Miasto Minteled
-
Nie chciała za bardzo pokazywać podziwu, więc nic nie powiedziała i weszła do ratusza za tym przedstawicielem.
-
Wnętrze było wykonane z podobnych materiałów co z zewnątrz, ozdobione bogatymi dywanami, arrasami, gobelinami, a także rzeźbami o obrazami. Tutaj ukrycie zachwytu przyszło Ci o tyle łatwiej, że nie spędziłaś zbyt wiele czasu w tym holu, od razu zaprowadzono Cię pod drzwi, pilnowane przez dwóch strażników, odzianych w zbroje lamelkowe, dla większości żołnierzy Nirgaldu najwięcej, na ile mogli pozwolić sobie, biorąc pod uwagę upał. szyszaki, uzbrojonych we włócznie, bułaty i tarcze. Wszyscy inni przedstawiciele miasta weszli już do środka, został jedynie Twój rozmówca, Nord oraz Rodo.
- Wprowadzenie eskorty na salę obrad zostanie odebrane jak brak zaufania i nietakt, ale nie mogę pani tego zabronić. - wyjaśnił miejscowy i wkroczył na salę, zostawiając Was samych. -
-Skoro on tak mówi, to chyba powinniście tu na mnie zaczekać. Jeśli coś złego by się działo, zawołam was. - Weszła do tej sali.
-
Pokiwali głowami, choć widać, że woleliby być z tam z Tobą i trzymać rękę na pulsie, ale nie mieli zamiaru Ci się przeciwstawiać. W środku zastałaś tych samych ludzi, którzy wyszli Ci wtedy naprzeciw, tuzin kolejnych strażników, a także osiem kolejnych osób, odzianych w identyczne szaty, będące połączeniem stylów ubioru z Verden i Nirgaldu, zapewne byli to radcy miejscy. Wszelkie toczone szeptem dyskusje zamarły, wszyscy zaczęli się w Ciebie wpatrywać, czekając na to, co masz im do powiedzenia.
-
-Witajcie, przebyłam długą drogę, aby porozmawiać z wami na temat konfliktu między naszymi państwami. - Próbowała brzmieć jak najbardziej oficjalnie, chociaż trochę speszyła się tym, że każdy nagle zwrócił na nią uwagę. - Czy chcielibyście mnie wysłuchać?
-
Nie zostałaś wyśmiana czy wygwizdana, a choć zdziwiło ich to, że w tak ważnym i oficjalnym celu jako posła wysłano kobietę, to owszem, nikt nie zgłosił sprzeciwu, więc mogłaś mówić.
-
//skoro moja postać jest żoną Zimtarry, to raczej powinna się przedstawiać jego nazwiskiem, tylko chyba nigdy o tym nie wspomniałeś, to mógłbyś wymyślić jakieś może xd//
-Zastanawiałam się nad tym, czy jest możliwość napisania paktu pokojowego między Ur a Gez i chciałabym się dowiedzieć, co o tym myślicie. -
//Nie do końca planowałem, żeby jakieś miał, wystarczy powiedzieć, że Lord, współwładca Ur i tak dalej i dodać imię, ewentualnie przydomek. Oni są akurat na tyle obyci w polityce, przynajmniej swojego kontynentu, żeby wiedzieli o kogo chodzi.//
- Wszystko zależy od układów i ceny samego pokoju. - odparł jeden z możnych, a kilku poparło go pomrukami aprobaty, większość jednak milczała i w skupieniu czekała na dalsze szczegóły. -
-Jeśli chodzi o cenę pokoju, to wolałabym ją ustalić z waszym sułtanem, mimo wszystko, to on jest głową tego kraju…
-
- Jeśli po tym, jak przedstawisz warunki nam, a my z kolei zreferujemy je sułtanowi, uzna on, że warto poświęcić ci jego cenny czas, to porozmawiasz z nim.
-
//taki problem, że ani moja postać, ani ja nie wiem ile mógłby taki pokój kosztować xd//
-Skoro to ja przybyłam tutaj, aby zaproponować ten pokój, miło by było, jakbyście wy jako pierwsi podali waszą cenę. -
//W takim razie ten ruch był dobry, a nawet gdyby, to mogłaś po prostu zapytać mnie poza grą lub rzucić coś na początek i zacząć negocjacje.//
Widocznie zdziwiłaś ich tą propozycją, a po sali przeszedł trwający jakiś czas szmer szeptanych rozmów, gdy w końcu jeden z radców odezwał się:
- Ukrócenie samowoli koczowniczych plemion napadających na nasze oazy, osady i karawany, z którymi Ur jest od dawna w zmowie, podział zysków z użytkowania szlaków handlowych przebiegających przez ziemie obu naszych państw, przynajmniej trzysta tysięcy sztuk złota oraz przybycie do Minteled wszystkich władców Ur, aby osobiście zgięli kark przed naszym sułtanem. Oto nasze warunki. -
Zamyśliła się na moment.
-Przekażę to lordom Ur. - Odpowiedziała, po czym uznała, że powinna już wracać. - Żegnam i mam nadzieję, że nasze państwa dojdą do porozumienia. -
Widać, że nie cieszyła ich twoja decyzja, liczyli raczej na to, że ugniesz się i zgodzisz od razu, ale z drugiej strony nie byłaś pewna, jak zareagowałby na to twój mąż… Tak czy siak, nikt cię nie zatrzymywał, a strażnicy bez słowa doprowadzili cię do wyjścia, gdzie czekali już dwaj twoi ochroniarze.
- I jak? - zapytał Rodo. -
-Coś tam się dowiedziałam, ale i tak muszę o tym wszystkim powiedzieć Zimtarze, więc powinniśmy już wracać. - Powiedziała i wróciła do swojego powozu.
-
Nie ciągnęli cię za język, widocznie słusznie uważając, że polityka to nie ich działka i nie powinni mieszać się w sprawy stojących wyżej niż oni bez ich zgody. Odeskortowali cię na miejsce, czas który spędziłaś na drodze do pałacu i negocjacjach pozostali strażnicy spożytkowali na napojenie i nakarmienie wierzchowców, dzięki czemu te, odpoczywając przy okazji w cieniu, były gotowe do drogi. Od ciebie zależy czy zdecydujesz się na powrót od razu, wszyscy inni i tak wykonują tu tylko twoje rozkazy, nieważne jakie by były.
-
Weszła więc do powozu i rozkazała powrót do Ur.
-
//Zmiana tematu. Zacznę ci w Ur albo znowu zrobię gdzieś jakiś przerywnik po drodze, ale o tym dam wcześniej znać.//