Wioska goblinów
-
Kuba1001
Kucu:
Odkąd naje**łeś tym śmiesznym konserwom Twój fort i wioska rosły jak na drożdżach. Gdy ograbiłeś okoliczne wioski, zniewoliłeś ich ludność, przejąłeś stary kamieniołom i naprawiłeś mury, bramę oraz resztę systemu obronnego wioski mogłeś czuć się jak pan okolicy, którym w zasadzie byłeś. Na dodatek niemalże co dzień ściągały do Ciebie bandy Goblinów, zarówno kobiet i dzieci, jak i pełnoprawnych wojowników, gotowych na służbę pod Twoimi rozkazami. Gdy pewnego dnia, jak co dzień, stałeś na wieży, nowej wieży, nawiasem mówiąc, porządnej, z kamienia, a nie tej starej, zrobionej z drewna i posklejanej gównem, dostrzegłeś kolejną z takich grup. To, co różniło ją od poprzednich, to głównie wyposażenie: Choć było ich ledwie ośmiu, każdy miał porządny pancerz lub kolczugę, hełm, miecz, tarczę, włócznię, kilka oszczepów, łuk, kołczan pełen strzał, ząbkowany nóż i całą masę trofeów w postaci odciętych wrogom oczu, uszu, palców, skalpów i tak dalej. No i każdy miał wilka, a wilczy jeźdźcy to klasa sama w sobie, co nie? -
StinkyWhiskey
W sumie już całkowicie zapomniał o swojej elfce. Można było to nazwać poje**ną miłością, ale naprawdę ją kochał na swój dziwny sposób. Po tym jak od niego uciekła, złamała mu serce. Zmieniło go to, nie z zewnątrz, ale od środka. Dalej był tym samym tchórzliwym pijakiem, który miał trochę we łbie, lecz teraz był ambitny. Wcześniej widział jak przez mgłę, tylko to co było blisko; eflka, jedzenie, przetrwanie. Teraz gdy urósł w siłę, gdy zaczęli go szanować, gdy ludzie naprawdę zaczęli się go bać; zobaczył. Zobaczył jak wiele można osiągnąć, zobaczył jaka jest prawdziwa siła goblinów i ich braku skrupułów. Ludzie zawsze myśleli, że gobliny to szkodniki. Wystarczy wysłać oddział i po szkodnikach. Lecz gdy szkodnik wabi Cię do swej nory, a potem okazuje się, że nie jest sam. Że jest ich całe stado. Można narobić w gacie. W kupie siła, nie? Tacy wojownicy jak Ci na wilkach, to były prawdziwe perełki. Kasabla ich potrzebował, pragnął. Gdy tacy wojownicy umierali, czuł prawdziwy ból. Czuł jak jego część umierała, ta która nadaje mu siłę, pękała. Lecz nowi wojownicy jak ta ósemka, byli niczym magiczne zioła leczące rany. Na jego krzywej mordzie pojawił się uśmiech, podrapał się w wystającą kość i stuknął włócznią dwa razy w kamienną podłogę.
‐Otworzyć bramy! Mamy gości!
Gdy wrzasnął to z góry wieży, zaczął powoli schodzić na dół by osobiście ich przywitać. -
Kuba1001
Twój rozkaz wykonano niezwłocznie, więc wszyscy wilczy jeźdźcy zatrzymali się w miejscu i czekali, a gdy trafiłeś na dół, jeden wystąpił przed szereg, schodząc ze swojego wierzchowca.
‐ Słyszelim z chłopakami, że tu jakiś duży gobliński szefo rządzi, także przybylim, sprawdzić co i jak. Ja jestem Krurr, a Ty kto? Ten szefo? -
StinkyWhiskey
Trochę go to zabolało, pojechało mu po ego. W końcu był owym szefem, ale czy na takiego wyglądał? Dało mu to też do pomyślenia, gobliny szanują szefa, więc on musi być szefem. Musi wyglądać jak szef. Trzeba będzie przeszukać łupy, może znajdzie coś fajnego.
‐Tak, Krurr. Jestem szefo Kasabla, ale mówio mi szefo. Skąd jesteście?
W sumie ciekawiło go to, może są jedynie posłańcami innego szefa. Któż wie? -
Kuba1001
‐ Z Księstwa. Całkiem dobrze nam się tam łupiło, było nas z dwadzieścia Goblina, każdy z taką bronią i wilkiem, jak mamy tutaj. Nawet mieliśmy kilku Hobgoblinów i Ogra, ale nagle Drowy przyszły, rozje**ły i tyle tego było, tak samo jak z ku*wa naszym krajem… Tera przyjechaliśmy tutaj, jak nam szefo da dom, żarcie i łupy, to będzie naszym szefo.
-
StinkyWhiskey
‐Drowy? Ku*wa wszystkie gówna co po ziemi łażo chcą nas chyba zabić. Orki, ludy, drowy, krasnale. Ja pie**ole. Wszystko mamy, nawet kobiety! I to nie byle jakie! Trochę używane, ale dalej ładne młode!
Ucieszony dopiero po chwili wyłapał to co usłyszał w połowie zdania.
