Twierdza Inkwizycji Światła
-
-
-
-
-
Kuba1001
//Nie wiem czemu, ale to przekreślone przeczytałem najpierw normalnie, a później głosem jednej z sióstr wiedź z filmu animowanego Scooby‐Doo i Oporny Wilkołak.//
O ile nie zostanie wcześniej stracony, w końcu i tak pewnie czekał Cię ten los, teraz byłeś tylko potencjalnym źródłem danych w kolejce pod katowski topór. -
-
-
-
Kuba1001
Tak to już bywa, co poradzisz? Niemniej, z poważnych i zarazem ponurych rozmyślań wyrwało Cię coś dziwnego, a mianowicie dźwięk przypominający skrobanie. Po chwili dostrzegłeś w małym prześwicie w ścianie przekrwione oko, które mrugało nerwowo. Każdy rozpoznałby w nim oko prawdziwego szaleńca, ale poza tym wydawało się ono również dość radosne, a przynajmniej na moment.
‐ Udało się! ‐ powiedział, ale po chwili przycichł.
‐ Zamilcz, głupcze, bo nas usłyszą! ‐ dodał później do samego siebie, tylko że lekko zmodulowanym głosem.
‐ Sam jesteś głupcem! Widzisz, czego udało mi się dokonać?
‐ Widzę… Jak myślisz, czy ten z celi obok wie o Nim?
‐ Każdy wie o Nim. Przecież Jego powrót to kwestia czasu. Prawda?
Po kilku sekundach ze zdziwieniem zdałeś sobie sprawę, że pytanie skierowane było chyba do Ciebie… -
-
-
-
-
Kuba1001
Ewentualnie On nawet nie istniał, w końcu wiele wskazuje na to, że ten osobliwy prorok jest zdecydowanie szalony, co raczej nie powinno sprawiać, że dasz kredyt zaufania jemu bądź jego dziwnej religii. Po kilku próbach nawiązania z Tobą rozmowy, ostatecznie fuknął i wycofał się wgłąb swojej celi, gdzie bredził coś cicho do siebie.
-
-
Kuba1001
A i owszem. Jednakże po kilku godzinach chyba i Ty popadłeś w obłęd, bo jak inaczej nazwać słyszane przez Ciebie w głowie szepty, które mogły być tymi samymi słowami w różnych językach, a jakie ostatecznie skrystalizowały się w słowa:
Twa wierność wobec dawnego mistrza jest godna podziwu, ale nie zaprowadzi Cię nigdzie… Więc co powiesz na służbę dla nowego pana? ‐ zapytał mroczny i basowy głos, który prześwidrował całe Twoje ciało, od palców u stóp, przez czarne jak smoła serce, aż po końcówkę ogonka dyni na głowie… -
Bilolus1
Mordred ruszył się…nie robił tego od dłuższej chwili ‐ jego mięśnie przeszył niewyobrażalny ból…jednak pchał on do przodu…w głowie słyszał głos który go wołał, a nie słyszał go od bardzo dawna ‐ żyłki pękały mu w oczach kiedy…oderwał swoją głowę od ściany ‐ a z jego gardzieli wreszcie przestał wystawać ogromny pręt zamocowany na łańcuchu ze stali, oba bowiem uderzyły po chwili w ścianę.
Jego zamglony umysł powoli wyłapywał co się właśnie działo…jego lewa ręka w ogromnym bólu odskoczyła od ściany ‐ gwoździe wyrywały się od jego kości z ogromnym hałasem…ogromny mężczyzna zawisł na jednej ręce…a jego ciało pochyliło się do przodu…rany szybko się zasklepiały jednak bolały jak cholera…Mordred zaczął się rozglądać wokół za tym co go wołało…głos był znajomy…jednak nie byli to ci ludzie którzy zawsze stali przed jego celą…był on inny, niejako dziecięcy…ale przerażający.
-
Kuba1001
Równie powoli, jak odzyskiwałeś czucie w zmasakrowanym torturami ciałem, przypominałeś sobie, do kogo owy głosik należał. Do postaci równie niepozornej, co śmiertelnie groźnej, którą Ty widywałeś pod dziwną, biorąc pod uwagę wygląd jej pobratymców, postacią, czyli małej, kilkuletniej ludzkiej dziewczynki. Było to jednak zwodnicze, w końcu liczyła sobie przynajmniej kilkaset lat, jeśli nie więcej, a do tego nie było człowiekiem, tylko Panią Pustki, potężną Demonicą… Jak zawsze jej głos rozbrzmiewał w Twojej głowie, gdy dzieliła Was jakaś odległość, ale tym razem nie był on odległy i zamglony, ale boleśnie bliski, jak gdyby była tuż obok, choć w swojej ciasnej celi byłeś sam.
-
-