Ghadugh
-
-
Kuba1001
Okien brakowało, zaś jeśli chodzi o strażników, to było ich czterech, rzecz jasna wszyscy uzbrojeni… Chwilę później zasnęłaś.
Obudziłaś się naprawdę wczesnym rankiem, a przynajmniej takie odnosiłaś wrażenie, bo byłaś strasznie niewyspana, jednakże Gobliny kazały Wam się obudzić, przygotować do pracy i zjeść coś, więc nie miałaś zbytnio czasu na sen. -
-
-
-
Kuba1001
Było równie smaczne jak to, którym karmiono Cię podczas podróży tutaj, jednakże jednym paskiem się nie najesz… Nie masz też zbytnio jak zjeść coś więcej, zwłaszcza że kobiety, pod nadzorem Goblinów, już musiały udać się do pracy. Jeden z nich, znany Ci już kompan Sagrata, który sprawił, że tu wylądowałaś, wskazał na Ciebie włócznią.
‐ Ty nie. Ty idziesz z nami i naszym szefo do jego szefo. ‐ powiedział i ruszył głową, dając Ci znak, że masz opuścić pomieszcznie i udać się razem z nim do wyjścia z budynku. -
-
Kuba1001
Wcześniej jednak zostałaś zatrzymana jeszcze wewnątrz rezydencji Hobgoblina, gdzie czekał na Ciebie Sagrat, z dość znajomym zwojem lin i szmatką… Drugi Goblin, z użyciem włóczni, zmusił Cię do spokoju, gdy tamten związał Ci ręce w nadgarstkach, ramionach i przedramionach, do tego mocniej, niż wcześniej. Chwilę później również zakneblował Ci usta i dopiero wtedy Gobliny wypchnęły Cię z budynku, gdzie czekał już Hobgoblin. Ocenił pracę swoich podwładnych i natychmiast ruszył do centrum Ghadugh, za nim ruszył Sagrat, później Ty, a na koniec Goblin z włócznią wycelowaną w Twoje plecy.
-
Radiotelegrafista
I tutaj, w głowie Desi, zrodziły się pytania. Po co ją prowadzą do centrum? Czemu tak mocno ją związali? Niemniej, szła, nie mogąc za bardzo zaradzić swemu losu. Żałowała teraz, że wtedy, przy dworku Heśnika, nie zrobiła większego użytku ze swojej szpady. Czy parę cięć mogłoby zmienić jej obecne położenie? Tego pewnie się nigdy nie dowie.
-
Kuba1001
Być może odpowiedzi poznasz w kamiennym budynku, do którego właśnie wkroczyliście. Z zewnątrz niezbyt różnił się od kwatery Hobgoblina, miał co najmniej jedno lub dwa piętra więcej, bo był nieco wyższy. Korytarze w środku też niewiele się różniły, a prowadziły do okazałej sali tronowej, o wiele większej niż pokój Twój i innych niewolnic, kuchnia i zapewne jeszcze kilka pomieszczeń Goblinów razem wziętych. Zauważyłaś, że przy drzwiach oraz ścianach rozstawieni są strażnicy, z czego każdy odziany jest w niemalże pełną zbroję, hełm i kolczugę, dysponuje również dwuręcznym toporem w dłoniach, jednoręcznym przy pasku i tarczą opartą o nogi. Centralne miejsce, w dodatku na podwyższeniu, zajmował kamienny tron pokryty skórami i futrami. Na prawo od niego stał Ork, różniący się od pozostałych zielonoskórych wartowników brakiem pancerza oraz większymi gabarytami i uzbrojeniem w postaci dwuręcznego młota bojowego o stalowej głowicy nabijanej kolcami. Na tronie zasiadł, o dziwo, Orczyca, acz pewnie była też półkrwi człowiekiem. Hobgoblin i towarzyszące mu Gobliny podeszły do podwyższenia, na którym stał tron, i klęknęli, a później wymienili szeptem kilka zdań, czasem wskazując lub popatrując na Ciebie. Po chwili mężczyzna odchrząknął i rozkazał przyjemnym dla ucha, acz zimnym i twardym, nieznoszącym sprzeciwu, głosem wszystkim wyjść… Po chwili jego małżonka, nałożnica czy kimkolwiek była, pocałowała go i wyszła, po niej ruszyły Gobliny, Hobgoblin, strażnicy, a na koniec wielki Ork będący najpewniej ich dowódcą. Człowiek zaś zwlekł się ze swego tronu i ruszył ku Tobie, badawczo Ci się przyglądając. Wyciągnął rękę, aby zdjąć Ci knebel, ale cofnął ją gwałtownie, jakby nagle sobie o czymś przypomniał.
‐ Znasz może jakąś Magię? ‐ spytał, już nieco łagodniejszym tonem, niż wcześniej. -
Radiotelegrafista
Pokręciła przecząco głową, odsuwając się nieco od jegomościa. Przecież gdyby znała magię, użyłaby jej już dawno.
Z jednej strony cieszyła się, iż wreszcie jest to ktoś bliższy jej gatunkowi (bo nie zapominajmy, że Desi jest w 1/4 elfką), jednak z drugiej, bała się go, jak z resztą wszystkiego w tym okropnym mieście. Czego tak właściwie oni od niej chcieli, że poprowadzili ją do takiej osobistości? A nawet pal licho tego gościa, w głowie Desi kłębiły się setki innych pytań.
