Plugawe Ziemie
-
Kuba1001
Lekko odziani, a do tego ze sporą motywacją, z łatwością Ci uciekli, a przynajmniej w większości, bo jeden próbował jeszcze oddać strzał na odchodnym, co spowolniło go na tyle, żebyś mógł go zabić. Niestety, pozostali uciekli, ale wokół nie brakuje wrogów, wiec raczej nie masz na co narzekać.
-
-
-
Kuba1001
Jurek:
Plan wyborny, ale wykonanie już niezbyt, Plugawe Ziemie to suche, nagie i wypalone równiny, próżno szukać tu kryjówki czy schronienia, więc pewnie to, co wywołało ową chmurę pyłu, zauważyło Was mniej więcej w tej samej chwili, co Wy. Na szczęście już po kilkunastu sekundach zdaliście sobie sprawę, że nie ma co się kryć, ponieważ trafiliście na swoich, a dokładniej to oni na Was ‐ kilku Uruk‐Hai z Kresu Nadziei jechało na Wargach w Waszą stronę. Ten, który najpewniej przewodził grupie, najpostawniejszy z całej gromady, skinął głową każdemu z Was.
‐ Który tu dowodzi?
Szakal:
Jak przystało na tępą kupę mięśni, którą z zasady był każdy Troll, Ogr czy Orkolog, przeciwników wybijałeś dzięki swojej sile, wytrzymałości i gabarytom. Trzeba przyznać, że koczownicy nie spodziewali się takiego obrotu spraw i dość szybko się wycofali, tracąc kilkunastu martwych, podczas gdy pośród Was było ledwie kilku rannych i czterech zabitych. -
-
-
Kuba1001
Jurek:
‐ Nasz oddział wpadł w zasadzkę, tylko my przeżyliśmy. Nasz pan wysłał nas na zwiady, teraz wracamy, a Wy musicie iść z nami. Potrzeba nam każdego sprawnego wojownika, nasz pan i reszta Uruk‐Hai została otoczona, długo się nie utrzymają.
Szakal:
Właśnie dobijał jakiegoś rannego i skomlącego żałośnie o żydzie nomada. Pozytywnie oceniwszy wynik starcia, jeśli wziąć pod uwagę, ilu zginęło koczowników, a ilu wojowników z jego oddziału, pokiwał kilka razy głową i poprowadził Was dalej. -
-
-
Kuba1001
Szakal:
Maszerowaliście dalej bez postoju, ten zarządzono dopiero teraz, aby coś zjeść i, przede wszystkim, napić się. Skutki marszu przez pustynię w takim upale czujesz nawet Ty. Niemniej, teraz robi się chłodniej, zapada zmrok, a Wy zatrzymaliście się na wydmach. Pod Wami do snu szykuje się obóz złożony z kilkunastu namiotów. Nie wolno się Wam wychylać, zwłaszcza Tobie, bo zauważyliby Was z daleka, a mimo to słyszysz nawoływania, okrzyki i rozmowy. Chyba każdemu z tu zebranych pysk się ucieszył, gdy poza głosami mężczyzn, usłyszał też kobiety i dzieci.
Jurek:
Pozostali też mieli Wargi, więc wszyscy po kilkudziesięciu minutach znaleźli się na miejscu. Na niewielkim wzgórzu, ranny, z bokiem przeszytym strzałą, a mimo to wciąż walczący i wydający rozkazy, otoczony przez zaledwie kilkunastu Uruków z ich charakterystycznymi ostrymi tarczami, równie rozpoznawalnymi mieczami i długimi pikami odpierał kolejne fale wrogów, ale takich, których nigdy wcześniej nie widziałeś. Owszem, w Kresie Nadziei niekiedy kręcili się Nieumarli, Twój pan to opanował liczne dziedziny Magii, w tym Nekromancję, ale tutaj widziałeś ich dosłownie setki. Na dodatek nie były to tępe, rozkładające się wory mięcha, ale ogołocone do samych kości Szkielety, wszystkie uzbrojone w zakrzywione miecze jednoręczne lub włócznie i duże tarcze. Jak na wskrzeszonych, walczyli niemalże jak ludzie, zachowując idealną koordynację. Napierali z każdej strony, mimo że wcześniej padło ich drugie tyle. Poza nimi byli też łucznicy, kilkunastu, ale z łukami, które przerastały ich o głowę, również Szkielety. Opierali je o ziemię, nakładali wielkie strzały na cięciwy i posyłali w powietrze, przebijając tarcze, miecze i zbroje Twoich braci. Czasem zabijali też takim ostrzałem swoich towarzyszy, ale o wiele mniej, niż wrogów, na dodatek strzelali rzadko i raczej celnie. -
-
Kuba1001
Oni również tylko czekali na rozkaz wodza lub się w niego wpatrywali, a ten z zamyśloną twarzą patrzył się na obóz. Po kilku minutach uznał, że albo nie jest w stanie wymyślić nic konstruktywnego, albo że opracowanie jakiegokolwiek planu i tak nic nie da, skoro ma go wykonać Wami, więc zrezygnował i wzniósł w górę swoją słusznych rozmiarów buławę.
