Plugawe Ziemie
-
Grofilor Gliofrosziodew
To oznaczało tyle, co pełnoprawną świadomość, że będzie musiał wyruszyć najpewniej w dalszą drogę, po zdobyciu odpowiednich informacji od tutejszych Wampirów. Dlatego też zaczepił losowego Wampira.
-- Kto dowodzi tym obozem? Mam rzeczy dla Pana Kresu Nadziei. -
- Dowódca zabrał większość armii i wyruszył z obozu, spotkać przeciwnika w otwartym polu. - odparł ci krwiopijca. - Ja dowodzę podczas jego nieobecności.
-
- Na północny zachód. Jeśli masz w swej kompanii Uruków, będą w stanie wytropić swoich pobratymców, którzy ruszyli w pole. A jeśli nie, mogę przydzielić ci kilku tropicieli.
-
Skinął głową.
- Pójdę przekazać rozkazy. Czekaj na zewnątrz ze swoimi żołnierzami. -
//Wziąłeś sobie oddział Uruków, którymi miała dowodzić postać Bzdurka, ale teraz to sami NPC. Zresztą, na samym początku wątku masz to kilka razy podane.//
-
Było ich tylko trzech, ale to powinno wystarczyć. Przypominali towarzyszących ci zbrojnych, na pewno byli Urukami, ale innymi od tych, którzy służyli za główną siłę zbrojną Kresu Nadziei: zamiast ciężkich, płytowych zbroi i otwartych hełmów mieli na sobie lekkie, niekrępujące ruchów skórzane pancerze i hełmy, a zamiast charakterystycznych mieczy, tarcz, kusz czy pik dysponowali krótkimi łukami, kołczanami pełnymi strzał, sztyletami i jednoręcznymi szablami. Po dłuższym przyglądaniu im się, stwierdziłeś, że jednak są jakieś różnice: byli nieco niżsi od zwykłych żołnierzy, ale mieli dłuższe kończyny, ich oczy były większe i zabarwione na czerwono, a nozdrza szersze, jak u węszącego za ofiarą drapieżnika. Bez słowa stanęli przed tobą, jako oczywistym dowódcą oddziału, oczekując rozkazów.
-
Pokiwali głowami i bez słowa ruszyli naprzód. Zapewne najpierw udacie się tam, gdzie Kettlos miał wyruszyć, a umiejętności tropicielskie tych nowych Uruków przydadzą się dopiero później, gdy rzeczywiście trzeba będzie tropić armię, której poszukujecie.
-
Nie męczyłeś się, to fakt, ale i reszta twoich wojowników, tak tych z Kresu Nadziei, jak i lekkozbrojnych tropicieli, radziła sobie całkiem nieźle, ciężko byłoby ci stwierdzić, czy w ogóle się męczą, a jeśli tak, to jak bardzo. Niemniej, maszerowaliście z krótkimi przerwami resztę dnia. Do zmroku pozostała około godzina, a wy kończyliście właśnie krótki postój. Tropiciele oczekiwali na rozkaz, podobnie jak pozostali Uruk-Hai, tobie zaś pozostało tylko wydanie rozkazu: rozbić obóz i przeczekać tu noc, groźną wszędzie, a co dopiero na Plugawych Ziemiach, czy zdecydować się na szybki marsz po zmroku, licząc na to, że przemknięcie niezauważeni obok wszelkich zagrożeń, skracając wydatnie czas podróży i nadrabiając sporo z dzielącego was od celu dystansu.