‐Czekaj, krajem? Jakim krajem? -
-
-
-
StinkyWhiskey
Krurr mu się spodobał, jeśli wykaże się większym pomyślunkiem i zdolnością walki niż inne gobliny to prawdopodobnie mianuje go dowódcą wszystkich jeźdźców. Skierował się z nim do swojego domku by tam porozmawiać przy grogu. Jeśli nic im nie przeszkodziło, nalał dwa kufle owego trunku i jeden podał Krurrowi.
‐Jak było z tym państwem? -
Kuba1001
Problem jest tylko taki, że on już nim najpewniej był, a odebranie mu tej władzy mogłoby poskutkować odejściem grupy lub nawet próbą zamachu na Twoje życie, z czego obie opcje nie wyglądały zbyt zachęcająco.
Goblin opróżnił kufel duszkiem i postawił z hukiem na stole, ocierając przy tym usta wierzchem dłoni.
‐ Chjowo, Drowy zaatakowały znienacka, kilka tygodni i było po nas, chje jednego mieli jeszcze Worgeny, Minotaury i od cholery potworów… Teraz wszyscy albo siedzą tam u nich pod butem, bawią się w rozbójników i tych no… Partyzantów, albo spieprzyli do Orków czy Hordy. Najgorzej to mieli ci, co ich wzięli do wojska, oni tam to są już w ogóle mięso armatnie. -
StinkyWhiskey
‐Drowy…
Spojrzał w kufel. Wiele lat walczył z ludźmi, elfami, krasnoludami. Wiedział jak z nimi walczyć, mieli moralność i słabości. Ale drowy? Minotaury? Jak miał walczyć z potworami? Parsknął i opróżnił kufel.
‐Zgaduję, że jesteś dowódcą jazdy. Nie mamy tutaj takiego, tylko trochę jeźdźców. Są do twojej dyspozycji. Pie**olone drowy, co…?
Znowu się zamyślił, tym razem spoglądając w pusty już kufel. Ta pustka do niego przemawiała, bolało go głęboko w żołądku. Prawdopodobnie alkoholizm się znowu odzywał.
‐Partyzantka gówno da. Szczególnie tak nieliczna i rozproszona. Trzeba ich podejść z zaskoczenia, żeby sie kompletnie nie spodziewały. Znasz dokładne miejsca tych partyzantek lub tych co spieprzyli do orków? -
-
-
-
Kuba1001
Sanskryt:
Piro bynajmniej nie mogła narzekać na brak wygód w goblińskim forcie, była w końcu żoną szefo, szefową, a więc żaden Goblin nie śmiał jej podskoczyć, może poza Szamanem, z którym miałaś co dzień minimum kilka słownych utarczek. Poza tym wszystko szło dobrze, doczekałaś się w końcu bachora: Małe, zielone i bez przerwy drze mordę, trochę jak tatuś. Do tego miałaś swobodę w robieniu swoich chorych eksperymentów, bowiem fort zasilały coraz to nowsze Gobliny, a więc siła, z jaką mogliście skrycie podbić okolicę, co też się stało, więc nie brakowało Ci żadnych materiałów czy też ludzkich, ewentualnie goblińskich, królików doświadczalnych. -
Konto usunięte
Genialne eksperymenty czyli plany Piro, kiedy bachor śpi lub zajmuję się nim ktoś inny. Właśnie taki mamy czas. Wypadałoby wykorzystać go i sprawdzić jak idzie praca z prototypami, zatem udała się do swojej pracowni, gdzie kilku wyselekcjonowanych goblinów powinno budować prototypy między innymi żaropluja. Potem wybrańcy przetestują zbudowaną konstrukcję pod względem bezpieczeństwa, co różnie się kończy… Przecież żona wodzo nie może brudzić sobie rąk, przyszły szefo sam się nie wykarmi.
-
Kuba1001
Konstrukcja powoli przypominała to, co na planach. Powoli, gdyż zrobienie bebechów było dość skomplikowane, a i na wykucie lufy potrzeba czasu, kowal wciąż pracuje przy pomocy ludzkich niewolników, gdyż musiał przetopić wiele, mniej lub bardziej, zbędnych przedmiotów z żelaza, aby stworzyć lufę do Twojego żaropluja.
-
-
StinkyWhiskey
//Wróciłem kochani, zapialamy z tym goblinim szajsem. To małżeństwo będzie w chj dziwne//
Królestwo goblinów. Czy to w ogóle miało prawo istnieć? Mała armia słucha szefo kiedy trzeba, ale czy całe państwo by posłuchało? Jak sprawdzić by gobliny słuchały kiedy są dwa dni drogi od niego? Jacyś mniej ważni, lecz dalej ważni dowódcy? A co jeśli taki dowódca zrobi coś źle? Jak go ukarać? Co jeśli będą chcieli go zastąpić? Zalał te wszystkie myśli w kolejnym kuflu grogu. Teraz już śmieszniej mu się chodziło. Było o wiele lepiej.
‐Jeć ludzia, je**ć wam mówie!
Krzyknął chrypliwym głosem wychodząc ze swojej chatki, musiał przejść się do skarbca. Musiał wyglądać jak prawdziwy szefo.