Kryjówka Łaków.
-
- Szczerze mówiąc, to teraz nie jestem pewien czy w ogóle powinienem do niego iść.
-
-Ale jak pójdę tam sama, to co miałabym mu powiedzieć?
-
- Zapytaj, czemu mnie wciąż tu trzyma, skoro mi tak nie ufa. - burknął, ale dodał pospiesznie: - Nie, nie. Nie rób tego… Nieważne, wymyślę coś. Poradzisz sobie sama z zorganizowaniem zapasów czy innych przydatnych rzeczy?
-
-Powinnam dać radę… - Odpowiedziała. - A te zapasy na ile miałaby wystarczyć?
-
- Jedzenie i woda na podróż w obie strony. I coś jeszcze. Jakaś broń łatwa do ukrycia, może złoto, bo zawsze się przydaje. I wszystko inne, co przyjdzie ci do głowy, a może się przydać.
-
Kiwnęła głową.
-To ja może pójdę powiedzieć to panu czarodziejowi. On chyba mógłby nam to uszykować… -
- Jasne. Idź. Ja tu poczekam. - mruknął i odszedł o kilka kroków, widocznie zły lub strapiony tym wszystkim.
-
Zasmuciła się trochę, że Verof jest najpewniej na nią zły, ale nie chciała go już bardziej denerwować i poszła do maga.
-
Nie minęło wiele czasu, więc zastałaś go właściwie w tym samym miejscu, gdzie siedział, gdy opuszczałaś jego kwaterę.
- Więc? -
-Rozmawiałam z Verofem i… - Zacięła się na chwilę, żeby dobrze skonstruować zdanie. - Uznaliśmy, że będą nam potrzebne zapasy na podróż w obie strony, broń łatwa do ukrycia i może trochę złota.
-
Kiwnął głową, zgadzając się bez targów.
- Moi podwładni zapewnią wam co trzeba. Będą was też eskortować w pobliże siedziby szlachcica i z powrotem, ale nie udzielą wam pomocy, chyba że sytuacja będzie naprawdę zła. Nie chcę, aby ktoś choć przez chwilę pomyślał, że maczałem w tym palce, jasne? -
Pokiwała głową ze zrozumieniem.
-
Machnął ręką.
- Jeśli to wszystko, to możesz odejść. Niedługo wyruszycie. -
Wróciła więc do Verofa.
-
Nie odszedł daleko, ale widać po nim, że w zdenerwowaniu przeszedł krótką, liczącą jakieś dziesięć metrów trasę, od jednego drzewa do drugiego, tyle razy, że wydeptał w trawie niewielką ścieżkę.
- I co? - zapytał od razu, gdy cię zobaczył. -
-Pan czarodziej powiedział, że nam wszystko załatwi.
-
- No dobra… To jaki jest plan?
-
-Podwładni pana czarodzieja mają nas zaprowadzić do siedziby tego szlachcica, a potem musimy sami sobie poradzić.
-
- Jasneee… I wiesz już, jak sobie poradzimy?
-
-N-nie wiem… - Odwróciła wzrok. - Na pewno coś wymyślimy.