//Rozumiem, iż wygląd dostają jedynie ważne fabularnie eNPeCety? //
-
Kuba1001
//Mężczyzna trafi do Galerii, Orczycy nie chciało mi się zwyczajnie opisywać, a miałem arta pod ręką, bo użyłem go do własnej postaci w innym PBF’ie, a mianowicie dla żonki mojego Orka‐łupieżcy.//
‐ Dziwne. ‐ odparł krótko. ‐ Moi podwładni uznali, że musisz ją znać, ponieważ rzuciłaś się do walki niemalże bezbronna, a co ważniejsze: Bez umiejętności bitewnych. Właśnie dlatego przez większość czasu byłaś związana i zakneblowana: Aby nie dopuścić do inkantacji jakiegoś zaklęcia. Cóż, ja to wiem, ale oni ie muszą… ‐ wyjaśnił i zdjął Ci knebel. ‐ Jeśli masz jakieś pytania to mów teraz, byle szybko, bo sam mam wiele do powiedzenia i zrobienia, rozumiesz? -
Radiotelegrafista
W tym momencie, najmądrzejsze pytania jakie przychodziły jej do głowy albo były zdecydowanie nieodpowiednie, albo były na tyle głupie, by zapewnić wargom obiad z Desi. Wybrała najmądrzejsze.
‐ Dlaczego mnie tutaj przyprowadzili? ‐ Teraz ściszyła głos ‐ Dlatego, że myśleli, że jestem magiczna? ‐//Szkoda, fajna ta orczyca. //
-
Kuba1001
//Za wygląd do Galerii się nie trafia… Za dawanie dupy postaci w niej umieszczonych również.//
Pokiwał kilka razy w milczeniu głową i podrapał się w podbródek.
‐ Nie. Doszły mnie słuchy, że nie jesteś byle kim, ale szlachcianką, najpewniej córką tego, którego wtedy moi podwładni spustoszyli… Tak się składa, że ja też jestem szlachcicem, ale straciłem swój majątek i po licznych perypetiach wylądowałem tutaj… Nie narzekam, ale chciałbym wrócić do bogactw, wygody i przywilejów. Uważam, że możemy sobie nawzajem pomóc: Ja wyruszę z Tobą, częścią świty i majątku do Twoich włości, opowiem Twojemu ojcu, że Cię uratowałem, a później wspólnie oświadczymy, że chcemy wziąć ślub… Wtedy automatycznie cały majątek przejdzie na mnie i sądzę, że wszyscy będziemy zadowoleni. Oczywiście, możesz to przemyśleć, ale niezbyt długo, a nawet odmówić, acz pamiętaj o jednym: Nie powtórzę oferty, która jest dla Ciebie jedyną opcją na opuszczenie Ghadugh. Zwłaszcza, że jeśli tu zostaniesz, będziesz o wiele gorzej traktowana niż dotychczas, ponieważ do tej pory mój hobgobliński przyjaciel nie śmiał Cię tknąć, by sądził, że przedstawiasz dla mnie jakąkolwiek wartość… Gdy się to zmieni, zasmakujesz prawdziwego życia niewolnicy. Jaka jest Twoja decyzja? -
Radiotelegrafista
Desi sprzed kilku dni albo cieszyłaby się z tej propozycji jak dziecko z nowej zabawki, albo w swej wyniosłości, odrzuciłaby gościa. Jednak tutaj, nie miała nic do gadania, i dzisiejsza Desi wiedziała to. Człowiek, stojący przed nią, miał przewagę w każdym aspekcie. No, w prawie każdym. Miał też solidne argumenty. Na pewno nie chciała czeznąć do końca swoich dni w tym podłym mieście, ale czy chce dzielić życie z tym człowiekiem? Znaczy się, facet nie wydaje się być taki zły, a poza tym jest jej jedyną szansą…Dobra, nie wolno jej teraz myśleć o przyszłości, której nie będzie, jeśli się nie zgodzi. Musi się zgodzić.
‐ To…to brzmi dobrze. Ta propozycja jest dobra. ‐ Odpowiedziała, nieco niepewna swoich własnych słów. -
Kuba1001
//Spokojnie, jak dziś lub jutro dodam tego NPC do Galerii to Ci się rozjaśni, w końcu będziesz tam mieć całą jego historię.//
Wyraźnie uradowany klasnął w dłonie i zatarł je szybko.
‐ Doskonale, doskonale… Ależ, gdzie moje maniery? Zdaje się, że jeszcze Ci się nie przedstawiłem, prawda? ‐ zadał pytanie retoryczne i zaraz odchrząknął, kłaniając się. ‐ Gideon Apyr. -
-
-
Kuba1001
//Ja to wziąłem z generatora :V//
‐ Nie słyszałem. ‐ powiedział po chwili szukania w pamięci Twego nazwiska. ‐ No dobrze, skoro przedstawienie się mamy już z głowy, to powiedz mi jak najwięcej o swych włościach, a więc siedzibie rodu, wsiach, źródłach dochodu i tym podobnych oraz o sąsiadach, zarówno to samo, jak i ich nastawienie do Was. -
Radiotelegrafista
Zamyśliła się na chwilę, niepewna tego, czy powinna zaraz wszystko opowiedzieć, jednak fakt, że to jej jedyna szansa na opuszczenie Ghadugh, przekonał ją.
‐ Siedzibą rodu jest pałacyk, murowany. Wsi mój ojciec ma pod sobą parę, danina z nich jest raczej całkiem niezła. Co do wrogów…największym i najbardziej zaciekłym z nich był, jest, pewien szlachcic, jednak nie wiem, czy po tym, jak pogodzili się w walce przeciwko orkom, dalej będą sobie skakać do gardeł. ‐