Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
‐Przygotowany?
‐ Chyba tak.
‐Oby. Dźgaj w brzuch.
‐ D‐dobrze.
‐Nie bój się.
‐ Aż tak to widać?
// Vader cierpi
//
// spadaj stąd, przez ciebie Mistrz mi nie chce odpisać
///Wesołego 2018.
// mógłbyś dać taki piękny odpis w tym roku
‐Bardzo. Postaram się obronić ciebie jak najdłużej… ale raczej kroić chleb umiesz?
‐ Chyba. Po co mnie bronić? //chyba nie dodałeś tu kwestii ze swego życia?
‐ Chyba. Po co mnie bronić?
//chyba nie dodałeś tu kwestii ze swego życia?
///Pfff ‐Jesteś dzieckiem. Choć nikt nie zabije kobiet i dzieci, to jednak to są bandyci.
///Teraz zamiana ról.
‐ A pan jest kapitanem. Dotychczas jakoś nie należała mi się obrona i nie widzę podstaw, by się to miało zmienić. //tzn?
‐ A pan jest kapitanem. Dotychczas jakoś nie należała mi się obrona i nie widzę podstaw, by się to miało zmienić.
//tzn?
Na te słowa podał mu lunetę. ‐Sam zobacz, kto u nich jest na dziobie.
No więc zajrzał.
Nordowie, Orki, nawet Nagowie. Z lekka przewalone, prawda?
Nadal nie widział sensu w obronie dla niego. Zaklął pod nosem i oddał lunetę.