Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
‐Tak. Poza tymi, bo nimi zajmuje się już w cenie.
‐ Jedynie kilka osób, którym zależy na mojej śmierci, nic więcej.
‐Yhm. Obawiam się, że mają swoje statki?
‐ Ostatnio nie mieli.
‐Teraz liczmy na to, że nie mają niczego szybszego i większego.
‐ Owszem, to byłoby dla nas nieprzyjemne.
‐Tak. O ile statek da się odbudować, to nie da się zastąpić ludzi.
‐ Zawsze można nająć nowych.
‐Wszyscy znamy przydatność żółtodziobów.
‐ Weteranów też znajdziesz.
‐Tak. Ale im lepszy weteran, tym będzie więcej wymagał i nie będzie aż tak lojalny.
Skwitował to kiwnięciem głową i na dłuższą chwilę zapadło milczenie. ‐ Gdzie moja kwatera?
‐Albo podzielę się z tobą moją kwaterą… Mówiąc to rozejrzał się po pomieszczeniu, które swoją wielkość miało. ‐Albo z załogą. Chociaż pewnie wolisz pierwszą opcję.
‐ Obojętnie, bylebym mógł się wyspać. ‐ powiedział. ‐ I byleby mi nikt gardła w nocy nie poderżnął.
‐Klient nasz pan.
‐ Czyli…?
‐Nie martw się o życie, bo martwy nie zapłacisz?
‐ Chwytliwe.
‐Trochę.
‐ Więc gdzie ta kwatera?