Milczał. To właśnie był problem z Orkami. Podczas, gdy Goblin błagałby o litość, Ork lub Krasnolud obrażał Cię na wszelkie możliwe sposoby, a człowiek próbowałby przekupić to Elf milczał. Po prostu miał to gdzieś i był nad wyraz spokojny.
I powstały długie zadrapania, które wypełniły się krwią, a ta po chwili zaczęła ściekać mu po policzku.
‐ I tak było warto, mroczna suko. ‐ powiedział z zaskakującą wrogością i butnością jak na Elfa.
Zero:
‐ Ssij. ‐ rzucił krótko i zaśmiał się. Trwało to krótko, gdyż skrzywił się przez ból jaki zadawały mu rany na twarzy.
FD_God:
Z racji chęci uzupełnienia zapasów i potrzeby odpoczynku banda Nadludzi rozbiła obóz na znanym sobie terenie.
‐ A więc dobrze … Skoro tak chcesz, to może trochę bólu rozwiąże ci język ‐ wyciąga z kołczanu jedną strzałę po czym macza ją w pewnej neurotoksynie (nie aż takiej mocnej, jak jad kobry królewskiej) po czym wbija ją w ciało elfa