Plugawe Ziemie
-
JurekBzdurek
Edward westchnął ciężko. Z drugiej strony nawet ork był milszym kompanem rozmowy niż cisza i groźny krajobraz. Zaczął mówić, powoli i wyraźnie, troszkę jak do dziecka ‐Moi rodzice tacy byli i takiego mnie wychowali. Przybrani rodzice. Ci którzy mnie wychowali. Zabiliście ich w tamtym dworze‐ przy ostatnim zdaniu zgrzytnął zębami i zacisnął pięści
-
-
Kuba1001
Jurek:
‐ Pieolenie, jakby Orka wychowali ludzie to potrafiłby się napidalać, Ty pewnie dalej jesteś taki samo Olbrzym, jak inne, tylko musisz się ten… No… Wykazać… Czy jakoś tak.
Szakal:
W takim klimacie i po takim wysiłku nawet nie spostrzegłeś, kiedy opróżniłeś całe naczynie. Nim zdążyłeś udać się na poszukiwania kolejnego, dowódca zwołał Twój oddział na zbiórkę. -
JurekBzdurek
‐Wykazać?! Żeby być olbrzymem?!‐ Edward prawdopodobnie zaśmiałby się, gdyby nie wyjątkowo nieprzyjemne okoliczności w jakich się znajdował ‐Nie ma w czym się wykazywać by być olbrzymem, żresz, napi**dalasz, r*chasz, śpisz i srasz, to wszystko, jak zwierzęta. Wykazać trzeba się by zasłużyć na jakieś zaszczytne miano, a żeby być olbrzymem wystarczy urodzić się bezmyślną kupą łoju i mięcha‐
-
-
Kuba1001
Jurek:
‐ Z Ciebie to pożytku ni będzie. ‐ mruknął zielony i po chwili wznowiliście przerwany marsz w bliżej nieznanym kierunku.
//Zmiana tematu. Zacznę Ci w Czarnej Górze.//
Szakal:
Pozostali mieli podobny punkt widzenia, więc po chwili cały mieszany oddział był gotowy, ustawiony w mniej więcej wyglądającym dwuszeregu, albo chociaż formacji, która całkiem nieźle go udawała.
‐ Polowanko fajnie, nie ma co, ale ku*wa… Ile można? ‐ zaczął refleksyjnie dowódca, dziwnie jak na Orka. ‐ Horda nie jest od polowania, Horda jest od napidalania. Inni poszli do Księstwa Orków, inni pod Czarną Górę, a my zostajemy tutaj i idziemy się napidalać z tymi cholernymi piaskowymi dzikusami!
Wizja dobrej, bo jakiejkolwiek od dłuższego czasu, bitki wywołała falę aplauzu u wszystkich wojowników w oddziale, a gdy ten ucichł, nadszedł czas na pytania. -
-
Kuba1001
Szakal:
I tak też wyruszyliście w kierunku znanym tylko Waszemu dowódcy. Niedaleko widziałeś jeszcze trzy inne oddziały, czwarty odłączył się po drodze cholera wie gdzie. Niemniej, maszerowaliście dalej, aż nagle wokół Was rozbrzmiały dzikie i niezrozumiałe okrzyki. Na wydmach znikąd pojawili się ludzie, na pewno koczownicy, a Ty dopiero po chwili zrozumiałeś, że musieli ukryć się pod jakimiś skórami i zasypać piaskiem, czekając na Was w zasadzce. Nie mieli pancerzy, uzbrojeni byli w noże, sztylety, jednoręczne miecze i włócznie. Nie atakowali, zamiast tego pozwolili swoim łucznikom ostrzeliwać Was. Pierwsze salwy zebrały krwawe żniwo, dopiero po chwili wszyscy ocknęli się i ruszyli do ataku pod osłoną goblińskich łuczników.
