Michał:
Wiadomość wyraźnie nimi wstrząsnęła.
‐ Nie. Nie… To niemożliwe!
Sanskryt:
‐ Mam trochę u siebie na chacie. A kupcy mogą niedługo się napatoczyć, to zrabujem, jak będo mieć.
‐ To trzea szefo powiedzieć o napodzie. ‐ objaśniła swój misterny plan.‐ A sprzedosz mi smołę i olej? Bo chce zrobić miotacz płomienuf i granaty zapalajonce. A i szamano, pomoże mi zrobić żywiołaka? Mam ksionżke w golymie z rysonkami.
Wziął jakiś stołek i postawił go na wprost chłopaka, tuż przy nim. Usiadł na nim i spojrzał mu w oczy.
‐Czemu niemożliwe? Mom Ci truchło jednego z nich na dowód przynieś?
Michał:
‐ Jak niby takie małe, pokraczne stwory zabiły wyszkolonych żołnierzy i rycerzy?
Sanskryt:
‐ Olej i smołę każę przygotować. A co do żywiłołaka to daj mnie to książkę. Sam se przejrzę.
‐ Dobro to poczekoj na placu, ja ci przynioso ksionżke, a i dzienki szamano oraz wam moje dziobaski, jesteście ku*ewsko przydatni jak na gobliny. ‐ ryknęła śmiechem goblinka i ruszyła do swojego golema.