Dromon "Agota"
- 
- 
- 
- 
 Kazute KazuteVakthomirr, bo tak się nazywał oficer, nadzorował pracę pozostałych członków załogi. Jak na staruszka, Wróżek trzymał się świetnie, żwawo chodził po pokładzie, a o swój drewniany kostur z akwamarynem opierał się jedynie, gdy przystawał na chwilę, by dać odpowiednie wskazówki osobom, które źle wykonywały swoją pracę. Albo chciał sprawić, by ta szła efektywniej. 
- 
 maxmaxi123 maxmaxi123Ucieszył się na ten widok, właściwie zawsze cieszył go widok pracowitych załogantów, darzył ich bardziej szacunkiem, niż leni. Miał tylko nadzieję, że gdy zejdzie znajdzie kogoś równie dobrego… no, z drugiej strony miał nadzieję, że szkoli już kogoś na ten fach, bo jak wiadomo, wróżki nieśmiertelne nie są, a oficerowie nie żyją wiecznie… Niemniej, wolał odrzucić te ponure myśli, po czym podszedł do Vakthomirra. 
 ‐ Nie wiesz może przypadkiem, gdzie jest moja mapa ze szlakami handlowymi? Zawsze ją gdzieś zgubię…‐ Spytał się, drapiąc się w tył głowy. No, może przy sobie nigdy nie nosił, ale gdzieś na okręcie zawsze była…
- 
- 
- 
- 
- 
 Kazute KazuteDromon był oddalony o mniej więcej pięćdziesiąt mil morskich od kontynentu, a od Trującego szczytu dzieliło go trzydzieści mil. Jeśli okręt wciąż będzie poruszał się w stronę przeciwną do kontynentu, wtedy dopłynie do Archipelagu Sztormu za około 2 tygodnie. //Nie bijcie, sprawdzałam jednostki miary i prędkości. 
- 
- 
- 
- 
- 
- 
- 
- 
- 
 maxmaxi123 maxmaxi123//Nie mam nim właściwie co robić, więc jakbyś mogła przyspieszyć nieco… chyba że coś planujesz po drodze.// 
 Skoro był przydatny podczas ataku, to woli zostawić go w spokoju. Zajmował się więc sobą, często sprawdzając ile zostało do celu i gdzieś przy piętnastu milach, posadziłby spokojnie okręt na wodę, żeby chwila odpocząć.
- 
 Kazute Kazute// Myślałam, że wybierzesz rozmowę z Jinem lub Vakthomirrem, ale ok, przyśpieszam ździebko. // Po kilkunastu minutach od postawienia statku na wodzie w oddali można było zobaczyć statek. Najpewniej kupiecki, ale jak na razie jest on za daleko, by ocenić dokładniej. Vakthomirr podszedł i położył dłoń na ramieniu kapitana, drugą drapiąc się po długiej, siwej brodzie, której nawet Krasnoludy mogły zazdrościć, podczas gdy kostur lewitował w powietrzu obok. 
 ‐ Wygląda na to, że po raz pierwszy od dłuższego czasu natrafiliśmy na inny statek, Romualdzie ‐ stwierdził spokojnym, pogodnym głosem.
 
