Wioska goblinów
-
-
Konto usunięte
Zdziwienie, było pierwszym uczuciem jakie zawitało na jego szpetnej mordzie. Szybko jednak zostało zastąpione przez szczęście, zachwyt wręcz. Jeśli to gobliny z jego wioski, które porwały 𝓙𝓔𝓖𝓞 elfkę, już postanowił, że wybebeszy ich po czym wykąpie się w ich krwi. Ślinił się na samą myśl o tym, ślina ciekła mu z pyska niczym dzikiemu ogarowi, który właśnie zdołał powalić jelenia. Jeśli jednak są to inne gobliny, jego cel był coraz bliższy. Im więcej goblinów, tym lepiej. Rzucił się niemalże biegiem w stronę zapachu wraz ze swym ząbkowanym nożem w prawicy.
//cześć// -
-
Konto usunięte
Wilki są dla niego większym problemem niż gobliny czy ludzie, postanowił od razu zminimalizować zagrożenie ze strony wilków wspinając się na pobliskie drzewo i dalszą drogę kontynuując skokami między gałęziami. Nie był zbyt wysoko, żeby widzieć co jest pod nim, ale był na tyle wysoko by żaden wilk go nie dosięgnął.
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Kucu:
Odkąd naje**łeś tym śmiesznym konserwom Twój fort i wioska rosły jak na drożdżach. Gdy ograbiłeś okoliczne wioski, zniewoliłeś ich ludność, przejąłeś stary kamieniołom i naprawiłeś mury, bramę oraz resztę systemu obronnego wioski mogłeś czuć się jak pan okolicy, którym w zasadzie byłeś. Na dodatek niemalże co dzień ściągały do Ciebie bandy Goblinów, zarówno kobiet i dzieci, jak i pełnoprawnych wojowników, gotowych na służbę pod Twoimi rozkazami. Gdy pewnego dnia, jak co dzień, stałeś na wieży, nowej wieży, nawiasem mówiąc, porządnej, z kamienia, a nie tej starej, zrobionej z drewna i posklejanej gównem, dostrzegłeś kolejną z takich grup. To, co różniło ją od poprzednich, to głównie wyposażenie: Choć było ich ledwie ośmiu, każdy miał porządny pancerz lub kolczugę, hełm, miecz, tarczę, włócznię, kilka oszczepów, łuk, kołczan pełen strzał, ząbkowany nóż i całą masę trofeów w postaci odciętych wrogom oczu, uszu, palców, skalpów i tak dalej. No i każdy miał wilka, a wilczy jeźdźcy to klasa sama w sobie, co nie? -
StinkyWhiskey
W sumie już całkowicie zapomniał o swojej elfce. Można było to nazwać poje**ną miłością, ale naprawdę ją kochał na swój dziwny sposób. Po tym jak od niego uciekła, złamała mu serce. Zmieniło go to, nie z zewnątrz, ale od środka. Dalej był tym samym tchórzliwym pijakiem, który miał trochę we łbie, lecz teraz był ambitny. Wcześniej widział jak przez mgłę, tylko to co było blisko; eflka, jedzenie, przetrwanie. Teraz gdy urósł w siłę, gdy zaczęli go szanować, gdy ludzie naprawdę zaczęli się go bać; zobaczył. Zobaczył jak wiele można osiągnąć, zobaczył jaka jest prawdziwa siła goblinów i ich braku skrupułów. Ludzie zawsze myśleli, że gobliny to szkodniki. Wystarczy wysłać oddział i po szkodnikach. Lecz gdy szkodnik wabi Cię do swej nory, a potem okazuje się, że nie jest sam. Że jest ich całe stado. Można narobić w gacie. W kupie siła, nie? Tacy wojownicy jak Ci na wilkach, to były prawdziwe perełki. Kasabla ich potrzebował, pragnął. Gdy tacy wojownicy umierali, czuł prawdziwy ból. Czuł jak jego część umierała, ta która nadaje mu siłę, pękała. Lecz nowi wojownicy jak ta ósemka, byli niczym magiczne zioła leczące rany. Na jego krzywej mordzie pojawił się uśmiech, podrapał się w wystającą kość i stuknął włócznią dwa razy w kamienną podłogę.
‐Otworzyć bramy! Mamy gości!
Gdy wrzasnął to z góry wieży, zaczął powoli schodzić na dół by osobiście ich przywitać. -
Kuba1001
Twój rozkaz wykonano niezwłocznie, więc wszyscy wilczy jeźdźcy zatrzymali się w miejscu i czekali, a gdy trafiłeś na dół, jeden wystąpił przed szereg, schodząc ze swojego wierzchowca.
‐ Słyszelim z chłopakami, że tu jakiś duży gobliński szefo rządzi, także przybylim, sprawdzić co i jak. Ja jestem Krurr, a Ty kto? Ten szefo? -
StinkyWhiskey
Trochę go to zabolało, pojechało mu po ego. W końcu był owym szefem, ale czy na takiego wyglądał? Dało mu to też do pomyślenia, gobliny szanują szefa, więc on musi być szefem. Musi wyglądać jak szef. Trzeba będzie przeszukać łupy, może znajdzie coś fajnego.
‐Tak, Krurr. Jestem szefo Kasabla, ale mówio mi szefo. Skąd jesteście?
W sumie ciekawiło go to, może są jedynie posłańcami innego szefa. Któż wie? -
Kuba1001
‐ Z Księstwa. Całkiem dobrze nam się tam łupiło, było nas z dwadzieścia Goblina, każdy z taką bronią i wilkiem, jak mamy tutaj. Nawet mieliśmy kilku Hobgoblinów i Ogra, ale nagle Drowy przyszły, rozje**ły i tyle tego było, tak samo jak z ku*wa naszym krajem… Tera przyjechaliśmy tutaj, jak nam szefo da dom, żarcie i łupy, to będzie naszym szefo.
-
StinkyWhiskey
‐Drowy? Ku*wa wszystkie gówna co po ziemi łażo chcą nas chyba zabić. Orki, ludy, drowy, krasnale. Ja pie**ole. Wszystko mamy, nawet kobiety! I to nie byle jakie! Trochę używane, ale dalej ładne młode!
Ucieszony dopiero po chwili wyłapał to co usłyszał w połowie zdania.
‐Czekaj, krajem? Jakim krajem? -
-
-
-
StinkyWhiskey
Krurr mu się spodobał, jeśli wykaże się większym pomyślunkiem i zdolnością walki niż inne gobliny to prawdopodobnie mianuje go dowódcą wszystkich jeźdźców. Skierował się z nim do swojego domku by tam porozmawiać przy grogu. Jeśli nic im nie przeszkodziło, nalał dwa kufle owego trunku i jeden podał Krurrowi.
‐Jak było z tym państwem? -
Kuba1001
Problem jest tylko taki, że on już nim najpewniej był, a odebranie mu tej władzy mogłoby poskutkować odejściem grupy lub nawet próbą zamachu na Twoje życie, z czego obie opcje nie wyglądały zbyt zachęcająco.
Goblin opróżnił kufel duszkiem i postawił z hukiem na stole, ocierając przy tym usta wierzchem dłoni.
‐ Chjowo, Drowy zaatakowały znienacka, kilka tygodni i było po nas, chje jednego mieli jeszcze Worgeny, Minotaury i od cholery potworów… Teraz wszyscy albo siedzą tam u nich pod butem, bawią się w rozbójników i tych no… Partyzantów, albo spieprzyli do Orków czy Hordy. Najgorzej to mieli ci, co ich wzięli do wojska, oni tam to są już w ogóle mięso armatnie.