Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
No cóż, kolejna strzała zatrzymała się na tarczy, a wasi poradzili sobie z intruzami. Znów okręty się od siebie oddaliły.
Spojrzał w stronę kapitana. Nie dostał innych rozkazów, więc siedział cicho i nie myślał nawet, czym mógłby się zająć.
Kapitan jednak szybko coś mu znalazł. ‐Idź do jednej balisty. Będziesz pomagał z ładowaniem.
Podreptał tamże.
No cóż, bełty do balisty były duże, ale wraz z nim miał pracować jeden z marynarzy. Miał tarczę na plecach, co warto zrobić również u siebie.
Spróbował zrobić podobnie, pp czym zajął się pomaganiem.
Udały się dwie rzeczy, a załadowana palista wystrzeliła i kogoś zestrzeliła, bo chwilę później zarówno pocisk, jak jeden z wrogich orków wpadli do wody. Nigdy już z niej nie wypłyną.
Cóż, skoro go nie pogoniono, pomagał dalej.
Druga, tym razem wbiła się w dziób okrętu wroga.
Och. Nie za bardzo wiedział jak to skomentować.
Może po prostu dalej ładować?
Wobec tego tymże się zajął.
Kolejny załadowany pocisk, kolejny martwy wróg. Tym razem goblin.
Kontynuował, nie zastanawiając się nad tym.
olejny pocisk przebił żagle wroga, ale on też przecież strzelał. Na szczęście znacznie słabiej.
Mógłby myśleć, że ta walka mogłaby się już skończyć, ale nie uważał tego za sensowne. Jego zdanie nigdy nie miało znaczenia.
No i racja, gdyż lepiej skupić się na ładowaniu.
//well… Ładował w ciszy.
//well…
Ładował w ciszy.
Jego kompan również. Załadowali trzy pociski, gdy w końcu on (towarzysz) oberwał z kuszy w głowę i padł martwy.
Spróbował strzelić w któregoś z wrogów.