Podmrok
-
-
-
Kuba1001
Szakal:
‐ Stawiał się, dwóch moich zabił, trzech innych usmażył tak, że pewnie też zaraz zdechną, co niby mieli innego zrobić, jak nie zabić?
Vader:
Ponownie, jak w wypadku tamtego Trolla, strzaskałeś mu kolano, powalając bestię w konwulsjach bólu wymieszanego z gniewem. Poza tym dostrzegłeś, że pozostałe Trolle zaczęły się cofać. -
-
-
-
-
-
Kuba1001
Vader:
owszem, Twój kompan również wyszedł cało z potyczki, ale straciliście w niej wszystkie zwierzęta juczne i zapasy, co powinno Wam znacząco utrudnić dalszą podróż.
Szakal:
Pokiwał głową i przywołał strażników, którym przekazał rozkazy, a oni wyprowadzili Cię z jego lokum do wioski, gdzie zebrał się już spory tłumek ciekawskich Goblinów. -
-
-
Kuba1001
Szakal:
‐ Wojaki i tak się zbiorą za jakiś czas, możesz chwilę odpocząć, jak chcesz. ‐ odparł obojętnie Goblin, któremu to najpewniej rzeczywiście nie robiło różnicy, czy oszpecą Cię teraz, czy później.
Vader:
‐ Nie pie**ol, bierz tyle zapasów, ile dasz radę i maszerujemy, póki nam nogi w dupy nie wlezą. ‐ odparł Krasnolud, pakując jak najwięcej jedzenia i piwa z grzbietów martwych zwierząt do podróżnego plecaka. Drugi taki Ty znalazłeś na swoim wierzchowcu. -
-
-
Kuba1001
Szakal:
‐ Jeszcze żeś nie udowodnił czy jesteś na pewno po naszej stronie, czy Cię jakieś Skaveny nie przysłały.
Vader:
Mogłeś spróbować się wycofać, ale najpewniej po trupie kompana, on sam nie zamierza i Tobie tego też nie ułatwi. Niemniej, jak na razie ruszył w dalszą drogę, spluwając przy okazji na jedno z trollich ścierw. -
-
-
Kuba1001
Vader:
//Przewijam trochę do przodu, niby powinienem się pytać i tak dalej, ale po co, skoro obaj tego chcemy?//
Dalsza wędrówka była oczywiście powolniejsza, bez wierzchowców, ale pozbawiona niespodzianek. Z każdym dniem maszerowaliście coraz szybciej, bo i balastu ubywało. Gorzej, że owym balastem był prowiant… Cóż, jakoś to będzie, zwłaszcza że nie ma co sobie tym teraz zaprzątać głowy: Jesteście na miejscu, a konkretniej w małej grocie, której większość powierzchni wypełnia zgniłozielone jezioro żrącego kwasu. Na jego środku stoi mała wysepka, do której prowadzą cztery drogi, od północy, południa, wschodu i zachodu. To, co tam stoi, widzisz po raz pierwszy w życiu: Mimo braku źródła światła, wykonana jakby z diamentu wieża lśni niczym setki pochodni. Kilka chwil zajęło Ci przystosowanie wzroku do tego blasku, w tym czasie drugi Szary Krasnolud stawiał powoli pierwsze kroki na najbliższym, południowym, pomoście.
Szakal:
Trochę im to zajęło, ale w końcu stawiła się ponad setka Goblinów, z czego połowa była łucznikami, zaś reszta ‐ piechurami. Poza nimi zebrali się też Magowie i dowódcy tej armii, odziani w pstrokate stroje Szamani, a także coś, co znacząco przechylało szalę zwycięstwa na stronę Goblinów, mimo iż ta już chyba od początku była po ich stronie: Potwory. Dysponowali namiastką kawalerii w postaci olbrzymich pająków, na grzbiecie takiego, poza woźnicą, siedziało dwóch łuczników, oszczepnik i trzech tarczowników, zaś samych pająków było aż sześć. Wśród grupy nie zauważyłeś ani jednego Ogra, Trolla czy Giganta, ale nawet mimo to losy Twojej wioski wydają się być policzone… Ale czy naprawdę byłoby Ci ich teraz żal? -
-