Plugawe Ziemie
-
Kuba1001
Prosta logika prostego siepacza Hordy, takich jak Ty dowódcy lubią podobno najbardziej. Tak czy siak, po kilku godzinach marszu, podczas postoju i odpoczynku, dowódca kazał Wam szykować się do walki i ustawić się w okrąg, choć Ty nie widziałeś nikogo ani nic wokół, dalej tylko smętne piaski pustyni, gdzieniegdzie układające się w większe i mniejsze wydmy.
-
-
Kuba1001
Po kilkunastu sekundach nerwowego oczekiwania, zza wydm na Waszą defensywną formację spadł grad strzał, który jednak nie wyrządził większych krzywd. Dopiero wtedy zobaczyliście uzbrojonych w łuki, strzały i oszczepy nomadów, usiłujących zadać Wam jak największe straty, jednakże to nie ich powinniście się obawiać, ponieważ z wydm, w dół, prosto na Was, runęło kilkunastu jeźdźców na dziwnych, garbatych koniach, na które podobno mówi się wielbłądy. Uzbrojeni we włócznie, oszczepy, zakrzywione miecze, bułaty, małe tarcze i tym podobny oręż pognali w Waszym kierunku, dziko wrzeszcząc i wymachując orężem.
-
-
Kuba1001
Jeźdźcy starali się rozmyślnie unikać takich skuwieli jak Ty, acz jeden został nieumyślnie zepchnięty przez swojego kompana i wpadł prosto na Twój topór, którego ostrze strąciło go z konia i przecięło na pół na wysokości pasa. Jego wierzchowiec pognał dalej, próbując uciec z matni.
Pozostali jeźdźcy też ginęli, ale nie w tak wyszukany i brutalny sposób, więc tych kilku, którzy przeżyli, zaczęło uciekać, a ich kompani, strzelając z łuków i ciskając oszczepami na wydmach, próbowali im jakoś w tym pomóc.
‐ Za nimi! ‐ krzyknął dowódca, biegnąc jako pierwszy. ‐ Na pohybel skuwes…
Tutaj padłby słynny pośród Orków, Goblinów i Krasnoludów okrzyk, wywodzący się jeszcze z zamierzchłych czasów, gdy rasy te toczyły ze sobą krwawe wojny z inspiracji Melkisa, Mrocznego Pradawnego, ale przerwała go strzała, która wbiła się prosto w krtań postawnego Orka. Po chwili, jaką zajęło mu sięgnięcie do rany, padł na piasek, ale jego wojownicy ruszyli dalej, z jeszcze większą furią, nie zważając na własne rany i śmierć kompanów. -
-
-
-
Kuba1001
O dziwo, nawet pomimo otrzymania śmiertelnego postrzału, wciąż żył. Zdołał nawet złamać strzałę i najpewniej by ją wyrwał, gdybyś do niego nie podszedł, a po Tobie kolejni ocaleli z zasadzki wojownicy oddziału. Wydawało Ci się, że Ork próbuje Ci coś przekazać, ale gdy się nachyliłeś, z jego przebitego strzałą gardła wydostał się jedynie dziwny bulgot, a on przejechał Ci po twarzy ręką unurzaną w jego własnej krwi, po chwili wybałuszając oczy i konając.
Część z rekrutów spuściła głowy i w milczeniu kontemplowała śmierć wodza, jednakże byli to głównie Ci spoza orczej rasy, ponieważ tamci się nie smucili, wiedząc że dowódca odszedł śmiercią wojownika, więc Zgładziciel da mu dobre życie pozagrobowe.
Po kilku minutach zdałeś sobie sprawę, że prawie wszyscy członkowie oddziału patrzą się na Ciebie, jakby na coś czekając. Może to przez symboliczne naznaczenie krwią, może przez fakt, jak bardzo wykazałeś się w boju, często prowadząc resztę do ataku na pozycje koczowników, albo zwyczajnie dlatego, że jesteś Orkologiem, którego siła i wytrzymałość imponowała innym, ale chyba obrali Cię właśnie nowym dowódcą oddziału. -
PanSzakal
Urulg poczuł się trochę zakłopotany, bo właściwie nie miał pojęcia co powinien w tej chwili powiedzieć. Ale po chwili wziął głęboki odech i przemówił
‐ Dobry był z niego wojownik ‐ zaczął, mówiąc rzecz jasna o poległym dowódcy ‐ I gdyby mógł, powiedziałby nam teraz żeby ruszyć dupy, bo mamy kilku nomadów do ubicia! ‐ kontynuował coraz śmielej ‐ Więc ruszamy dalej! Za Hordę! -
Kuba1001
Nie mogliby oczekiwać od Ciebie lepszego wystąpienia: Krótkie, treściwe i, co ważne, odwołujące się do poprzedniego wodza, zależności wobec Hordy i zemsty na tych cholernych koczownikach. Wątpliwe, żeby po powrocie do obozowiska ktokolwiek miałby jakieś obiekcje co do zatrzymania Cię na nowym stanowisku, więc już teraz powinieneś znaleźć sobie jakichś zastępców, swoje prawe ręce, oczy i uszy, osoby które dopilnują tego, czego Ty nie możesz, a ufasz im niemalże bezgranicznie.
-
-
-
-
Kuba1001
//KKK, dzięki.//
‐ A co mamy robić? ‐ zapytał Gnoll, drapiąc się po głowie, z której zdjął na chwilę hełm.
‐ Doradzać, debilu. ‐ mruknął Hobgoblin.
‐ Ale w czym? ‐ nie ustępował Xol.
Tutaj zielonemu argumenty się skończyły i zamilknął, czekając na Twoją fachową opinię, w końcu byłeś teraz ich nieomylnym szefo. -
-
-
-
-