Jurek:
Wraz ze swymi Uruk‐Hai wracałeś po udanej misji wywiadowczej. Tak, Twój pan zdecydowanie będzie z Was dumny, gdy wrócicie do Kresu Nadziei. Mimo to czułeś pewien niepokój, najwidoczniej Plugawe Ziemie potrafiły przerazić nawet kogoś takiego jak Ty. Gdy po kilku godzinach dalszej wędrówki rozbiliście wreszcie obóz, aby trochę odpocząć, zauważyłeś jakąś chmurę pyłu na horyzoncie, która zbliżała się z każdą chwilą. -
-
Kuba1001
To na Tobie i innych rosłych sku*wysynach z tej bandy skupili się łucznicy. Trzeba byłoby mieć naprawdę wielki dar, aby nie trafić w tak wielki cel, jakim jesteś Ty, ale na szczęście strzały były miernej jakości i nie robiły Ci większej krzywdy. No, chyba że są zatrute albo zakażone, na przykład przez piasek, odchody czy coś w tym guście, wtedy może i nawet legendarna odporność Twojej rasy nic nie podziała…
Dotarłeś do pierwszych nomadów, którzy blokowali Ci drogę do trójki łuczników. Dwóch wystawiło przed siebie włócznie, aby Cię nimi dźgnąć, trzeci zaś przebiegł szybko pomiędzy Twoimi nogami, tnąc przy okazji po nich boleśnie dwoma długimi sztyletami. Rany były płytkie i nie zagrażały życiu, chyba że do gry znów wmiesza się trucizna czy zakażenie… Niemniej, nie powinieneś się tym teraz tak martwić. -
-
Kuba1001
Mimo że dzierżyli broń drzewcową, to miałeś większy zasięg zadawanych ciosów niż oni, przez co jednego przeciąłeś na pół. Drugi próbował odskoczyć, ale zyskał tym tylko tyle, że ostrze Twojego toporzyska rozpruło mu brzuch, a on upadł na piasek, barwiąc go na czerwono krwią i wnętrznościami. Teraz pozostało dobić łuczników, którzy zaczęli uciekać po Twoim pokazie siły.
-
-
Kuba1001
Lekko odziani, a do tego ze sporą motywacją, z łatwością Ci uciekli, a przynajmniej w większości, bo jeden próbował jeszcze oddać strzał na odchodnym, co spowolniło go na tyle, żebyś mógł go zabić. Niestety, pozostali uciekli, ale wokół nie brakuje wrogów, wiec raczej nie masz na co narzekać.
-
-
-
Kuba1001
Jurek:
Plan wyborny, ale wykonanie już niezbyt, Plugawe Ziemie to suche, nagie i wypalone równiny, próżno szukać tu kryjówki czy schronienia, więc pewnie to, co wywołało ową chmurę pyłu, zauważyło Was mniej więcej w tej samej chwili, co Wy. Na szczęście już po kilkunastu sekundach zdaliście sobie sprawę, że nie ma co się kryć, ponieważ trafiliście na swoich, a dokładniej to oni na Was ‐ kilku Uruk‐Hai z Kresu Nadziei jechało na Wargach w Waszą stronę. Ten, który najpewniej przewodził grupie, najpostawniejszy z całej gromady, skinął głową każdemu z Was.
‐ Który tu dowodzi?
Szakal:
Jak przystało na tępą kupę mięśni, którą z zasady był każdy Troll, Ogr czy Orkolog, przeciwników wybijałeś dzięki swojej sile, wytrzymałości i gabarytom. Trzeba przyznać, że koczownicy nie spodziewali się takiego obrotu spraw i dość szybko się wycofali, tracąc kilkunastu martwych, podczas gdy pośród Was było ledwie kilku rannych i czterech zabitych. -
-
-
Kuba1001
Jurek:
‐ Nasz oddział wpadł w zasadzkę, tylko my przeżyliśmy. Nasz pan wysłał nas na zwiady, teraz wracamy, a Wy musicie iść z nami. Potrzeba nam każdego sprawnego wojownika, nasz pan i reszta Uruk‐Hai została otoczona, długo się nie utrzymają.
Szakal:
Właśnie dobijał jakiegoś rannego i skomlącego żałośnie o żydzie nomada. Pozytywnie oceniwszy wynik starcia, jeśli wziąć pod uwagę, ilu zginęło koczowników, a ilu wojowników z jego oddziału, pokiwał kilka razy głową i poprowadził Was dalej.