Plugawe Ziemie
-
/// Tylko przypominam, że tutaj wrzuciłeś Glofi… mojego Wampira z Kresu Nadziei.///
-
Vader:
//Tia, zapomniało mi się, mój błąd.//
Wraz ze swoimi Uruk-Hai odnalazłeś wreszcie wojska swoich sojuszników. Nie należało to do zadań łatwych, wskazówki Wampira były szczątkowe i pozwalały jedynie zacząć gdzieś poszukiwania, a odnalezienie czy wytropienie czegoś na terytorium Plugawych Ziem, gdzie wszystko było do siebie podobne, sprawiłoby problemy nawet najlepszym tropicielom. Utrudnieniem było też to, że Kolektyw Cienia, z którym wojowaliście, również używał w swojej armii Nieumarłych, przez co trzeba było uważać, aby nie wziąć wroga za sojusznika lub odwrotnie. Tak czy siak, dotarliście wreszcie do prowizorycznie ufortyfikowanego obozu, gdzie powiódł cię dowódca oddziału Uruków, stwierdzając, że czuje swoich pobratymców. Nie żeby chodziło o jakąś duchową więź lub skutek Mutacji na Orkach, bo tym w końcu Uruk-Hai byli, ale zwyczajnie o zapach. -
Grofilor Gliofrosziodew
Rozejrzał się po okolicy, po czym ruszył w stronę głównego wejścia do obozu. Miał artefakty dla swojego przywódcy, cały komplet w sumie. Prawie zginął przy ich zdobyciu, a teraz mógł zobaczyć, czy zadanie, jakie wówczas otrzymał, było zapychaczem, czy jednak było istotne, jak wówczas mówił jego władca. -
Główne wejście było tu pojęciem względnym, bo było ich kilka, jednak udało ci się znaleźć to największe, pilnowane przez kilkunastu Uruków, ci jednak nie zaatakowali, nie zadawali pytań, obecność ich pobratymców w twoich szeregach zupełnie wystarczyła, aby przepuścili cię bez słowa, nie zadając jakichkolwiek pytań. Na miejscu znalazłeś setki zbrojnych Uruków, a pomiędzy nimi kilkanaście Wampirów, miałeś więc przeczucie, że to nie wszyscy, że przynajmniej część zgromadzonych w obozie wojsk opuściła go jakiś czas temu.
-
Grofilor Gliofrosziodew
To oznaczało tyle, co pełnoprawną świadomość, że będzie musiał wyruszyć najpewniej w dalszą drogę, po zdobyciu odpowiednich informacji od tutejszych Wampirów. Dlatego też zaczepił losowego Wampira.
-- Kto dowodzi tym obozem? Mam rzeczy dla Pana Kresu Nadziei. -
- Dowódca zabrał większość armii i wyruszył z obozu, spotkać przeciwnika w otwartym polu. - odparł ci krwiopijca. - Ja dowodzę podczas jego nieobecności.
-
Grofilor Gliofrosziodew
-- W takim razie nic mnie tutaj nie zatrzymuje – odparł Wampirowi. – W którym kierunku mam się udać, by go znaleźć? -
- Na północny zachód. Jeśli masz w swej kompanii Uruków, będą w stanie wytropić swoich pobratymców, którzy ruszyli w pole. A jeśli nie, mogę przydzielić ci kilku tropicieli.
-
Grofilor Gliofrosziodew
-- Wystarczy mi dwójka takowych – odpowiedział Wampirowi. -
Skinął głową.
- Pójdę przekazać rozkazy. Czekaj na zewnątrz ze swoimi żołnierzami. -
Grofilor Gliofrosziodew
/// A mam takowych? Po ataku Nietoperków w walce o pancerz chyba (chyba) ocalał jeden, ale ranny i zostawiony w Kresie Nadziei. -
//Wziąłeś sobie oddział Uruków, którymi miała dowodzić postać Bzdurka, ale teraz to sami NPC. Zresztą, na samym początku wątku masz to kilka razy podane.//
-
Grofilor Gliofrosziodew
/// Tak jest. ///
Jak polecił mu Wampir, to i tak zrobił, czekając na zewnątrz posterunku za tropicielami. -
Było ich tylko trzech, ale to powinno wystarczyć. Przypominali towarzyszących ci zbrojnych, na pewno byli Urukami, ale innymi od tych, którzy służyli za główną siłę zbrojną Kresu Nadziei: zamiast ciężkich, płytowych zbroi i otwartych hełmów mieli na sobie lekkie, niekrępujące ruchów skórzane pancerze i hełmy, a zamiast charakterystycznych mieczy, tarcz, kusz czy pik dysponowali krótkimi łukami, kołczanami pełnymi strzał, sztyletami i jednoręcznymi szablami. Po dłuższym przyglądaniu im się, stwierdziłeś, że jednak są jakieś różnice: byli nieco niżsi od zwykłych żołnierzy, ale mieli dłuższe kończyny, ich oczy były większe i zabarwione na czerwono, a nozdrza szersze, jak u węszącego za ofiarą drapieżnika. Bez słowa stanęli przed tobą, jako oczywistym dowódcą oddziału, oczekując rozkazów.
-
Grofilor Gliofrosziodew
-- Macie ruszyć tropem Pana Kresu Nadziei – rozkazał im. – Zaprowadźcie mnie do niego. -
Pokiwali głowami i bez słowa ruszyli naprzód. Zapewne najpierw udacie się tam, gdzie Kettlos miał wyruszyć, a umiejętności tropicielskie tych nowych Uruków przydadzą się dopiero później, gdy rzeczywiście trzeba będzie tropić armię, której poszukujecie.
-
Grofilor Gliofrosziodew
Ruszył za nimi, nie mając i tak żadnych innych możliwości względem swoich rozkazów. I tak spodziewał się długiej wędrówki, dlatego też był chociaż trochę wdzięczny za to, że był Wampirem. -
Nie męczyłeś się, to fakt, ale i reszta twoich wojowników, tak tych z Kresu Nadziei, jak i lekkozbrojnych tropicieli, radziła sobie całkiem nieźle, ciężko byłoby ci stwierdzić, czy w ogóle się męczą, a jeśli tak, to jak bardzo. Niemniej, maszerowaliście z krótkimi przerwami resztę dnia. Do zmroku pozostała około godzina, a wy kończyliście właśnie krótki postój. Tropiciele oczekiwali na rozkaz, podobnie jak pozostali Uruk-Hai, tobie zaś pozostało tylko wydanie rozkazu: rozbić obóz i przeczekać tu noc, groźną wszędzie, a co dopiero na Plugawych Ziemiach, czy zdecydować się na szybki marsz po zmroku, licząc na to, że przemknięcie niezauważeni obok wszelkich zagrożeń, skracając wydatnie czas podróży i nadrabiając sporo z dzielącego was od celu dystansu.