Plugawe Ziemie

[Kubeł1001]

Omeg12

Tak więc czekał, aż coś jeszcze pójdzie nie tak

[Kubeł1001]

Kuba1001

Omeg:
O dziwo godziny wlokły się, a poza tym nic ciekawego się nie działo, czyli raczej nic się nie stanie.
Vader:
Żaden z tych, których tu zastaliście, takowego nie posiadał.

[Kubeł1001]

Vader0PL

Czyli będą trupami? Jeżeli tak, to ściął pierwszego, a jego głową rzucił w drugiego.

[Kubeł1001]

Omeg12

Więc o ile nie musiał się odlać ani nic w tym stylu, wrócił do spania.

[Kubeł1001]

Kuba1001

Vader:
Z całej grupy, którzy nie uciekli od razu, przeżył tylko ten, któremu rzuciłeś głowę ściętego kompana, reszta zginęła od Magii i oręża innych Rycerzy.
Omeg:
W końcu wybudziłeś się, gdy kareta zatrzymała się. Ile czasu minęło? W zasadzie dość ciężko określić.

[Kubeł1001]

Vader0PL

Zbliżył się do niego.
‐Oddaj główkę!

[Kubeł1001]

Omeg12

Przetarł oczy i wyszedł na zewnątrz

[Kubeł1001]

Kuba1001

Vader:
Z ochotą pozbył się jej, odrzucając czerep Tobie.
Omeg:
Pierwszym, co zauważyłeś, była wykonana z piaskowca wieża, drugim zaś zachodzące powoli słońce.

[Kubeł1001]

Vader0PL

‐Źle! Twoją!
Odciął mu łeb.

[Kubeł1001]

Omeg12

Na początek znalazł sobie przytulne miejsce aby opróżnić pęcherz. Kiedy to było z głowy, obejrzał wieżę z paru stron.

[Kubeł1001]

Kuba1001

Vader:
//Nie mam pojęcia czemu, ale strasznie mnie to rozbawiło ;‐;//
Poszło to równie łatwo jak wcześniej.
‐ Strach. ‐ mruknął Twój mistrz i odetchnął głęboko przez nos. ‐ Całe to miasto nim cuchnie. Pora uwolnić od niego mieszkańców, nieprawdaż?
Omeg:
Nie było tu żadnych krzaków, ale Orkowie mieli to gdzieś, w końcu każdy w życiu chja widział. Niemniej, wieża jest wysoka i strzelista, wykonana z okolicznego piaskowca. Właściwie to nie jest zbyt duża czy szeroka, przypomina cienki walec zakończony odsłoniętą platformą obserwacyjną oraz blankami.
‐ Dobrze być, kuwa, w domu. ‐ powiedział Gord, opierając pięści o biodra i wpatrując się w wieżę.

[Kubeł1001]

Vader0PL

‐Oczywiście, że się godzę z tą szlachetną ideą.
Podniósł głowę nieszczęśnika, którego zetnął.
‐Monroe też się godzi.
I na potwierdzenie pokiwał ściętą głową.

[Kubeł1001]

Kuba1001

Twoje chore poczucie humoru spodobało się chyba innym, bowiem zaśmiali się, choć na krótko.
‐ Dobrze, wiecie co robić? ‐ spytał dowodzący grupą, a później, nie czekając na odpowiedź, pognał w miasto, podobnie jak inni.

[Kubeł1001]

Vader0PL

Ruszył również, trochę w innym kierunku, by zyskać więcej własnych ofiar. Oczywiście Monroe zabrał ze sobą.

[Kubeł1001]

Kuba1001

Nie wykazywał zbyt żywego zainteresowania podróżą, Ty zaś spotkałeś, jak na razie, tylko żebraków, inni woleli siedzieć w domu podczas oblężenia.

[Kubeł1001]

Vader0PL

Sprawdzał, czy mają znamienia. Brak tego oznacza, że to nie oni są celem. Czyli można ich rozpruwać.

[Kubeł1001]

Kuba1001

Każdy z nich zginął… Może to nawet lepiej? Niemniej, ta ulica oczyszczona.

[Kubeł1001]

Vader0PL

Ruszył w stronę jakiegoś dużego domu.

[Kubeł1001]

Kuba1001

Tutaj właściwie takich nie było, każdy wyglądał jednakowo.

[Kubeł1001]

Vader0PL

A więc z buta wszedł do najbliższego.
‐Bum skarbie, nie spodziewałaś się mnie tak wcześnie!
Jak sytuacja z ludźmi?