Fregata "Żywcem"
-
Wobec tego trochę kręcił się wkoło, cały czas trzymając się blisko statku. Nie zamierzał nikomu wchodzić w drogę, więc tak też starał się robić. W sumie zaczęło mu się to podobać. Pływanie.
-
Owszem, było to nawet przyjemne, zwłaszcza patrząc na to, że niektórzy nurkowali, a inni wykonywali skoki do wody. Zanim Kadir się zorientował, sam dał się złapać na to, że sam próbuje nurkować, co mu wychodziło jedynie na krótki okres czasu. Próby nurkowania i pływania toczyły się kilka godzin, aż kapitan zaczął zwoływać wszystkich pływających na “Żywcem”, gdyż nadeszła pora obiadu.
-
Postarał się wgramolić z powrotem na statek, starając się nie wepchnąć przed nikogo. Miał już i tak w sumie dosyć.
-
Był solidnie zmęczony, tego nikt mu nie mógł z całą pewnością odmówić. Kiedy tylko wkroczył na pokład dostał jakiś ręcznik, lub przynajmniej coś, co przypominało ręcznik. No cóż, najważniejsze było to, że mógł się tym wytrzeć, więc nie będzie aż tak strasznie przemoczony. Na dodatek, wszystko wskazywało na to, że mogą sobie odpocząć w słońcu, przy okazji susząc swoje ubrania.
-
Wytarł się więc na tyle na ile mógł, po czym przysiadł z boku i odetchnął. Tak się zmęczył, nie robiąc absolutnie nic pożytecznego. To takie dziwne uczucie. Poza tym woda. Ujarzmić strach przed nią to było osiągnięcie, jakiego się w swoim życiu nie spodziewał. Rozejrzał się wokół. Czy wszyscy poszli już jeść?
-
Inni jeszcze grzali się na słońcu, natomiast niektórzy ruszyli po coś do jedzenia, bądź picia. Z tego co jednak zauważył, to marynarze wystawili stoły na górnym pokładzie, czyli zapowiada się kolacja na otwartej przestrzeni, nie pod pokładem. To również była miła i zaskakująca odmiana do monotonnej żeglugi, co sam Kadir od razu zauważył, choć też nie należał do tych najszybciej myślących.
-
Przekrzywił głowę i podniósł się z podłogi. Pomalutku podreptał w stronę stołów. To znaczy, nie zamierzał się pchać ani nic. Ewentualnie sobie poczeka, jeśli będzie tłok. Jakimś trafem ciekawość wpłynęła na jego głód.
-
Wszystko wskazywało na to, że raczej nie będzie tłoku, gdyż na stole, oprócz czystych talerzy i sztućców, pojawiły się niemalże od razu potrawy, więc wychodziło na to, że każdy je to, co sobie wybierze. Oczywiście, pokarmy były dosyć ograniczone, gdyż spora część zapasów została wykorzystana w trakcie żeglugi, ale i tak było spośród czego wybierać. Inni marynarze nawet nie czekali i od razu zasiedli do posiłku, szybko zajmując kolejne miejsca. Sam Kadir mógł zasiąść albo po lewej stronie swojego nauczyciela, albo gdzieś pomiędzy obcymi mu marynarzami.
-
Wybrał sobie miejsce obok nauczyciela. Nie żeby się bał, ale jakoś raźniej. Wypatrzył sobie potrawę w zasięgu ręki, jeśli takowa była.
-
Z racji na to, że większość marynarzy była zmęczona tym luźnym dniem, to nikt nie miał poważniejszych tematów do rozmów. Spokojnie rozpoczęli posiłek, kiedy tylko dosiadł się kapitan.
- Widzę, że trochę się otworzyłeś na ludzi - odparł Elf. - To dobrze.