Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Ale zabawne.
I tak był wystarczająco śmieszny z całym swoim życiem. Miał od razu żenująco umrzeć?
No to niech ucieka.
A miał dokąd? Spojrzał na walczących.
Wygrywali sojusznicy.
Potrzebowaliby pomocy?
Obecnie nie.
Ech, najwyżej dostanie z bata przez plecy. Albo go wyrzucą za burtę. Dalej siedział.
Jeden z wrogów upadł ranny dosyć blisko. Jeżeli by go zabił ciosem w klatkę piersiową, to nikt nie powie, że niczego nie zrobił.
Obejrzał się szybciuchno i zrobiłże to.
No cóż, nie poszło pięknie. W ostatniej chwili wróg chwycił go za szyję i zaczął dusić, ale to Kadir miał przewagę w postaci pełni sił i młodego wieku, więc wystarczy szybko go zabić.
Także ten, zabił go.
Udało się to. Pierwsza ofiara, zacznę liczyć ty mój faworycie.
Zabrał nóż i postarał się nie myśleć o tym, że właśnie kogoś zabił. Znów zszedł nieco na bok, nie chcąc stać na kompletnym widoku.
Udało się to, ale to zostanie z nim do końca życia.
Łał, też mi coś. Wypatrywał tego, co się działo.
Ci “lepsi” wygrali.
“Lepszość” jest względna.
Być może, bo kto niby to udowodni?
Rozejrzał się, co robią inni.