Wyjąca Puszcza
-
CzarnyGoniec
Staram się pohamować wytrzeszczenie oczu i rozdziawienie ust. Zamiast tego próbuję się przyjaźnie uśmiechnąć.
Unoszę ręce w górę, otwartymi dłońmi w stronę kusznika.
‐ Widzę, że bogowie fortuny sprzyjają dziś nam obu. Rzadko się zdarza, żeby dwie siwe głowy spotkały się na szlaku. Jestem Gritzlestpit Groveldan, podróżnik z dalekich krain, z kim mam przyjemność? -
Kuba1001
‐ Lurth, miejscowy gajowy, łowca i strażnik puszczy… ‐ odparł, wciąż celując do Ciebie z kuszy, ale po chwili, gdy usłyszał odległe wycie, przeniósł celownik gdzie indziej, celując bardziej w przestrzeń między drzewami. ‐ Lepiej właź szybko do środka, Krasnoludzie, albo zostawię Cię im na zewnątrz na pożarcie! ‐ dodał, nie wspominając kim byli owi “oni,” ale po co się nad tym zastanawiać, skoro wspominał też o jakimś pożeraniu?
-
-
Kuba1001
‐ Strzegę tych, którzy są w pobliżu od tego, co może stąd wyleźć. ‐ wyjaśnił, gdy zamknął drzwi i zablokował je na kilka solidnych zasuw i łańcuchów. ‐ Wychodzi na to, że trochę tu zostaniesz, także się rozgość.
Wnętrze chaty nie było zbyt gustownie urządzone, dostrzegłeś kominek z tlącym się ogniem, szczapy drewna w pobliżu, stół, dwa krzesła, wielkie łóżko pokryte skórami i futrami, nico innych, mniej ważnych mebli, oraz psa tak wielkiego, że swymi gabarytami i ogółem wyglądem przypominał typowo orczego wierzchowca, Warga. Obecnie na całe szczęście spał i chyba wyglądał na najedzonego, więc nie masz co się martwić. -
CzarnyGoniec
Zgodnie z poleceniem ‐ rozgościłem się.
Szukam kawałka wolnej przestrzeni i zostawiam tam plecak. Następnie wyjmuję z niego zwijane posłanie //czy zbliża się noc?// oraz czajniczek, wodę, dwa kubki, herbatę i paczkę z ziołami. Kładę je na posłaniu, po czym zabieram się za przyrządzanie herbaty korzystając z tlącego się ognia. Jeśli będzie to potrzebne to dokładam do niego drewna.
‐ Rozumiem przyjacielu, że nie powinienem przeprawiać się przez tą puszczę? Uznałbyś taką próbę za ryzykowną, czy raczej za skrajnie głupią i nieodpowiedzialną? -
-
CzarnyGoniec
Zamyśliłem się, jakby próbując sobie coś przypomnieć.
‐ Wilkołaki, co? Słyszałem dużo o tych bestiach. Podobno są całkiem inteligentne… albo zupełnie nierozumne i owładnięte żądzą krwi… jedno z tych dwóch. Słyszałem też legendy o tym, że nie ima się ich żadne ostrze poza srebrnym oraz, że nie przepadają za czosnkiem. To się chyba dobrze składa, bo wydaje mi się, że mam w mojej kolekcji kilka srebrnych bełtów.
Jeśli herbata się zrobi rozleję ją do dwóch kubków i zacznę przyprawiać ziołami. -
Kuba1001
Herbata gotowa, a mężczyzna zaczął odpowiadać:
‐ Wilkołaki, ale poza nimi pełno tu Łaków, a z tych to są jeszcze bardziej szczwane bestie. Łaka zabijesz jak każdego, na Wilkołaka działa srebro, czosnek to sobie w dupę możesz wsadzić, bo pewnie się historyjek od chłopów nasłuchałeś, co? Zresztą, jak już, to prędzej na Wampiry, ale i tak chyba nic by to nie dało. -
-
Kuba1001
‐ Powiem Ci czego oni nie lubią, będzie łatwiej: Wszystkich, poza swoimi i Wilkołakami. ‐ wyjaśnił i wypił nieco podanego przez Ciebie naparu. ‐ Dobre nawet. A oni podobno się czegoś nacierpieli w przeszłości od zwykłych ras i to dlatego, najbardziej nienawidzą tych bladych Magów i ludzi. ‐ dodał, a Ty miałeś pewność że w tym wypadku prędzej chyba chodzi o Styriców, niż Wampiry, w końcu krwiopijców nikt nie lubił, prawda?
-
CzarnyGoniec
‐ Na moje szczęście nie jestem człowiekiem. Cóż… cierpienie, jakiego doświadczyliśmy w przeszłości często sprawia nam ból nawet po latach… ‐ zamyśliłem się na chwilę. ‐ Nawet po latach.
‐ Jakieś rady dla starego wędrowca, który zamierza zapuścić się do środka? Może nie lubią wody, albo nie umieją wspinać się na drzewa? Hmmm… wspominałeś coś o srebrze… ‐ Wstałem i zacząłem szukać w plecaku moich bełtów ze srebrnym grotem, których pięć sztuk kupiłem kilka lat temu.
//których oczywiście nie mam// -
-
-
Kuba1001
‐ Łaki w swej ludzkiej, i jakiejkolwiek innej, formie żrą wszystko, Wilkołaki też. Po przemianie te drugie są mięsożerne, a w wypadku pierwszych to sporo zależy od tego, w jakie zwierzęta się przemienią, sam słyszałem opowieści o różnych, które przemieniają się w hieny, niedźwiedzie, sępy, lisy i inne takie. Do Hunder? Niedaleko stąd jest Imalin, świetne miejsce, żeby znaleźć transport, statki i okręty handlowe kursują tam, do Gilgasz, Nowego Gilgasz i innych portów całego Elarid właściwie codziennie.
-
-
-
-
Kuba1001
‐ Zanim te cholerstwo przybyło to nie jednego zbłąkanego wędrowca brałem pod dach. Albo wędrowczynię. ‐ dodał i mrugnął porozumiewawczo w Twoim kierunku, a później poszedł i wręczył Ci płócienny worek.
‐ Suchary, suszone mięso i owoce, woda, trochę bimbru… Nic więcej dać nie mogę, ale czuję, że na więcej też pewnie nie liczyłeś? -
CzarnyGoniec
‐ Żartujesz chyba? Toż to uczta godna królów! ‐ przyjąłem worek i schowałem do moich rzeczy ‐ Skąd ten bimber? Aż mi się przypomina jak będąc w okolicach Gilgasz dostałem od lokalnego gorzelnika anyżówkę. Cóż to był za specjał… na miodzie była robiona, słodziutka. Zaczęło się od tego, że spotkaliśmy się w jakiejś karczmie w okolicach wybrzeża. Graliśmy w pokera, ja, gorzelnik Harduk i Jazon ‐ marynarz. Ech… staremu Jazonowi karta szła jak sam sku*wesyn…
-