‐ Na pohybel sku*wesynom! Uważajcie, żeby żaden nie spie**olił. Zabijajcie, gwałćcie, rabujcie. Za Hoooordę! ‐ zakończył krótki wykład przeciągłym okrzykiem w czasie którego poderwał się z ziemi i ruszył w dół, a po chwili pozostali, krzycząc podobne mantry lub po prostu drąc mordę ile wlezie. Oczywiście, zwróciło to uwagę koczowników, część już próbowała uciec, kierując się do pobliskich palm, gdzie przywiązano kilkanaście wielbłądów, inni zaczęli panikować i histeryzować, jedynie kilku wojowników ruszyło stawić Wam opór, a garstka innych zaczęła strzelać, donosząc jakieś sukcesy tylko dlatego, że cały oddział biegł w jednym kierunku zbitą masą wojska. -
-
Kuba1001
Kilku padło, przebitych strzałami czy oszczepami, ale było to za mało, aby zatrzymać cały oddział, więc dosłownie wpadliście do obozu. Ty sam staranowałeś dwa namioty i zadeptałeś znajdujących się tam ludzi, nim wytraciłeś pęd, ale do tego czasu walka już się skończyła ‐ Was było zbyt wielu, ich za mało, większość zginęła w pierwszym zderzeniu z Twoimi kompanami, a kilku pozostałych szybko otoczono i dobito, dzięki czemu zostało sporo czasu na ubijanie cywili, gwałty i grabież.
-
-
JurekBzdurek
‐Za mną!‐ Spiął wierzchowca do szarży na dystansowców, wyjąc bojowo i wywijając swym mieczem. Wiedział, że będzie to prawdopodobnie jego koniec, ale strach przemieniał w gniew i agresję, a te w zapał, siłę do walki. Teraz liczyło się tylko to, by jego trup spoczął na jak największej ilości pokonanych wrogów
-
Kuba1001
Szakal:
Może i nie jest to wyzwanie, ale czego spodziewać się po zwykłych nomadach, skoro nawet ich wojownicy nic nie mogli Wam zrobić? Niemniej, miałeś przynajmniej nieco zabawy, mordując dzieci, mężczyzn czy starców, podobnie jak inni członkowie oddziału. W celach wiadomych oszczędzono tylko nieco młodych i urodziwych kobiet, które chyba będą jedynym łupem z tej wyprawy, skoro w namiotach rzadko kiedy trafiało się coś ciekawego. Jeśli zaś chodzi o uciekających nomadów, to kilku zostało przeszytych strzałami lub dopędzonych przez Orków, ale inni uciekli. Z jednej strony źle, bo ściągną pomoc, z drugiej strony dobrze, bo dzięki temu to oni przyjdą do Was i oszczędzą Wam fatygi.
Jurek:
Skupione całkowicie na otoczonych Urukach i Wampirze, Szkielety nawet nie próbowały zatrzymać Was swoim ostrzałem. Brak broni białej i najpewniej zdolności w posługiwaniu się nią sprawił, że to nie była walka, ale rzeź, z której wychodzicie zwycięsko, masakrując ponad połowę wrogów, ale też zwracając na siebie uwagę kilkudziesięciu piechurów, którzy ruszyli w Waszym kierunku. -
-
-