle weseli, pełni butnej pewności siebie i dumy, że taka armia da im władzę nad światem, zaś zaproszeni goście, łącznie z konkurencją ze strony Paktu Trzech, Nosgotha czy Wyklętego, byli wściekli, a nawet i przerażeni, choć wielu pewnie dziwił fakt, że Valescu nie ma zamiaru ukrywać swojej potęgi, aby ich zaskoczyć. Cóż, to nic dziwnego, ten Wampir znany był ze swego podejścia do niemalże wszystkiego, uwielbiał się pysznić i chełpić oraz być w środku uwagi, co też się stało…