Miasto Minteled
-
-
-
Kuba1001
Vader:
Nikt Ci w tym nie przeszkadzał, tak więc szybko stałeś się biedniejszy o kilka sztuk złota, ale w zamian otrzymałeś kufel pełen pieniącego się piwa, które było, co najważniejsze zimne, a bez tego ani rusz w tym piekielnym skwarze.
Kebab:
Kramy jak kramy, sprzedawcy jak sprzedawcy, ciekawsze było to, co oferowali: Jedzenie, napoje, zwierzęta, wyroby garncarskie i rzemieślnicze, broń, narzędzia, ozdoby i wiele, wiele więcej… -
-
-
Kuba1001
Kebab:
Przeoczenie go nie było trudne, stał w środku rynku, tamując ruch, i gapiąc się na stragan z bronią, w szczególności na jedną, konkretną sztukę, czyli wielki, bogato zdobiony topór dwuręczny o dwóch ostrzach, wykonany z czarnej stali, a więc może i w czeluściach Czarnej Góry, co może przywoływać jakieś bliżej nieznane Ci wspomnienia.
Vader:
Jako iż było zimne, a wszędzie wokół na odwrót, to dość szybko opróżniłeś kufel. -
-
-
Kuba1001
Kebab:
‐ Płacić? ‐ spytał, drapiąc się po głowie. Cóż, ktoś musi mu uświadomić, że typowe dla zielonoskórych prawo silniejszego nie działa wszędzie, więc nie może dać sprzedawcy w łeb i zabrać topora jak gdyby nigdy nic. I chyba wypada na Ciebie, jeśli nie chcesz żeby coś odwalił i w ten sposób skazał Was obu na śmierć.
Vader:
To samo co wcześniej, ale oczywiście mógł też opuścić karczmę i poszukać rozrywki poza nią. -
-
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Kebab:
//Czyli coś pochrzaniłem, mój błąd.//
Znalazłeś ich nieopodal straganu, gdy zajęci byli robieniem sztuczek i grą w karty, ku uciesze kilkuosobowej publiki, która z każdą chwilą rosła, od czasu do czasu wręczając im złotnika, srebrnika lub miedziaka, tudzież coś do jedzenia.
Vader:
Była to rozrywka tak nie do końca legalna, więc pytanie o nią strażników to niezbyt dobry pomysł. -
-