Plugawe Ziemie
-
-
JurekBzdurek
‐Za mną!‐ Spiął wierzchowca do szarży na dystansowców, wyjąc bojowo i wywijając swym mieczem. Wiedział, że będzie to prawdopodobnie jego koniec, ale strach przemieniał w gniew i agresję, a te w zapał, siłę do walki. Teraz liczyło się tylko to, by jego trup spoczął na jak największej ilości pokonanych wrogów
-
Kuba1001
Szakal:
Może i nie jest to wyzwanie, ale czego spodziewać się po zwykłych nomadach, skoro nawet ich wojownicy nic nie mogli Wam zrobić? Niemniej, miałeś przynajmniej nieco zabawy, mordując dzieci, mężczyzn czy starców, podobnie jak inni członkowie oddziału. W celach wiadomych oszczędzono tylko nieco młodych i urodziwych kobiet, które chyba będą jedynym łupem z tej wyprawy, skoro w namiotach rzadko kiedy trafiało się coś ciekawego. Jeśli zaś chodzi o uciekających nomadów, to kilku zostało przeszytych strzałami lub dopędzonych przez Orków, ale inni uciekli. Z jednej strony źle, bo ściągną pomoc, z drugiej strony dobrze, bo dzięki temu to oni przyjdą do Was i oszczędzą Wam fatygi.
Jurek:
Skupione całkowicie na otoczonych Urukach i Wampirze, Szkielety nawet nie próbowały zatrzymać Was swoim ostrzałem. Brak broni białej i najpewniej zdolności w posługiwaniu się nią sprawił, że to nie była walka, ale rzeź, z której wychodzicie zwycięsko, masakrując ponad połowę wrogów, ale też zwracając na siebie uwagę kilkudziesięciu piechurów, którzy ruszyli w Waszym kierunku. -
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Jurek:
Plan? Tu niepotrzebny był plan, ale cud lub szybki odwrót, a że Wampir najwidoczniej w te pierwsze nie wierzył, to zaczął przebijać się z pozostałymi Uruk‐Hai w kierunku, z którego nadjechaliście.
Szakal:
W ten sposób opróżniłeś właściwie każde naczynie z napojem, jakie znalazłeś. Skoro to masz z głowy, to co dalej? -
-
-
Kuba1001
Jurek:
Twoi kompani zrobili podobnie, choć w chwili zderzenia się ze Szkieletami dwóch straciłeś z oczu i dopadając do wzgórza już nigdy więcej ich nie ujrzałeś. Tak czy siak, udało się, zaś krwiopijca tylko rzucił na Was okiem i wydał rozkaz do przebijania się klinem, wszyscy i razem, aby miało to jakiekolwiek szanse powodzenia.
Szakal:
Niewiele miałeś tego odpoczynku, dowódca szybko zarządził zbiórkę i dalszy wymarsz, na kolejnych koczowników, wraz ze zrabowanymi łupami i porwanymi kobietami. Swoją drogą, ciekawe na jak długo zapuściliście się w tę okolicę, co nie? -
-
Kuba1001
Prosta logika prostego siepacza Hordy, takich jak Ty dowódcy lubią podobno najbardziej. Tak czy siak, po kilku godzinach marszu, podczas postoju i odpoczynku, dowódca kazał Wam szykować się do walki i ustawić się w okrąg, choć Ty nie widziałeś nikogo ani nic wokół, dalej tylko smętne piaski pustyni, gdzieniegdzie układające się w większe i mniejsze wydmy.
-
-
Kuba1001
Po kilkunastu sekundach nerwowego oczekiwania, zza wydm na Waszą defensywną formację spadł grad strzał, który jednak nie wyrządził większych krzywd. Dopiero wtedy zobaczyliście uzbrojonych w łuki, strzały i oszczepy nomadów, usiłujących zadać Wam jak największe straty, jednakże to nie ich powinniście się obawiać, ponieważ z wydm, w dół, prosto na Was, runęło kilkunastu jeźdźców na dziwnych, garbatych koniach, na które podobno mówi się wielbłądy. Uzbrojeni we włócznie, oszczepy, zakrzywione miecze, bułaty, małe tarcze i tym podobny oręż pognali w Waszym kierunku, dziko wrzeszcząc i wymachując orężem.
-
-
Kuba1001
Jeźdźcy starali się rozmyślnie unikać takich skuwieli jak Ty, acz jeden został nieumyślnie zepchnięty przez swojego kompana i wpadł prosto na Twój topór, którego ostrze strąciło go z konia i przecięło na pół na wysokości pasa. Jego wierzchowiec pognał dalej, próbując uciec z matni.
Pozostali jeźdźcy też ginęli, ale nie w tak wyszukany i brutalny sposób, więc tych kilku, którzy przeżyli, zaczęło uciekać, a ich kompani, strzelając z łuków i ciskając oszczepami na wydmach, próbowali im jakoś w tym pomóc.
‐ Za nimi! ‐ krzyknął dowódca, biegnąc jako pierwszy. ‐ Na pohybel skuwes…
Tutaj padłby słynny pośród Orków, Goblinów i Krasnoludów okrzyk, wywodzący się jeszcze z zamierzchłych czasów, gdy rasy te toczyły ze sobą krwawe wojny z inspiracji Melkisa, Mrocznego Pradawnego, ale przerwała go strzała, która wbiła się prosto w krtań postawnego Orka. Po chwili, jaką zajęło mu sięgnięcie do rany, padł na piasek, ale jego wojownicy ruszyli dalej, z jeszcze większą furią, nie zważając na własne rany i śmierć kompanów. -