Podmrok
-
-
Kuba1001
‐ Ja pie**olę, ku*wa… ‐ powtórzył i pociągnął kolejny łyk trunku, tym razem ze swojej piersiówki, i skierował się ociężale do wyjścia, zapewne rozmyślając, jak moglibyście się stąd wydostać, mając na głowie tamte pozbawione instynktu samozachowawczego potwory, z którymi musieliście zmierzyć się wcześniej.
-
-
Kuba1001
Na zewnątrz zastaliście kwasowe jezioro i kamienny pomost przerzucony pomiędzy wysepką z Diamentową Wieżą a wyjściem z jaskini. W wielu miejscach konstrukcja była zniszczona, ale powinniście dać radę przejść po kamieniach, które się w nią wbiły, o ile nie poślizgniecie się na zmasakrowanych resztkach ich jeźdźców‐samobójców, wpadając tym samym w kwasową otchłań… Co ciekawe, potworów nie ma, choć spodziewaliście się, że rzucą się na Was od razu po opuszczeniu wieży. Czyżby były aż tak głupie, żeby liczyć, że znów wezmą Was z zaskoczenia?
-
-
Kuba1001
//Żebyś sam zaraz nie wpadł do lawy. Znaczy kwasu. Żarcik.//
Przystał na tę propozycję, ale Wy, o dziwo, przeszliście cały most bez żadnego incydentu, nie pojawił się ani jeden samobójczy potwór… Równie zdziwieni tym faktem, co szczęśliwi, ruszyliście do kolejnego przystanku w swojej podróży.
//Zmiana tematu na to goblińskie miasto o dziwnej nazwie. Zacznę Ci, gdy będziesz na miejscu.// -
Vader:
Podróż przez Podmrok nie obfitowała w szczególne rewelacje, ale to wcale nie znaczy, że nie musieliście walczyć o swoje życie, mierząc się z atakami Skavenów, Orków bądź Goblinów. Tak czy siak, dotarliście wreszcie do ostatniego przystanku na swojej drodze, a konkretniej na mapie Szarego Krasnoluda, czyli do małej, koboldzkiej osady, której mieszkańcy mogliby być jednym potencjalnym źródłem informacji przed wyprawą na smocze leże. Albo kolejnym problemem do zabicia, jeśli okaże się, że są w jakiś sposób wyznawcami tej ponurej kreatury. -
Kovl JanuSeski
- No, to pora miło porozmawiać sobie z Koboldami o zwyczajowych sprawach, takich jak grzyby w jaskini, liczba kamieni na ziemi, czy też wszystko, co wiedzą o smoczym leżu - zagadał do towarzysza. - Zaczynasz ty, a ja pilnuję, czy na odwrót? -
- Jak widzę taką jaszczurzą mordę to łapa sama mnie świerzbi do topora. Ty gadaj, ja im najebię, bo jestem prawie pewien, że z gadania nic nie wyjdzie.
-
Kovl JanuSeski
Pokiwał głową, a następnie zbliżył się do Koboldów, pozostając jednakże w odpowiedniej odległości od nich, by w razie czego dobyć broni. Uchylił na przywitanie swój hełm.
- Witam serdeczne Koboldy - zaczął. - Jak tam życie w Podmroku mija? -
Przypatrywali się Wam nieufnie, niektórzy sięgnęli nawet po broń, choć trzeba przyznać, że wykonanie mieczy, toporków i włóczni było tak kiepskie, że musieliby trafić prosto w jakiś nieosłonięty zbroją punkt, aby zrobić któremuś z Was krzywdę, a Wy nie mielibyście problemu z wyżynaniem ich co do nogi. Ale nie na tym polegała misja, Koboldy też chyba były świadome, że przyszliście tu w konkretnym celu, bo posłali po jednego ze swoich przywódców, wioskowego szamana, w szacie przyozdobionej kośćmi, paciorkami i talizmanami, wspartego na kosturze.
- Handel? - zapytał Cię krótko, mierząc podejrzliwym spojrzeniem. -
Kovl JanuSeski
- Handel - odpowiedział równie krótko, wskazując na wozy. Informacje same się nie kupią, a szybciej je dostanie, jeżeli nie będzie musiał ich wyciskać z gardeł Koboldów. -
Pokiwał głową i odwrócił się do swoich.
- Handel!
Tamci na swój sposób odetchnęli z ulgą, że nie dojdzie do konfrontacji, a przynajmniej nie teraz. Jaszczurki wróciły do swoich zajęć, w pobliżu zostali tylko wojownicy, pilnujący, abyście rzeczywiście tylko handlowali, a także wioskowi handlarze, choć to chyba za dużo powiedziane, bo swoje towary w postaci lichej jakości ozdób, narzędzi i broni oraz wyglądającego i pachnącego podejrzenia prowiantu na drogę przynieśli w workach i rozłożyli na skórach na ziemi.
- I pomyśl, że one kiedyś rządziły całym tym podziemnym burdelem. - mruknął Twój kompan, a Ty rzeczywiście słyszałeś historie o koboldzkim imperium i olśniewających miastach, a choć nigdy im nie wierzyłeś, to teraz miałeś chociaż powód. -
Kovl JanuSeski
- Żadne imperium nie jest wieczne - odpowiedział, dosyć smutnym tonem. Teraz czekała ich najbardziej bezlitosna część całego tego planu. Handel. NIkt nie był tak bezduszny, jak handlarz, bo ci nie brali jeńców. -
Pokiwał głową i cofnął się o krok, zostawiając gadanie tobie, sam miał oko na wszystko i wszystkich, wiecznie wietrząc podstęp. Jeśli chodzi o wspomniany handel to Koboldy pokazały swoje towary, więc chyba ty powinieneś pokazać im swoje. Jest szansa, że kilka zadowalających transakcji, na których może i będziesz stratny, sprawi, że będą tym chętniej gadać o prawdziwym celu waszej wyprawy.
-
Kovl JanuSeski.
Skoro Koboldy już się rozstawiły, to i on zaczął pokazywać, co ma do sprzedaży. Zaczął od słabszych produktów, ale pomiędzy nie umieszczał te lepsze. Później przeszedł do rozkładania średnich jakościowo produktów, by na koniec wyciągnąć resztę najlepszych towarów. -
//A mógłbyś jednak trochę konkretniej wymienić te swoje produkty?//
-
///Uhh, a były wymieniane? W Rark’Krak chyba nie…
-
//Bardziej chodzi o to, co miała postać na start w ekwipunku plus jakieś drobne precjoza i ewentualnie resztki prowiantu, jakie wam zostały, bo niewiele więcej możecie wymienić.//
-
Kovl JanuSeski
Zaprezentował rzeczy, jakie wykupili na tę drogę, łącznie z ich własnym prowiantem. Wśród prywatnych rzeczy… cholera. Miał swoją tarczę, nawet swój młot i hełm. Ewentualnie zbroję. Lecz aż za bardzo można było powiedzieć, że nie chciał się zbytnio rozstawać z którąkolwiek z tych rzeczy. Zwłaszcza, że zapewne przyjdzie mu jeszcze walczyć o swoje życie.